COTTO NIGDY NIE CZUŁ SIĘ LEPIEJ
O tym, że Miguel Cotto (39-4, 32 KO) jest doskonałym bokserem wszyscy wiedzieliśmy od dawna. Co jednak sprawiło, iż cały kunszt portorykańskiego idola ukazał się właśnie w pojedynku z Sergio Martinezem (51-2-2, 28 KO)? Za tym sukcesem stoi osoba szkoleniowca. To Freddie Roach potrafił odpowiednio ustawić Cotto, by wydobyć z niego wszystko to, co "Junito" ma najlepsze.
- Mentalnie Miguel jest teraz w takim miejscu, w jakim ja nigdy go nie widziałem - przyznaje Todd duBoef, szef grupy Top Rank. - Wcześniej zawsze miał problemy w teamie. Freddie wyczyścił atmosferę i wprowadził komunikację.
- Nigdy nie widziałem, żeby Miguel zapytany o to, jak się czuje, odpowiedział "Niesamowicie". Mówił mi, że kluczem jest to, co robi poza ringiem. On ma niesamowite zdolności, zawsze to wiedzieliśmy. Przez większą część kariery miał problemy, bo albo nie miał odpowiedniego teamu, albo mentalnie nie był w odpowiednim miejscu - kończy duBoef, zięć Boba Aruma.
Probuja na sile zrobic z niego kogos, kim nie jest.
Robią z niego gwiazdę bo nią jest,po prostu.
Ja go zawsze uwielbiałem,zawsze mało mówił a więcej robił w ringu.Szacun też dla Marvilli,nie lubię go,ale fajnie się zachował po walce,przyjął porażkę na klatę bez tłumaczeń.
Ostatnio wygral z przecietnym rodriguezem ktory ma rekord 28-6-3! i tak jak wspomnialem z cieniem cienia Maravilli i co, nagle staje sie super mistrzem pokroju Mayweathera, Warda czy Pacquiao?
Bitch plz.
W hurra optymizm lepiej nie popadać i tyle/
Oka,twoje zdanie.
Ja mam nieco odmienne,niektórzy skreślili Cotto po jednym słabym występie z naprawdę dobrym zawodnikiem,Trout to żaden lamus.Maidana też przegrał(jeszcze gorzej) z Aleksandrem,a potem dawał świetne walki.Tak to bywa.
Nie można też wykluczyć, że Cotto okazał się dla Martineza tym, kim Marquez dla Paquiao. Cotto miał zawsze problemy z mańkutami. Z dwoma przegrał (Pacquiao, Trout), z jednym wygrał po ciosach w kule (Judah) będąc wcześniej kilkukrotnie przymroczony, a z jednym o mały włos nie przegrał przez nokaut (Corley), ostatecznie wygrywając z lekką pomocą sędziego. Aż tu nagle walka życia z kolejnym mańkutem. Zaskoczenie roku.
Zobaczyłbym rewanż z Troutem. To by nam wiele powiedziało o rzeczywistej sile Miguela.
Dokładnie! To znakomity bokser nigdy nie unikał walk. Toczył wojny ringowe na wyniszczenie. Zdobyl pasy w 4 kategoriach. Po co na siłe mu umniejszać?
"Szkoda ze Sergio oszukał kibiców ze jest zdrowy"
A co miał zrobić? Odpuścić taką kasę?