TYGODNIK BOKSERSKI: CHIRAQ
W dzisiejszym ''Tygodniku bokserskim'' czeka Was podróż do Chicago i jego miasta partnerskiego - Bagdadu. Motywem przewodnim jest jak zawsze boks, a towarzyszą mu między innymi raperzy-mordercy, szamani drill music.
CHIRAQ
Musicie zrozumieć, że wszystkie skojarzenia kierują się ku boksowi.
Walt Whitman
Od dwóch lat zżera mnie drill - chicagowska, nihilistyczna odmiana trapu. Geneza tej muzyki leży w planie zwanym ''Transformacją'', który wprowadzono w życie na początku dwudziestego pierwszego wieku. Zburzono wtedy wszystkie budynki komunalne Śródmieścia Chicago i przesiedlono ich mieszkańców do innych dzielnic, robiąc miejsce dla szklanych domów bogaczy. Ta niemoralna operacja na miejskim organizmie sprowokowała wybuch fali przemocy, która osiągnęła swój szczyt w 2012 roku: według policyjnych statystyk zamordowano 509 osób, najwięcej w Stanach Zjednoczonych i więcej niż na terenie całego Bagdadu. Chicago zyskało świeży pseudonim - ''Chiraq'', spopularyzowany przez raperów pokroju Chief Keefa, czołowego reprezentanta drillowej sceny. Nowa poezja chicagowskich ulic jest ekstremalnie brutalna, wyprana ze skomplikowanych metafor i symboli, podbijana automatem perkusyjnym. Drill przemawia językiem pokolenia, które wychowało się w kulcie gangów, pokolenia nie wierzącego w nic poza lojalnością wobec ''swojego czarnucha''. Najbardziej utalentowanym kotem z Chicago można obecnie nazwać Lil Herba (prawnuka legendy bluesa Leonarda ''Boo Boo'' Castona i wnuka wokalisty soulowej grupy The Radiants, Victora Castona). ''Know a couple niggas that's down to ride/for a homicide/when it's drama time/run up on a nigga with the llamas flyin/leave his loved ones all traumatized''. I stajesz się zimny synu.
Wczoraj odkryłem, że były mistrz Iraku w wadze półciężkiej prowadzi taksówkę w Chicago. Ma na imię Estaifan Shilaita i liczy sobie 63 lata. Królował na irakijskich ringach przez prawie dekadę (1967-1976). Bagdad wciąż pamięta o dawnym władcy. Na mieście mówi się, że wybornie bił kombinację lewy-prawy-lewy sierp. Nie mógł jednak występować w drużynie narodowej, gdyż wyznawał chrześcijaństwo. Rodzina doradziła mu ucieczkę z kraju. Shilaita dotarł do Stanów Zjednoczonych w 1979 roku i próbował wskrzesić karierę bokserską, ale był już za stary. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaczął pracować jako taksówkarz.
Jacyś dwaj hipsterzy kręcą teraz dokument o Shilaicie. Trailer nie wygląda najlepiej. Będzie dużo gadania o tym, jak bardzo Shilaita kocha rodzinę i jak ciężko dla niej pracuje. Do tego podziękowania dla wujka Sama, imigrancka mantra ku pokrzepieniu serc. Rozumiem, że Estaifan jest dobrym człowiekiem, ale zadowolona z siebie dobroć zazwyczaj słabo wypada w dokumentach. Wolałbym skonfrontować Estaifana z ''Chiraqiem''; poznać gorzkie myśli boksera, który uciekł z własnego kraju i trafił do jego amerykańskiej wersji. A może się mylę i rzeczywistość jest ciekawsza niż moje płonne życzenia? Shilaita odwozi ostatniego klienta do biurowca w Śródmieściu i kładzie się spać z uśmiechem na ustach.
Na koniec fragment przewodnika po bagdadzkim muzeum. ''W sali poświęconej starożytności znajduje się terakotowy relief z 2000 roku przed Chrystusem. Płaskorzeźba przedstawia dwóch mężczyzn, najprawdopodobniej boksujących przy akompaniamencie bębnów. Boks powstał w cywilizacji sumeryjskiej, zamieszkującej południową Mezopotamię (dzisiejszy Irak). Należy przyznać, że rywalizacja pięściarzy przewyższa znaczeniem pismo, prawo, koło i matematykę - pozostałe inicjatywy Sumerów. Biorąc pod uwagę wpływ pięściarstwa na ludzkość, żaden wynalazek nie może się z nim równać''.
CZYTAJ I OGLĄDAJ WIĘCEJ NA www.boxrep.eu >>>
Chicago niestety coraz gorzej się prowadzi ;/ kiedyś to było w miarę spokojne miasto , jak na amerykańskie warunki .
A co do trapu , to ja już jestem po fazie , young chop i lex luger w pewnym momencie dobrze mną bujali :D
Ale teraz już wolę Southowe klimaty , UGK for life , Big Krit itp
Kuba Knap to jakiś ewenement , nikt w Polsce nie wjechał tak świeżo na scenę.
Na szczęście już się zmienia i raperzy przestają dymać sample na tysiąc sposobów.