WIELKI MARQUEZ ZDEKLASOWAŁ ALVARADO
W walce wieczoru na gali w Inglewood Juan Manuel Marquez (56-7-1, 40 KO) potwierdził, że nawet w wieku 40 lat wciąż jest znakomitym i groźnym dla każdego bokserem. Legendarny meksykański wojownik udzielił surowej lekcji mocno już wypalonemu Mike'owi Alvarado (34-3, 23 KO), który miał jeszcze w pamięci lanie od Rusłana Prowodnikowa (23-2, 16 KO). Obydwaj zawodnicy lądowali na deskach w drugiej połowie walki, ale po dwunastu rundach "Dinamita" wygrał gładko na punkty (117-109, 117-109, 119-107).
Od pierwszego gongu Alvarado dał sobie narzucić warunki rywala. Jeżeli miał pomysł na walkę, był on kompletnie nietrafiony. Marquez kontrolował tempo i trafiał na głowę lub korpus, a Mike czekał na kontry i nie przejawiał żadnej inicjatywy.
Po trzech rundach "Dinamita" mógł być spokojny. Alvarado był o klasę gorszy i nie wiedział, jak dobrać się do skóry Meksykanina. Dopiero w czwartej odsłonie Mike przypomniał sobie, że ma długi lewy prosty, ale po kilku trafieniach porzucił tę broń i znów zaczął wchodzić na ciosy Marqueza.
W samej końcówce tego starcia Meksykanin mocno wstrząsnął rywalem. Inteligencja i umiejętności Juanmy wygrywały walkę. Alvarado nie umiał i nawet nie próbował wykorzystać przewagi, jaką dawały mu warunki fizyczne, a "Dinamita" robił swoje i coraz bardziej go rozbijał. W siódmym starciu walka nieco się wyrówanała, ale czyste ciosy wciąż zadawał tylko legendarny meksykański mistrz.
W ostatnich sekundach ósmej odsłony Marquez trafił prawym sierpowym z doskoku i posłał Alvarado na deski. Mike omal nie wypadł z ringu, ale pozbierał się i wstał na "8". W kolejnym starciu to "Mile High" odpowiedział nokdaunem i zrobiło się naprawdę ciekawie. Niestety Alvarado nie przycisnął i dał rywalowi wrócić do gry, a w dziesiątej rundzie po prostu unikał walki.
W jedenastym starciu Mike znów miał swój moment i Marquez niemal przysiadł po jednym z ciosów, ale Pat Russell uznał, że tym razem nokdaunu nie było. Amerykanin potrzebował nokautu w ostatniej odsłonie i musiał zdawać sobie z tego sprawę, ale wcale nie szukał wygranej przed czasem i przegrał wysoko na punkty niejako na własne życzenie.
Obecnie naprawdę podziwiam go za serce do wykonywania roboty ZAWSZE na najwyższym poziomie przez tyle lat. Nigdy nie unikał wyzwań, serce w ringu na 100%, aż sam siebie nie rozumiem dlaczego dziś z Alvarado ciągle czułem że to już tylko sztuka dla sztuki.
Co Do walki dużo bardziej mi się podobała Emocjonująca z duża wymianą ciosu oprócz desek pełna kontrola walki lepsza szybkość niż Alvarado można powiedzieć prawie deklasacja.
Sto razy wole walke Marqez czy Pacqiano niż walki owszem bardzo dobrego superdefynsywnego Floyoda którego walki są nudne dla mnie i z chęcią zobaczę ,nawet 5-tą walkę z Pacmanem napewno ja dojdzie do niej będą wielkie emocję.
Brawa też dla Alvarado że wstał po takich deskach gdzie niewiele brakowało by wypadł z ringu i pózniej posadził na deski Manuela.
Dodam od siebie MArqez to legenda on spokojnie może zakączyć kariere nie musi nic udowadniać.
jeden z najwiekszych wojowników która z sercem do walki jesli nie najwiekszy współczesnego boksu
Zubr
To są niedzielni kibicie-nie znają się.
Merchant mówił,że przyjęcie walki na dystans było niewłaściwe.Można na to różnie patrzeć,bo jakby nacierał bardziej,to mógłby być nokaut.Marquez był szybszy i przede wszystkim bił niesamowitymi seriami.I trzeba się zgodzić w pełni z Larrym,że to byłą dramatyczna walka.BRAWO!!!!!!!!!AŻ SIĘ GŁODNY ZROBIŁEM NASTĘPNEJ WALKI.
Arreola zmienił swoją taktykę i wypadł na tym najgorzej.:P
To wszystko ten zbawienny mocz, wiedzialem ku*wa wiedzialem....Spojrzcie na brunatną skore Juan'a, samo sie nie zrobilo, musial zwiekszyc dawki...lol