SĘDZIA - ZAWSZE CICHY, NIE ZAWSZE BOHATER
Po ostatniej większej gali bokserskiej w naszym kraju znów nie wszyscy zgadzali się z punktowymi werdyktami walk. Użalaniem się na sędziów zawodnicy sugerują kibicom, że to jednak mogło wyglądać inaczej. Trzeba jednak zauważyć, że tego typu sytuacje zdarzają się niemal po wszystkich galach i to nie tylko w Polsce. Nawet jeśli zawodnik ma świadomość porażki, to i tak mówi, że nie powinien przegrać tak wysoko. Szczególnie głośno robi się wówczas, kiedy werdykt brzmi 2:1, czyli split decision. Mówiąc krótko, sędziowie punktowi nie mają łatwego życia.
Choć wydawałoby się, że w Polsce zaskakujących werdyktów jest i tak stosunkowo mało, to jednak ostatnio i nasi sędziowie zaczynają tracić zaufanie pięściarzy, a co za tym idzie – w oczach wielu kibiców przestają uchodzić za fachowców. Zaczyna się tak dziać być może dlatego, że mamy modę na walki polsko-polskie, podczas których nietrudno o niezadowolenie przy zaciętej i wyrównanej walce.
Kilka lat temu, kiedy boks zawodowy w naszym kraju na dobrą sprawę – używając terminologii lekkoatletycznej – dopiero co ruszył z bloków startowych, żaden rywal z zagranicy, który był spisywany na straty, a pokazywał dobrą walkę, nawet nie miał okazji, żeby zaprotestować. Były takie walki, które nie musiały, a niektóre nawet nie powinny zakończyć się zwycięstwem Polaka (i choć mam na myśli kilka przykładów, to wolałbym ich nie wymieniać). Tak czy inaczej zastrzeżenia do pracy sędziów punktowych są wręcz normą, ale myślę, że warto zawsze zostawić jakiś margines błędu. Jeśli słyszy się boksera, który kłóci się, że przegrał o jedną rundę mniej niż wskazał to pan X, to jest to z jego strony zwyczajne usprawiedliwianie porażki.
Jak dotąd, mimo kilku dziwnych werdyktów, na polskich galach nie było chyba jeszcze takiego, jak w walce sprzed dwóch lat pomiędzy Brandonem Riosem a Richardem Abrilem. Jeśli ktoś oglądał tamtą walkę, to wie, że Abril zgarniał rundę za rundą tylko po to, żeby przegrać niejednogłośnie. Co więcej – jedyny sędzia, który punktował właściwą walkę, wskazał na Abrila stosunkiem 117:111, a inny, który z kolei ciężko powiedzieć, co oglądał, wskazał jego porażkę 112:116. Był jeszcze trzeci, któremu wyszło 113:115 i przekręt stał się faktem, a w dodatku rozbieżność wyniosła aż pięć pełnych rund bez żadnej remisowej, więc tutaj nie ma już mowy o błędzie, ale zwyczajnie o nieumiejętności wykonywania swojego zawodu. Podobnie jak w przypadku znanej sędziny – pani Ross, która widziała remis w jednostronnej walce Mayweathera z Alvarezem.
Z "ciekawych" werdyktów też słyną gale w Niemczech, gdzie w walkach o mniejszą stawkę miejscowi faworyci często dostają prezent od arbitrów. Dobrym przykładem jest tutaj walka byłego mistrza Europy – Eduarda Gutknechta z Francuzem Tonym Averlantem. Gość do tego stopnia był niezadowolony, że zaraz po ogłoszeniu werdyktu, nie kryjąc oburzenia, opuścił ring.
Natomiast kiedy podczas innej niemieckiej gali Robert Woge nie radził sobie z Ukraińcem Anatolijem Dudczenką, a walkę punktowało dwóch sędziów z Polski, można było mieć nadzieję, że werdykt będzie sprawiedliwy. Tak też było. Nie jest niczym dziwnym, że sędziowie - mówiąc brzydko - sędziują po gospodarsku. Sędziowie sami też często pracują na wzrastający brak szacunku. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że sędzia ringowy zabiera zawodnikowi punkt za ściąganie rywala i daje znak o swojej decyzji każdemu z arbitrów przy stolikach, po czym przy ogłoszeniu werdyktu okazuje się, że zawodnik, któremu zabrano punkt od jednego z sędziów i tak otrzymał ich 60 w walce 6-rundowej? Nijak nie można tego zrozumieć. Kłania się w takich momentach brak etyki zawodowej. Można się z taką czy inną decyzją nie zgadzać, ale skoro dostaję jasny sygnał i go nie respektuję, to burzy to obraz pracy sędziego wynikający z samej definicji tego słowa.
