DIRRELL ZDETRONIZOWAŁ BIKĘ
Po wyjątkowo brzydkim, szarpanym i chaotycznym pojedynku Anthony Dirrell (27-0-1, 22 KO) pokonał Sakio Bikę (32-6-3, 21 KO), detronizując go z tronu federacji WBC kategorii super średniej.
Można było się spodziewać, że Jack Reiss będzie miał sporo roboty, ale to co się działo przeszło chyba oczekiwania wszystkich. Gdy tylko zabrzmiał gong dwaj rozsierdzeni panowie rzucili się na siebie i zaczęło się. Przepychanki, klincze, zapasy, ciosy w tył głowy... Bezradny ringowy, który w kilka minut krzyknął "stop" i "break" chyba więcej razy niż przez całą karierę sędziowską po drugiej rundzie podszedł do obu narożników prosząc wręcz trenerów "Zróbcie coś z nim, opanuj go". Chaos był straszny, choć w końcówce trzeciej odsłony Amerykanin trochę to zaczął już układać sobie i dystansować mistrza lewym prostym. Po przerwie niestety wszystko wróciło do normy. Reiss pytał Bikę "Do cholery to boks czy zapasy", zaś gdy zwrócił Dirrellowi kolejną uwagę za atak głową, a ten chciał z nim dyskutować, ostro przerwał "Zamknij się i słuchaj co ci mówię". Był jednak bardzo wyrozumiały i nie dawał ostrzeżeń. Zresztą musiałby je rozdawać obu zawodnikom. W tym obliczu dawne walki Johna Ruiza urastały do wielkich batalii. Piętnaście sekund przed końcem piątej rundy Dirrell przepuścił obszerny prawy australijskiego "Skorpiona" i ładnie skontrował prawym podbródkowym.
W siódmym starciu Anthony znalazł sposób na Bikę bezpośrednim prawym prostym, jakim skarcił go kilka razy. Bezradny obrońca tytułu w ósmej rundzie został w końcu ukarany odjęciem punktu za ciosy poniżej pasa, a kilkanaście sekund później po prawym krzyżowym Dirrella głowa odskoczyła mu tak bardzo, że omal nie odbiła się od pleców. Ale wszystko ustał. Lepszy technicznie Amerykanin nie ustrzegł się momentami chaosu, lecz na pewno kontrolował pojedynek w drugiej jego części. Po ostatnim, zbawiennym dla kibiców gongu, sędziowie punktowali 114:113, 116:111 i 117:110 - wszyscy na korzyść Dirrella.
Czekam na Dirrel - Groves.