ZAPOMNIANE BITWY: PAVLIK vs MIRANDA
19 maja 2007 roku w Memphis w stanie Tennessee rozbłysła gwiazda przyszłego mistrza świata wagi średniej Kelly'ego Pavlika (40-2, 34 KO). Tego dnia „Duch” z Youngstown na ringu w FedEx Forum skrzyżował rękawice z groźnym zabijaką Edisonem Mirandą (35-9, 30 KO) w walce eliminacyjnej do tronu WBC. Po siedmiu brutalnych i wypełnionych potężnymi ciosami rundach kolumbijska „Pantera” została złamana i poddana przez sędziego ringowego. W taki oto sposób amerykański wojownik wdarł się na szczyt.
Pojedynek Pavlika z Mirandą odbył się na gali, gdzie w walce wieczoru wystąpił ówczesny czempion WBC i WBO dywizji średniej Jermain Taylor. Noszący przydomek „Złe Intencje” mistrz z Arkansas zmierzył się z Cory Spinksem, którego pokonał na punkty. Jednak to bitwa „Ducha” z „Panterą” skradła całe show i to o niej mówił potem cały bokserski świat.
Mający wtedy 26 lat Miranda uważany był słusznie za wyraźnego faworyta ekspertów. Ten agresywny bombardier tak tłumaczył swój niszczycielski styl: „Kiedy wchodzę do ringu to zamieniam się w potwora”. Kolumbijczyk był pewny siebie i zamierzał znokautować swojego rywala. „Jeszcze nigdy nie byłem tak zmotywowany. Nie przerwę mojego ataku zanim Pavlik nie padnie na ziemię na dobre!”- odgrażał się ten bezlitosny punczer.
Dla 25-letniego Pavlika był to niewątpliwie najtrudniejszy test w karierze. Chociaż jego wcześniejsze zwycięstwa przed czasem nad solidnymi Leonordem Pierre i Jose Luisem Zerutche napawały obóz „Ducha” optymizmem. Kelly miał na koncie 30 zwycięstw w tym 27 przed czasem i zero porażek. Edison w 29 pojedynkach tylko raz zaznał goryczy porażki. W 2006 roku „Pantera” musiała uznać kontrowersyjnie wyższość Arthura Abrahama, jednak na pocieszenie pozostawał jej fakt, że złamała ulubieńcowi niemieckich kibiców szczękę. Następnie szybki nokaut na Willie Gibbsie i pewne zwycięstwo punktowe nad niepokonanym Allanem Greenem przesądziły o tym, na kogo 19 maja 2007 roku stawiali ludzie u bukmacherów.
„Duch” wokół ringu w Memphis miał za sobą rzeszę wiernych fanów z Youngstown i nie chcąc zawieść ich oczekiwań od pierwszego gongu postawił „Panterze” twardy opór. Kolumbijczyk tylko na to czekał i takie właśnie walki kochał, dlatego rozgorzała zaciekła bitwa. Amerykanin starał się blokować i unikać potężnych bomb Kolumbijczyka, samemu kontrując swoją niszczycielska prawą ręką. Edison co chwilę puszczał swoje pięści w ruch i zakończył to starcie pewny siebie. Kolejna odsłona to następna dawka emocji dla fanów. Jeden z morderczych prawych „Ducha” eksplodował na głowie rywala, jednak chwilę później to „Pantera” wspaniale odpowiedziała mistrzowskim podbródkowym.
Bliźniaczo podobnie do siebie mijały kolejne starcia. Chociaż wraz z upływem minut zaczynała się uwidaczniać przewaga wyższego i niezwykle zdeterminowanego, a przy tym precyzyjniejszego „Ducha”. Jego mordercze ciosy czyniły coraz większe spustoszenie na twarzy coraz bardziej sfrustrowanego i bezsilnego oponenta. W końcu w szóstej odsłonie Kelly ustrzelił Edisona swoim firmowym prawym, następnie przypuścił błyskawiczny szturm i czarnoskóry bombardier osunął się na ziemię. Wyraźnie zraniony Miranda wstał na nogi, ale tuż przed tym zanim arbiter Steve Smoger miał zezwolić na dalsze zmagania, wypluł jeszcze ochraniacz na szczękę, zyskując dzięki temu kilka cennych sekund. Nic mu to jednak nie dało, bo Pavlik dopadł go momentalnie i jego dwa lewe sierpowe ponownie posłały Kolumbijczyka na deski. Twardy Edison i tym razem powrócił, chociaż z trudem, do pozycji pionowej i zdołał dotrwać do zbawiennego gongu, jednak było widać jak wyraźnie odczuł ciosy Amerykanina.
Minuta przerwy tylko odrobinę przywróciła mu sprawność. Zaraz po niej Pavlik zaczął kończyć to, co zaczął przed chwilą, ładując regularnie soczyste bomby w głowę zamroczonego rywala. Mniej więcej w połowie odsłony doświadczony Steve Smoger, który przecież widział w ringu już nie jedno, zdecydował się przerwać to jednostronne bicie. „Bohaterowie upadają, ale później powstają. Ja również powrócę”- stwierdził po tej walce Miranda. Tak też się stało, ten dzielny walczak stoczył jeszcze wiele zaciętych pojedynków i chociaż nigdy nie zdobył mistrzowskiego tytułu, kibice darzą go i darzyć będą należnym szacunkiem.
Jeżeli chodzi o triumfatora walki, to już cztery miesiące później Pavlik zdetronizował Taylora z tronów WBC i WBO, stając się jego pierwszym pogromcą. Niedługo później powtórzył ten wyczyn i „Duch” z Youngstown miał świat u swych stóp. Niestety problemy z alkoholem, kontuzje, Bernard Hopkins i Sergio Martinez, przyczynili się do szybkiego upadku tego świetnego zawodnika.
Tylko o to chodziło.
Z resztą zgoda, byli mistrzowie i mistrzowie.
miał potencjał ale wyparował razem z procentami
Tu się nie zgodzę zarówno B-Hop i Maravilla byli dla Ducha niewygodni. Bo lubili dużo chodzić na boki i mają spory arsenał nie klasycznych ataków. Maravilla też był zdecydowanie szybszy a B-Hop po prostu za sprytny. Pavlik z lepszym trenerem O! to by było coś.
Nic wielkiego.
pavlik był bardzo solidnym zwodnikiem i Panczerem miał jednak pecha że trafił na Swietnie dysponowanego Hopkinsa potem zgubił go alkohol.
a Gołowkin jak bedzie dalej wygrywał to w średniej będzie takim dominatorem jak Hopkins.
lubie ta serie "zapomniane bitwy"
nast. razem moze cos o conn-louis?
Trafił na Hopkinsa , który robił ten motyw i w dodatku większe umiejętności i się skończyło jak skończyło
a Ziemia pływa na grzbiecie wielkiego żółwia