BRONER LEPSZY NIŻ OSTATNIO, TAYLOR RÓWNIEŻ, ALE WYGRAŁ ADRIEN
W głównej walce wieczoru gali w "U.S. Bank Arena" w Cincinnati Adrien Broner (29-1, 22 KO) po ciekawym spektaklu wypunktował Emmanuela Taylora (18-3, 12 KO).
Mniej znany Taylor bez respektu dla faworyta ruszył od początku do ataku, przede wszystkim bijąc błyskawicznym prawym krzyżowym. Były mistrz trzech kategorii pokazywał natomiast klasę w defensywie i tak oto mieliśmy klasyczną konfrontację dwóch odrębnych stylów - agresora i zawodnika kontrującego z obrony. Przeciwnik dobrze operował ciosami prostymi, stąd też od trzeciego starcia Broner starał się dojść do półdystansu, gdzie radził sobie znacznie lepiej. Jego blok był szczelniejszy, a haki na korpus miały swoją wymowę.
Adrien ku uciesze publiczności dał prawdziwy koncert w czwartej rundzie. Wszystko zaczęło się, gdy przyjął uderzenie na bark i natychmiast skontrował prawym podbródkiem. Potem rozochocony ruszył do kontrofensywy i przynajmniej kilka razy skarcił Emmanuela kombinacjami na górę i tułów. Mimo słabszego okresu po przerwie Taylor konsekwentnie parł do przodu i zasypywał faworyta wszystkim co miał. Najczęściej ciosy te pruły powietrze, ale momentami Broner miał zbyt długie przestoje i na przykład w szóstej odsłonie oddał inicjatywę rywalowi.
Następne minuty były wyrównane. Gdy tylko Broner boksował trochę aktywniej, od razu zyskiwał przewagę, ale tempo najczęściej dyktował jego rywal. Kibiców poderwała dziesiąta runda. Najpierw mocnym prawym krzyżowym strzelił Taylor, a to tylko rozwścieczyło byłego mistrza, który w odpowiedzi zasypał rywala kilkunastosekundową serią.
Ostatnie minuty to widowiskowa walka cios za cios z obu stron. Dwadzieścia sekund przed końcem Broner pokazał po prostu mistrzowską akcję. Kombinację lewy-prawy zakończył lewym hakiem z dołu, który idealnie sięgnął celu - czyli szczęki przeciwnika. Taylor padł na matę niczym prądem rażony, ale szybko się poderwał. Gdy sędzia doliczył do ośmiu zabrzmiał gong i choć o wszystkim mieli decydować sędziowie, Adrien wskoczył na liny i zaczął świętować sukces.
Punktacja była jednogłośna - 115:112 i dwukrotnie 116:111, na korzyść miejscowego pięściarza.