ARUM, BOB
Podczas gdy blask Ala Haymona, największej dzisiaj gwiazdy biznesu bokserskiego, przyciąga uwagę fanów i dziennikarzy, nie można zapominać, że na horyzoncie pozostało jeszcze kilka innych ciał niebieskich. Jednym z nich jest Bob Arum, który dopóki wiek mu będzie na to pozwalał, na pewno łatwo nie ustąpi pola ani Haymonowi, ani nikomu innemu marzącemu o sukcesie w tej branży. W świecie współczesnych mediów rzadko znajduje się czas na refleksję i szersze spojrzenie na opisywaną postać. Media zamieniają rozwlekłe analizy na kilka zdań skrótów myślowych czy wręcz 140 znaków Twittera, a ich odbiorcy czynią kolejne, już swoje własne, skróty myślowe. Dobrym przykładem takiej sytuacji jest właśnie Arum, którego ocenia się często przez pryzmat zaledwie kilku ostatnich lat i głównie nie za jego decyzje, lecz ringowe dokonania jego pięściarzy. A przecież promotor ten stoi w centrum bokserskich wydarzeń od niemal 50 lat i jest jednym z architektów wizerunku i kondycji boksu.
Od boya hotelowego po milionera
Robert „Bob” Arum urodził się 8 grudnia 1931 roku w Nowym Jorku w rodzinie ortodoksyjnych Żydów. Nic więc dziwnego, że dorastał w otoczeniu synagog na brooklińskim Crown Heights, którego ponad połowę mieszkańców stanowili Żydzi klasy średniej. Młody Robert uczył się w lokalnym Erasmus Hall High School i dorabiał sobie jako boy hotelowy. Na studia poszedł na Uniwersytet Nowojorski, a potem w 1956 roku z wyróżnieniem ukończył prawo na Harvardzie. Ze zdobytymi dyplomami nie miał problemów ze znalezieniem pracy. Zaczynał jako ekspert podatkowy na Wall Street, potem przesiadywał w biurze prokuratora Nowego Jorku, by wreszcie wylądować w Departamencie Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych.
W tym czasie Robert mało interesował się boksem i nigdy nie był na żadnej bokserskiej imprezie, choć wspomina, że czasami słuchał w radio transmisji z walk Joe Louisa. Zainteresował się tym biznesem dopiero po roku 1962, kiedy to do departamentu sprawiedliwości wpłynęło zawiadomienie o nieprawidłowościach u Roya Cohna, jednego z promotorów pierwszej walki Patterson-Liston. Widocznie to, co młody prawnik zobaczył w cyferkach pana Cohna, było na tyle interesujące, by zechcieć samemu zbadać ten teren. Oględziny nie zabrały mu wiele czasu, bo już w 1966 roku założył razem z m.in. Jabirem Herbertem Muhammadem firmę o nazwie Main Bout.
Jabir Herbert był synem Elijah Muhammada, założyciela kontrowersyjnego Narodu Islamu i odgrywał wraz z Malcolmem X główną rolę w tym ruchu, a co najważniejsze, zapewniał grupie najważniejszego klienta – swojego przyjaciela Muhammada Alego. Od początku więc wszelkie siły skupiono na promocji „Największego”, wówczas pięściarza wyklętego, z którym niewielu chciało współpracować, i który nie mógł walczyć w USA. To właśnie organizując jego pojedynek z Georgem Chuvalo w Toronto (29.03.1966) Bob Arum pierwszy raz obejrzał walkę na żywo. Mimo to, jak sam twierdzi, wciąż nie rozróżniał bokserów i nie wiedział, że istnieją w ogóle inne kategorie wagowe.
W 1973 roku już tylko we dwójkę Bob i Jabir zarejestrowali Top Rank Inc. i w latach osiemdziesiątych na dobre zaczęli rywalizować z Donem Kingiem o prymat w boksie zawodowym. Pomogła im w tym m.in. odważna decyzja współpracy z raczkującą ESPN, na której antenę w 1980 roku wprowadzili Top Rank Boxing on ESPN. Kolejnym strzałem w dziesiątkę było zainwestowanie w promocję pięściarzy hispanojęzycznych, organizując im walki w „bogatej” w Latynosów południowo-zachodniej części USA oraz współpracując z hispanojęzycznymi telewizjami. To właśnie Arum pokazywał światu takich tuzów walki na pięści jak Alexis Argüello, Roberto Duran, Juan Manuel Marquez, Paulie Ayala, Michael Carbajal, Carlos Monzon, Julio Cesar Chavez, Oscar De La Hoya, Eric Morales, Miguel Cotto, Antonio Margarito. Zachęcony sukcesami latynoskich pięściarzy amerykański gigant z czasem skierował swoje oczy na dalsze krainy, coraz częściej drenując z talentów rozległe połacie Azji (Manny Pacquiao, Nonito Donaire, Zou Shiming, Ryota Murata), Rosji (Denis Szafikow, Jegor Mechoncew, Matt Korobow, Jewgienij Gradovicz, Chabib Allachwerdijew) czy Ukrainy (Wasyl Łomaczenko).
