CHAVEZ ZOSTAWIŁ ŚLAD NA MARTINEZIE?
Mistrz świata WBC w wadze średniej Sergio Martinez (51-2-2, 28 KO) obiecuje, że w najbliższy weekend pokona kolejnego podopiecznego Freddie'ego Roacha, ale słynny trener z Wild Card Gym nie zważa na słowa "Maravilli" i zapewnia, że Miguel Cotto (38-4, 31 KO) - w odróżnieniu od Julio Cesara Chaveza Jr (48-1-1, 32 KO) - naprawdę trenował do tej walki i będzie to widać w ringu.
- Chavez trenował do tamtego pojedynku przez pięć dni i prawie znokautował Martineza. Był naprawdę blisko. Teraz mam zawodnika, który przez dwa miesiące trenował po sześć dni w tygodniu od piątej rano. To ogromna różnica. Widzieliście mnie na HBO, jak czekałem na Julio Cesara Chaveza Juniora. To się zdarzyło 31 razy, chciałem zamordować tego chłopaka. Byłem tam tylko dlatego, że prosił mnie o to jego ojciec, którego bardzo szanuję. Zawsze mówił, żebym jeszcze poczekał, że Julio się zjawi, ale tak nigdy nie było - wspomina Roach.
MARTINEZ-COTTO W POLSAT SPORT >>>
- Chavez sparował wtedy przez pięć dni, na tarczy ćwiczył przez cztery. Obżerał się Cheeriosami, chodząc w samej bieliźnie po domu. Uwielbiam Julia, to świetny gość, ale jestem zawiedziony, że tamtej nocy nie pokazał, na co naprawdę go stać - dodaje były szkoleniowiec meksykańskiego wojownika.
- Sergio wygrał 11 rund i prawie przegrał przez nokaut w dwunastej. Walczył dobrze, przyznaję to. Myślę, że zostawił wtedy w ringu kawałek siebie, to była dla niego bardzo ciężka batalia. Naprawdę chciał znokautować Julia. Przez całą noc był agresywny. Próbował, próbował i nic z tego nie wyszło. W swojej kolejnej walce wypadł słabo i moim zdaniem stało się tak przez walkę z Chavezem. Według mnie to był ostatni wzlot Martineza - ocenia Roach.
P.S. Choć jak dla mnie walka Cotto z Martinezem jest z założenia bez sensu, za duża różnica gabarytow.
Nie pisze o jego zdolnościach trenerskich tylko o tym, że opowiada jakieś bajki.