THURMAN GOTOWY WALCZYĆ Z BROOKIEM NA WYSPACH
Od niedzielnego poranka Kell Brook (33-0, 22 KO) nie może narzekać na brak ciekawych perspektyw. Chętni do walki z Brytyjczykiem, świeżo upieczonym mistrzem IBF w wadze półśredniej, zgłaszają się sami. Jednym z nich jest Keith Thurman (23-0, 21 KO).
"One Time" był obecny na gali w Carson, gdzie Brook niespodziewanie wypunktował Shawna Portera. To właśnie z tym ostatnim Thurman chciał się jeszcze niedawno zmierzyć, ale wobec zmiany układu sił starcie Amerykanów straciło na atrakcyjności. Teraz młodszy z nich zagiął parol na Brooka. – Rozmawiałem z Keithem ubiegłego wieczoru, powiedział, że jest gotowy polecieć do Wielkiej Brytanii i tam boksować z Brookiem – napisał na Twitterze promotor zawodnika Oscar De La Hoya.
Brook ma też jednak inne opcje. Jego celem numer jeden jest starcie z Amirem Khanem (29-3, 19 KO), z którym od dłuższego czasu wdaje się w medialne utarczki słowne. – Amir jest następny w kolejce. Księżna Khan dostanie za swoje - mówił po niedzielnym zwycięstwie.
Naprawdę duże uznanie dla Brooka, bo to nie jest tak, że Porter zawalczył źle. Shawn walczył tak jak można się było spodziewać, zrobił swoją robotę, tylko Brook udowodnił, że faktycznie jest "Special One". Mieliśmy konfrontację swarmera z outside boxerem, która przecież generalnie jest korzystna dla tego pierwszego, a mimo to Brook to wygrał i to dość wyraźnie (punktowałem 112-117 Brook). Porter to jest bardzo solidny pięściarz, bez wątpienia czołówka światowa w 147. Wniosek? Brook jest naprawdę klasowym zawodnikiem.
Co do samej walki, to zawalczył trochę jak mała wersja Władka Kliczko, z czasów gdy był trochę mniej asekuracyjny - bardzo dobry, stopujący lewy prosty, proste kombinacje 1-2, dobra praca nóg, właściwie nie było Brooka na linach w tej walce, a do tego kompletne unikanie półdystansu poprzez umiejętne klincze (chociaż zdarzyły się efektowne i efektywne podbródki). Co do tych ostatnich, to uważam jednak, że punkt powinien Brookowi polecieć, bo jak na mój gust to podchodziło pod "excessive holding", natomiast Pat Russell zdaje się nawet nie udzielił choćby jednego ostrzeżenia. Gdyby Brookowi zabrać czy chociaż zredukować ten element, walka mogłaby się jeszcze różnie potoczyć i byłaby z pewnością atrakcyjniejsza dla oglądających.
Dalej - Brook mając pas może sobie teraz wygodnie go potrzymać na własnym podwórku, na własnych warunkach i za dobrą kasę. Eddie Hearn nie jest w ciemię bity, żeby wysyłać taką "cash cow" na groźnego Thurmana, zwłaszcza że za Keithem na razie nie stoją jakieś wielkie pieniądze ani tytuły. Do tego walka Khan-Brook to w UK wielka sprawa, a co za tym idzie - ogromne pieniądze. Brook ma teraz po prostu dużo opcji i Thurman nie wydaje mi się być tą realną, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Zapewne masz rację co tej lekcji i postępów Brooka. Co do handicapu Maidany, to wg mnie duże znaczenie ma przewaga czysto "wagowa" Marcosa. Mayweather nie mógł sobie za bardzo pozwolić na klincze z dużo większym Maidaną, tak jak to robił np. z małym Hattonem.
Oczywiscie, ale Porter mimo ze niski tez potrafi duzo wniesc do ringu (on zdaje sie mial 160+ z Malignaggim)i tez trudno go byloby utrzymac Floydowi. Mysle ze moze byc nawet silniejszy fizycznie od Maidany, choc Chino pewnie bije mocniej. Jednak to jab pomagal ustawic Marcosowi Floyda i spychac go na liny. To ze nie potrafil tam trafiac to juz zupelnie inna rzecz, ale Mayweather byl przy linach z powodu lewego prostego Marcosa i prawego overhandu przed ktorego nadejsciem Floyd przezornie sie wycofywal. Kiedys byl temat, ktorego nie mialem czasu podjac, ale Maidanie pod okiem Garcii daleko juz do bezmyslnego brutala. Nic w tej walce z Floydem nie stalo sie przypadkowo. Maidana jest nie tylko wiekszy niz wczesniej ale i znacznie bardziej wszechstronny w ataku. Skoszenie Bronera lewym sierpem to zasluga Garcii i lewego prostego na dol, ktorym zaczal operowac Maidana i ktory potem zamienial sie w sierp mylac kompletnie Bronera. Floyd na to sie nie nabieral, ale pewnie Garcia przygotuje cos nowego. Chino czesto atakuje teraz z niskich pozycji, na ugietych kolanach, duzo zwodzi i nie jest go tak latwo zlapac jak wczesniej. Plus rzeczywiscie waga na pewno ulatwia mu przyjmowanie ciosow Floyda. Ciagle jednak jest chyba jednak za wolny, by upolowac glowe Mayweathera.
Natomiast co do tej wagi - Brook ważąc właściwie tyle samo co Porter mógł sobie pozwolić na klincze, Mayweather ważąc właściwie tyle samo co Hatton mógł sobie pozwolić na klincze. Mayweather ważący ~15 funtów mniej niż Maidana czy Porter albo Alvarez nie może w takim stopniu polegać na klinczach i to widać w jego walkach.
Oczywiście, że Porter byłby ze względu na styl podobnie niewygodny jak Maidana. Wydaje się jednak, że ta "nietuzinikowość" czy "nieortodoksyjność" Maidany, ciosy z różnych płaszczyzn, bez odpowiedniego ustawienia na nogach, generalnie - technika wbrew podręcznikowi, są paradoksalnie atutem, którego Porter w walce z Floydem by nie posiadał.
Dla każdego kto trochę ogląda boks oczywistym powinno być, że Brook pomimo zwycięstwa nad Porterem byłby dla Floyda łatwiejszym rywalem.
Co do Maidany i rewanżu, to zdaje się, że chłopaki wiedzą co robić. To samo co w pierwszej walce tylko więcej. Mniej wkładania siły w każdy cios, ćwiczenia oddechu i wywieranie presji, nawet niekoniecznie efektywnej może dać korzystny rezultat na kartach sędziowskich. Chociaż tak naprawdę ciekawe jest na ile styl walki Floyda w pierwszej walce podyktowany był widzimisię Moneya, a na ile tym nieortodoksyjnym stylem Maidany, ale to już schodzimy z tematu :P