W przypadku arbitrów punktowych zawsze można jednak mieć nadzieję, że gdy się jeden pomyli, to dwóch pozostałych już nie. Jeśli chodzi o sędziów, którzy stoją na ringu i czasem muszą się przy tym nieźle napocić, to i oni mają swoje momenty w historii boksu. Co więcej – jeden z nich przyczynił się nawet do tego, że doszło do prawdopodobnie największej w historii tej dyscypliny sensacji. Mowa o Octavio Meyranie. W ósmej rundzie co najmniej 4 sekundy za długo liczył Jamesa Douglasa, który dwie rundy później znokautował Mike’a Tysona i na stałe zapisał się na karty historii nie bez pomocy sędziego.
Wiele było też nokautów po gongu czy przerywania walk w niekoniecznie odpowiednim momencie (co jak wiadomo często zdarza się w Anglii, gdzie przykładów znalazłoby się bardzo dużo). Nie bez wpadki jest też znany sędzia Joe Cortez, który w walce Floyda Mayweathera z Victorem Ortizem dopuścił do tego, że gdy Ortiz przepraszał rywala za faul, ten go znokautował.
Co do sędziów ringowych, to często zaliczają zwyczajne wpadki, inaczej wygląda sprawa z tymi, którzy punktują. Nigdy nie zdarzy się wynik idealny, ale nie może być tak, że każdy z sędziów widzi coś innego. Dlatego też jeśli boks zawodowy ma być zawodowym nie tylko z nazwy, sędziowie powinni mieć nie tylko jasno sprecyzowane kryteria werdyktu walki, ale przede wszystkim powinni patrzeć na zawodników walczących na ringu, a nie na to, gdzie odbywa się gala. Wtedy może łatwiej będzie się niektórym zawodnikom pogodzić z werdyktem.
Ciszej nad tą trumną...
Federacje prawdopodobnie zamiatają wszystko pod dywan.
To w sporcie jak i w życie,jeśli ktoś się nie weźmie za to i nie założy np. jakiejś ligi sędziowskiej-c brzmi dla wielu absurdalnie-to nigdy nie będzie to sport w pełni uczciwy.Co mają powiedzieć ludzie,którzy w pełni legalnie stawiają zakłady bukmacherskie w Polsce na danego boksera.Miszkin powiedział po walce,że ma nadzieję na odzyskanie swoich 2 tys.,bo on uważa o swoim zwycięstwie i wcale mu się nie dziwie.Ja cenie sobie kontrolę walki i świadomość wygrywania rundy po rundzie i brak oznak kryzysów po ciosach z ciosami prostymi na różne płaszczyzny niż interwały co jakiś czas oraz fizjonomia nie jest bez znaczenia.
Tak jak powiedział Lewis,że rozcięcia częste,podatność na to jest to pewne ograniczenie,które się wlicza w boks zawodowy.
Walka Abril vs Rios to była "wielka szopka"-myślę,że wiele osób tę walkę pamięta.
Ja zawsze zapamiętam walkę Huck vs Arslan.
No i tutaj wymieniony remis z walki "Canelo" vs "Money"-tam nawet pierwsze rundy były dla Floyda,bo miał walkę pod kontrolą i rozpoczynał świetnie lewym prostym,w tamtej walce to raczej 12 runda mogła być dla Saula,ale też punktacja nie był bardzo dobra,a była tylko do zaakceptowani/poprawna.:d
W Polsce poziom sędziowania jest krytycznie zły, ale nie widać żadnej perspektywy na zmianę w tej materii.
Pozdrawiam
kompletnie nie rozumiem czepiania się tamtego liczenia! sędzia nie ma stopera i nigdy nie będzie to dokładnie 8 sekund - było chyba 13. Dodajmy że Tyson liczony był jeszcze dłużej bodaj 15 czy 16 sekund (o ile dobrze pamiętam) więc o stronniczości nie ma mowy.
Jak to jest, że w takim KSW sędziowanie jest ok, a w boksie co rusz to ktoś numer wywija. A to się liczenia nie widzi, a to się liczy do 9., a to się liczy pół godziny, a to się daje 10:8 w przegranej dla boksera rundzie, a to się jakieś komendy z kosmosu wygłasza.
Mam wrażenie, że będąc sędzią nie popełniłbym połowy takich gaf, ale może wydaje się to łatwe tylko teraz jak o tym piszę? Nie wiem.
Pozdrawiam
1. Bradley-Pacman 1
2. Tiberii-Toney
3. Chavez-Whitaker
4. Cintron-Martinez
5. Louis-Walcott
6. Lewis-Holyfield 1
7. Reid-Ottke (i w ogóle większość walk Ottke)
8. Chavez-Randall
9. Schemling-Sharkey 2
10. Leonard-Hearns 2
Chociaż jak tak o tym myślę to przychodzi mi do głowy coraz więcej wałów ale bardzo mało w walkach na wysokim poziomie.