Do stajni Aruma należeli także tacy pięściarze wagi ciężkiej jak Joe Frezier, Larry Holmes czy George Foreman. W sumie przez niemal 50 lat działalności w tym biznesie Arum promował ponad 400 walk o mistrzostwo świata, a samo Top Rank zorganizowało ponad 9000 walk i 1500 gal w 22 krajach na 6 kontynentach, a dziś opiekuje się 50 zawodnikami, w tym 12. mistrzami świata. W międzyczasie Boba wybrano do Międzynarodowej Bokserskiej Galerii Sław. Jego majątek ocenia się na 200 milionów dolarów.
Wiele kontrowersji
Kariery Boba Aruma nie da się zamknąć jedynie w cyfrach, chociażby dlatego, że boks nie pozwala łatwo zrobić kariery grzecznym chłopcom. Arum dostosował się szybko do biznesowego pola walki rywalizując przez 40 lat z Donem Kingiem, który lubi go nazywać „Samotnym Bobem”. W 2000 roku założyciel Top Rank zeznawał w procesie w sprawie przekupstwa przez Kinga prezydenta IBF w zamian za korzystny ranking dla jednego z jego zawodników.
Oprócz konfliktu z Kingiem dodać można jeszcze kilka kontrowersyjnych historii. Na przykład 22 października 1994 roku pod auspicjami WBO miała się odbyć wielka impreza pt. „High Noon in Hong Kong”. Cztery walki zapowiadały się bardzo ciekawie, gdyż Tommy Morrison miał zmierzyć się z Herbie Hide'em (o pas WBO wagi ciężkiej), Steve Collins z Lonnie Beasleyem (o pas WBO wagi średniej), Billy Schwer z Rafaelem Ruelasem (o pas IBF wagi lekkiej), a Frank Bruno z Rayem Mercerem. W ostatniej chwili jednak Barry Hearn wycofał swoich pięściarzy (Hide'a i Collinsa), bo wciąż brakowało pieniędzy na ich gaże. Arum, który był nominalnym promotorem tej imprezy, odmówił poniesienia tego wydatku, który miał wynosić 2 miliony dolarów. Tymczasem John Daly, jego partner w tym przedsięwzięciu, który sam zainwestował w imprezę 800 tysięcy dolarów, mówił potem, że odpowiadał za stadion, czas antenowy i poniósł inne wydatki promocyjne, ale gaże dla zawodników nie należały do jego zobowiązań. Obok wściekłego Hearna gromy rzucał także Mickey Duff, który w imieniu swoich pięściarzy (Bruno i Schwera) chciał pozwać Aruma i Top Rank.
Rok później Nevada State Athletic Commission ukarała go karą 125 000 dolarów oraz półrocznym zakazem uczęszczania w ważeniu, wchodzenia do szatni i ringu w stanie Nevada. Dotyczyło to łapówki w wysokości 100 000 dolarów dla założyciela IBF Roberta W. Lee w zamian za usankcjonowanie walki George'a Foremana z Axelem Schulzem. Z kolei w 2004 roku, gdy Arum był na wakacjach, agenci FBI zrobili nalot na biura Top Rank w Las Vegas. Chodziło o ustalanie rewanżu między De La Hoyą a Mosleyem oraz postępowanie w sprawie niektórych walk Erica Escha i pojedynku Jorge Páez-Verdell Smith. Dochodzenie zamknięto bez rezultatu w 2006 roku.
Wreszcie w 2007 roku Floyd Mayweather Jr. wytykał swojemu byłemu promotorowi słabe opłacanie, niedostateczną promocję oraz wykorzystywanie jego talentu. Twierdził także, że na dwóch walkach bez Aruma zarobił więcej niż podczas 30 pod jego skrzydłami. Na koniec zaś zarzucił mu manipulację urzędnikami i łapówkarstwo w sprawie Erika Moralesa, który dostał możliwość walki o pas WBC kategorii lekkiej pomimo tego, że w ostatnich pięciu występach zanotował rekord 1-4.
