RAFAŁ JACKIEWICZ UDANIE ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ!
"To już jest koniec, nie ma już nic" - tak rozpoczął się numer wprowadzający Rafała Jackiewicza (46-11-2, 21 KO) do ringu na ostatnią walkę w karierze, przynajmniej tej bokserskiej. Naprzeciw niego stanął inny utytułowany weteran Krzysztof Szot (18-15-1, 5 KO), a to gwarantowało walkę na wysokim poziomie technicznym.
I tak też było. Bokserskie szachy z nieznaczną przewagą byłego mistrza Europy i pretendenta do mistrzostwa świata. Zdarzały się jednak też fajerwerki, jak choćby końcówka drugiej rundy, kiedy Jackiewicz popisał się piękną kombinacją prawy sierp-prawy podbródek po zakroku. Szot pokazał natomiast to, z czego słynie od dawna, czyli nienaganną defensywę i niezbyt mocne, ale precyzyjne kontry. W końcówce piątego starcia Rafał przepuścił lewy prosty Krzyśka i po rotacji ładnym prawym krzyżowym zaskoczył "Rzeźnika".
Przypadkowe uderzenie łokcie w wymianie rozcięło Rafałowi powiekę, co tylko go podrażniło i w końcówce siódmej odsłony doszło nawet do krótkiego spięcia. W ostatnich trzech minutach obaj próbowali jeszcze zaakcentować swoją przewagę, pokazali kilka sztuczek, a po gongu kończącym pojedynek sędziowie opowiedzieli się za Jackiewiczem, punktując na jego korzyść 80:72, 79:73 i 78:74.
Przez 11 rund Arslan skracał dystans i dość obrywał, ale odgryzał się Hernandezowi w zwarciu.
W 12 Hernandez przypomniał sobie że potrafi boksować.
Polski sędzia dał 113:115 dla Arslana. Dwóch pozostałych dla Hernandeza.
Generalnie Hernandez miał w pewnych momentach dosyć.
Ale nie pokazał nic czego oczekuje się od technika.
Nie będę oglądał Głażewskiego- nie chce mi się tyle siedzieć.
W Wielkiej Brytanii i w Niemczech starają się zakończyć gale przed godz. 0:00.
U nas dochodzą do godz. 1.
Tak jak rozmawiam ze znajomymi, oni też nie czekają po północy.
Niech nasi promotorzy sprawdzą sobie jak spada oglądalność po północy.