"Dziwnym" czyt. zaskakującym czy też odbiegającym od normy. Czy piszę, że się z tym zgadzam, albo to mi się to podoba? Chyba nie,o czym świadczą dwa ostatnie zdania.
najwiekszy walek jaki widzialem
3-5 walk hucka
toney-peter I
zegan-grigorian
PS. Choć walki z Ramirezem nie widziałem a Afolabiemu i Arslanowi się zrewanżował już uczciwie.
Jest to pewne zaprzeczenie. z jednej strony Cię to brzydzi, a z drugiej piszesz, że to nic dziwnego. Mnie zawsze wałki dziwią i będą dziwić. Ale rozumiem o co Ci chodzi.
E tam, ODLH z TITO wcale takim wielkim wałem nie było. Choć wg mnie też ODLH wygrał i pokazał świetną formę (Na takiego Oscara bym stawiał przeciw Floydowy z ich walki)
wedlug mnie tito wygral jedna z pierwszych 9 rund + napewno 2 ostatnie
huck- ramirez to chyba najwiekszy walk wujka s.
To że Huck - Ramirez to wałek słyszałem wielokrotnie ale jeszcze jakoś siły na obejrzenie niemieckiego miszcza nie miałem. Wystarczy że się do walki Svena kiedyś przekonałem (jedna z najdłuższych godzin w moim życiu :P )
oscar pewny swego zwyciestwa po 9 (lub nawet 10) wygranych rundach zaczal "uciekac" przez ostatnie 2 rundy i nie zadal podczas nich chyba zadnego ciosu....
ale przez pierwsze 9 rund to oscar "zabral tito do szkoly" i wedlug mnie nie ma tam mowy o jakichkolwiek "mocnych" ciosach tito (tzn. takich zeby wygrac runde)
walcott-louis (wlasnie czytam)
lara-williams
no i jedna rzecz - ale tutaj od razu mowie ze to chyba jedna z najtrudniejszych walk do punktowania w historii
LEONARD-HAGLER
Po tej walce zwycięzca miał walczyć z Lennoxem Lewisem o mistrzostwo świata WBC.
Co prawda walka z Briggsem była widowiskowa i emocjonująca,ale wolałbym jednak zobaczyć Foremana z Lewisem.
Twój cytat:"a w której poważnej gali na naszym globie miał przypadek taki jak Rekowski-maccal 1?
A no miał,miał i to jeszcze dziwniejszy przypadek,w dodatku na poważniejszej gali w 1998r.,w której to Ronald "Winky" Wright 38-1-0 stanął w 4-tej obronie mistrzowskiego pasa federacji WBO wagi junior średniej z "Terminatorem" z Namibii,późniejszym mistrzem świata 2-óch kategoriach wagowych i po dziś dzień jednym z niewielu niepokonanych mistrzów świata Harry Simonem 16-0-0(rekordy wtedy).
Walka trwała 12 rund,po których sędziowie typowali :
Rassie Erasmus 117-113 dla Simona
Oliver Palomo 114-114
Julie Lederman 114-114 (córka Harolda Ledermana-HBO),(ostatnio sędziowała Adamek vs. Glazkov)
W takim przypadku mistrzem świata pozostał Ronald 'Winky' Wright.
No i co?
No i Ronald poszedł do szatni,zdjął rękawice,rozwiązał bandaże,udzielał wywiadu,a tu przyszedł gość i oznajmił mu,że jednak pani Lederman się pomyliła,skorygowała punktacje na 115-113 dla Simona i musi oddać pas...xD...to dopiero były jajca...Ronald się wkurw@ł ,powiedział,że tak nie wolno,nie wolno zmieniać punktacji po walce,powiedział,że nie przyjmuje tego do wiadomości,że dalej jest mistrzem świata,nie wyszedł z powrotem do ringu i pojechał prosto do hotelu...
Harry Simon obronił ten pas,czyli pas WBO wagi junior średniej jeszcze 4 razy.
W 2002r. zdobył pas WBO w wyższej kategorii,czyli średniej i w tym samym 2002r uczestniczył w wypadku samochodowym,w którym zginęły 3 osoby.
W 2005 r został uznanym winnym doprowadzenia do śmierci tychże osób i poszedł do więzienia na 2 lata.
Po wyjściu z więzienia stoczył jedną walkę w 2007r.,potem dwie w 2010r.,jedną w 2012r. i dwie w 2013r.
Dzisiaj ma 42 lata i pozostaje niepokonanym mistrzem świata z rekordem 29-0-0,21KO.