Krytyka i dziwne słowa
Chociaż Bob znany był z ciętego języka wymierzonego w krytyków, to wydaje się, że wraz z przekroczeniem wieku emerytalnego jego sądy jeszcze bardziej się wyostrzyły. W 2003 roku twierdził, że porażka De La Hoyi z Mosleyem była zemstą na nim przez jednego z byłych członków Nevada State Athletic Commission (za co później przepraszał). W 2007 roku znany miłośnik pięściarstwa i prezydent UFC Dana White powiedział, że tacy pazerni ludzie jak Arum wysysają życie z boksu nie oferując nic w zamian. Chodziło o słaby undercard przed walką De La Hoya-Mayweather Jr., co miało skutkować słabą promocją gali i boksu w ogóle. W rewanżu Arum zachęcał zawodników UFC do przyjrzenia się dochodom ich organizacji i zapytania się szefów, dlaczego nie płacą im więcej. Parę lat później nazwał fanów UFC skinheadami, którzy oglądają zawodników wyglądających jak skinheadzi. Na odchodne dorzucił zaś, że w MMA zawodnicy tarzają się niczym geje. W 2009 roku bronił Antonio Margarito kiedy ten, za używanie nielegalnych bandaży, stracił licencję bokserską w Kalifornii. Arum mówił wówczas o powodach rasowych tego zawieszenia i że nie wróci do tego stanu dopóki nie zostanie ono odwołane.
Zdarzyło się Bobowi też pozwać HBO za przekroczenie granicy w sporcie i stanie się de facto promotorem uniemożliwiając mu działalność. Skarżył się, że przez to stracił Floyda Mayweathera Jr., bo choć nalegał na trudniejszych dla niego przeciwników, to HBO sobie tego nie życzyła. Spór rozwiązano poza sądowo, lecz Arum nie zaprzestał krytyki HBO i Showtime, uważając, że od lat 90. stacje te zaprzestały współpracy z promotorami i przejmując najlepszych pięściarzy zamknęły ich walki przed ogólnokrajowymi widzami. Ostatnio znów było o nim głośno, gdy wezwał fanów do bojkotu walki Maidana-Mayweather, aby w ten sposób zmusić Floyda do walki z Pacquiao. Z drugiej strony do klasyki należy już też mantra powtarzana przez zwolenników Mayweathera Jr., że to Arum jest najbardziej odpowiedzialny za niedopuszczenie do walki ich ulubieńca z Pacquiao.
Wielki biznesmen
Jakkolwiek nie ocenia się Roberta „Boba” Aruma, to powszechnie uważa się go za bardzo rozsądnego biznesmena i chwali za świetną organizację oraz umiejętne dobieranie współpracowników. Jest bardzo inteligenty i jeśli czegoś nie rozumie, jak nowe media i technologie, to znajduje odpowiednią osobę, która robi to lepiej. Dlatego też jego pasierb, Todd duBoef (w Top Rank od 1993 roku), został prezydentem firmy. Todd jest znany z wielkiej energii oraz ciężkiej pracy i już dziś uważa się go za jedną z najważniejszych osób w boksie.
Imperium Aruma nie zależy także od żadnego pięściarza, stacji telewizyjnej czy miejsca (świetnie sobie poradził opuszczony nawet przez Mayweathera Jr. czy De La Hoyę). Perfekcyjnie manewruje między promotorami a organizacjami bokserskimi i wyśmienicie lobbuje u komisji stanowych. Choć krytykuje UFC, to bardzo chwali i docenia ich działalność marketingową i nie wstydzi się przyznać, że Top Rank ich naśladuje.
Chłodno i skrupulatnie też buduje gwiazdy, wyciągając wszystko co najlepsze z ich talentu. Jego mistrzostwo ujawnia się dobitnie w lżejszych dywizjach. Zawsze ma przygotowany kilkuletni plan działania, a nie jedynie następną walkę. Wszystko tu idzie swoim torem i harmonijnie się rozwija. Sędziwy promotor także perfekcyjnie wyczuwa, na co bokser jest gotowy w danym punkcie kariery. Dzięki temu dobiera swoim zawodnikom odpowiednich przeciwników. Często oznacza to, że buduje pozycję pięściarzowi na trochę mniejszych i będących poza swym „prime” bokserach.
Podkreśla się także to, że Arum wielkie walki organizuje na terenie całego kraju, prezentując bokserów szerokiej publiczności, a nie jedynie dla zamkniętej grupy fanów płacących za pay-per-view. Ułatwia mu to fakt, że przez lata ugruntował swoją pozycję wśród telewizji. Jeśli on mówi, że ktoś ma supertalent, to wszelkie telewizje mu wierzą i momentalnie są pięściarzem zainteresowane.
