ZAPOMNIANE BITWY: TRINIDAD vs JOPPY
12 maja 2001 roku jeden z najwspanialszych pięściarzy ostatnich lat Felix Trinidad (42-3, 35 KO) stoczył swoją pierwszą walkę w kategorii średniej. Niesamowity portorykański czempion dywizji półśredniej i junior średniej tego dnia od razu stanął do rywalizacji z ówczesnym królem WBA w limicie 160 funtów - Amerykaninem Williamem Joppym (40-7-2, 30 KO).
Starcie niepokonanego w 39 pojedynkach „Tito” z mistrzem z Waszyngtonu, który legitymował się równie imponującym rekordem 32 zwycięstw i 1 porażki, miało wyłonić przyszłego oponenta dla Bernarda Hopkinsa. „Kat” z Filadelfii miesiąc wcześniej zwyciężył bez problemów Keitha Holmesa i z niecierpliwością oczekiwał na lepszego z powyższej dwójki.
Trinidad przystępował do bitwy w Madison Square Garden w Nowym Jorku jako pogromca takich gwiazd jak chociażby Pernell Whitaker i Oscar De La Hoya. Kilka miesięcy przed walką z Joppym Felix stoczył wspaniałą ringową wojnę z twardym Fernando Vargasem, stopując niepokonanego wówczas zabijakę z Kalifornii w dwunastej rundzie.
Oczywiście faworytem był utalentowany Portorykańczyk, którego siła ciosu i błyskawiczne, momentami nieuchwytne dla oka kombinacje były właściwie nie do obrony dla zwykłych śmiertelników. Eksperci uważali go wtedy za jednego z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe i obserwując walki Trinidada z tamtego okresu, trudno się było z nimi nie zgodzić. Jeżeli chodzi o Joppy'ego, to był zawodnikiem szalenie niewygodnym, wzorującym się na swoim idolu, którym był Ray Leonard. William z pewnością posiadał szybkość „Sugara”, jednak nie dorównywał legendzie siłą uderzenia i odpornością. Tytuł WBA wagi średniej zdobył po raz pierwszy w 1996 roku i po trzech obronach stracił na rzecz Julio Cesara Greena. Jednak Joppy szybko zrewanżował się swojemu pierwszemu pogromcy i kilka miesięcy później odzyskał „swój” pas. Następnie odprawił z kwitkiem siedmiu śmiałków i tak oto 12 maja 2001 roku stanął naprzeciw gwiazdy z Portoryko.
W narożnikach obydwu zawodników znalazły się znane postacie ze świata boksu. Obok Amerykanina stanął mistrz wagi ciężkiej federacji WBC i IBF Hasim Rahman, a Portorykańczyka wspierał czempion WBA John Ruiz. Zarówno jeden jak i drugi nieco wcześniej odnieśli jedne z największych zwycięstw w swoich karierach. Ten pierwszy znokautował Lennoxa Lewisa, a drugi wypunktował Evandera Holyfielda.
Większość ze zgromadzonych wokół ringu w Madison Square Garden 18 tysięcy kibiców liczyło na świetny występ popularnego Trinidada i nie zawiedli się. „Tito” znajdował się wówczas u szczytu formy i błyskawicznie zaczął demolować panującego mistrza. Ubrany w spodenki przypominające te z filmu o Rockym Balboa Joppy padał na deski w rundzie pierwszej, czwartej i ostatecznie w piątej.
O uwielbieniu, jakim cieszył się nowy mistrz świata niech świadczy fakt, że po tym efektownym zwycięstwie gubernator Portoryko zarządził poniedziałek dniem wolnym od pracy, aby kibice mogli dłużej świętować sukces ich ulubieńca.
Trinidad popełnił bardzo częsty błąd bokserów - poszedł o jedną wagę za daleko. Aż dziw bierze ze z hopkinsem był faworytem "
Z Hopkinsem byl faworytem, ale tylko wsprod bukmacherow i ludzi nie znajacych srodowiska. Bylem na walce w MSG w 2001 roku i pamietam doskonlae, ze wiekszosc ludzi z branzy stawiala wlasnie na B-Hopa a nie na Portorykanina. Oczywiscie, rozumiem doskonale iz wczesniejsze walki Tito dawaly co niektorym powody do sadzenia iz Hopkins nie podola, ale to byly tylko pozory dla tych, ktorzy nigdy nie umieli i nie umieja docenic Bernarda.