Arum w domu
Prywatnie ma syna, córkę, pasierba i pasierbicę, jednak jego syn John, doświadczony alpinista, zginął we wrześniu 2010 roku wspinając się na górę Storm King. Robi wszystko, by mieć zajęty czas, a więc przede wszystkim dużo pracuje, a w wolnych chwilach ogląda sport, gra w tenisa, pływa i bawi się z wnukami. Dużo czyta, interesuje się polityką i historią. Jest zagorzałym fanem Beatlesów i (jak na dziadka przystało), nie znosi hip hopu i heavy metalu. Jego ulubionym filmem jest „Casablanca”. Lubi Mela Brooksa i Woody'ego Allena. „Płonące siodła” Brooksa uważa za najzabawniejszy film. Jada obiady z Alem Pacino, Christopherem Walkenem, Samuelem Jacksonem. Jeśli nie ogląda sportu, to w telewizji wybiera jedynie seriale produkcji HBO. Nigdy nie oglądał sitcomu, ponieważ nie może znieść „tych j... reklam”. Nie ma ulubionej potrawy, a od czasu, kiedy zrzucił ponad 13 kg je wszystko co toleruje, ale tylko tyle by przeżyć. No i lubi lody czekoladowe. Za najwspanialszy moment w karierze uważa znokautowanie Michaela Moorera przez George'a Foremana, a za najbardziej bolesny śmierć Duk Koo Kima po nokaucie zadanym mu przez Raya Mancini.
Innym dramatycznym wspomnieniem jest to z kwietnia 1986 roku. Dzień po nokaucie już w pierwszej rundzie z rąk Thomasa Hearnsa, James Shuler przyszedł do pokoju hotelowego Aruma dziękując za danie mu tej walki, a kilka dni później zginął w wypadku motocyklowym. Arum powiedział, że był to jedyny bokser, który mu za jego pracę podziękował...
Dziadek nas wszystkich
Fenomen długiej i skutecznej kariery Roberta Aruma jest dziś bardzo często pomijany, zwłaszcza przez młodych fanów pięściarstwa skoncentrowanych na wydarzeniach współczesnych. Jego język, kontrowersyjne opinie i konserwatywne poglądy mogą czasami drażnić, jednak czy nie jest tak z wszystkimi dziadkami? Jak więc nie tolerować takiego osiemdziesięciolatka, który nie zaszywa się w domu przed telewizorem, nie oddaje się religijnej ekstazie i w dodatku odróżnia facebooka od smartfona i ma więcej energii niż jego wnuki? Być może ten tekst pozwoli spojrzeć bardziej wyrozumiałym okiem na tego legendarnego promotora.
Koszerny gust ;)
???
Polak?
No i co ? Chcesz powiedzieć że jesteś antysemitą?
Kurna wypierdzielaj na podwórko z takimi teksatmi. Ten Pl antysemityzm sprawił tyle że po wygonieniu żydów staliśmy się pierdołami przegrywającymi wszystko co można...
Polak.
Jestem antypolakiem!!!...
Mi tam akurat jego konserwatywne poglądy nie przeszkadzają, co najwyżej chciwość, ale to w biznesie nic niezwykłego.
Można jaśniej bo nie wiem o czym piszesz.
Żeby było jasne nie cierpię żadnego przejawu traktowania ludzi poprzez wiarę, kolor skóry czy narodowość.
Dochodzi przez to do tego że idąc podziemiami większość tekstów to teksty o jeb.. Żydów o czym te gnoje nie mają pojęcia. Co ich różni od Hitlera?
To że gówno mogą?
Nie cierpię czegoś takiego a u Pl jest to typowa cecha. Wrodzony antysemityzm... Mam pewne podejrzenia co do powodów tego typu skażenia umysłu ale naprawdę...
Nie cierpię takiego postrzegania sprawy...
i po co używasz tylu brzydkich słów w tej wymianie poglądów???
no chyba że znów sięgnąłeś po używki...
nie mam nic do Ciebie ani do Twojego podejscia. mam tez w dupie wypowiedź @foxs.
pozwole sobie jednak zadac pytanie:
czym (nie kim) jestes dla Żyda?
czym (nie kim) jesteś dla muslima?
Ty możesz nazywać @foxs homofobem, a ja Ciebie gosciem który czuje sie robaczkiem w imie tolerancji.
ps.to bedzie kontrowersyjne xD "Co ich różni od Hitlera?" - a gdyby byl Twojej narodowosci i chcial zeby Twoj naród byl jedyna (bla bla bla) potegą? - tez bys uwazał go za barbarzyńce ?
podpisuje sie :). zamiast opisac sama artykuł ustosunkowałem się do innego komentarza. Arum moze i "zyd, zlodziej itd" ale jednak jest znaczaca postacia w swiecie boksu. btw. ten sam rocznik co Don King - maja zdrowie trutnie :P
No niestety ,ale tala jest prawda i nasi politycy napewno nie dzialaja dla Polski ,moim zdaniem w razie działań wojennych politycy oraz ich rodziny powinny mieć zakaz opuszczania kraju .A te pieniądze które nam niby ma dać USA rząd powinien przekazać dla rolników oraz sadownikow w ramach rekompensaty za embargo
Co do tych symboli ,to widziałem tam zadruge i swastyki które są staroslowianskimi symbolami ,szczescia , pokoju .Wojsko Polskie tez zawsze używalio swastyki ,ale to absolutnie nie miało nic wspólnego z faszyzmem