POWRÓT KRÓLA

Po sześćset siedemdziesięciu dwóch dniach Manny Pacquiao (56-5-2, 38 KO) odzyskał pas, którego tak naprawdę nigdy nie stracił. Parafrazując Drew "Bundiniego" Browna - "Król wrócił do domu, aby dosiąść tronu". Po fantastycznej walce pokonał Timothego Bradleya (31-1, 12 KO). Mimo zapowiadanych nokautów z obu obozów, byliśmy po raz kolejni zdani na opinie sędziów punktowych. Jednakże tym razem nikt (na szczęście) z decydujących o wyniku pojedynku nie miał wady wzroku i otrzymaliśmy sprawiedliwy werdykt. Nareszcie.

Amerykanin poniósł dzisiaj pierwszą porażkę na zawodowych ringach. Po prezencie, jaki otrzymał niespełna dwa lata temu, stoczył niezwykle zaciętą walkę z Rusłanem Prowodnikowem oraz meksykańskim mistrzem kontry i przekleństwem Manny'ego – Juanem Manuelem Marquezem. Kolejną jego obroną był rewanż z "Pacmanem". Dziś w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas musiał jednak uznać wyższość małego człowieczka z Filipin.

PACQUIAO NIE ZOSTAWIŁ WĄTPLIWOŚCI >>>

Manny Pacquiao powrócił na bokserski szczyt. Mimo że nie jest już tak dobry jak kiedyś, to w dalszym ciągu znajduje się w czołówce najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe. Po niezwykle zaciętym i remisowym początku pojedynku, Pacquiao przejął kontrolę w drugiej części walki i w wyraźny sposób pokonał Bradleya. Tim wyraźnie osłabł kondycyjnie, co było spowodowane duża ilością przestrzelonych mocnych ciosów. Choć dawny zwierzęcy zew Filipińczyka się nie pojawił, starczyło to na pokonanie "Pustynnej Burzy". "Pacman" tym samym zrobił milimetrowy kroczek na kilometrowej drodze do walki z najlepszym bokserem P4P, niepokonanym Floydem Mayweatherem Jr (45-0, 26 KO).

Kandydat do walki roku nie zawiódł naszych oczekiwań. Miliony przed telewizorami i 15 601 świadków tego starcia w hali w Światowej Stolicy Rozrywki otrzymało produkt najwyższej jakości. My zaś, czy chcemy tego, czy nie – musimy "oddać cesarzowi, co cesarskie". Król wrócił.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Krzych
Data: 13-04-2014 10:16:03 
"Po sześćset siedemdziesięciu dwóch dniach Manny Pacquiao (56-5-2, 38 KO) odzyskał pas, którego tak naprawdę nigdy nie stracił"

W walce z Bradleyem owszem nie stracił bo nie był już wtedy mistrzem, mistrzem był Marquez po ich trzeciej walce.
 Autor komentarza: fadfaa
Data: 13-04-2014 10:35:08 
@Krzych

Kwestia sporna. Ja punktowałem Marquez-Pacquiao 3 114:114. Walka była bliska, część dziennikarzy widzialo zwyciestwo Pacmana, czesc Dinamity. Na bokser orgu tez sa tacy, ktorzy maja odmienne zdanie kto ta trzecia walke wygral.
 Autor komentarza: milek762
Data: 13-04-2014 10:56:48 
Walke obejżałem w powtórce Pacman wygrał zdecydowanie jak najbardziej zasłużenie, punktacja 117- 111 jest oki.z początku przez 2 rundy Bradley próbował nawiąząć walkę od 5 czy 6 Pacman zaczoł kontrolować walke. Widać że po nokaucie od Marqeza walczył ostrożnie myśle po tym nokaucie nie ma tej agresji fajnie że Bradley przyznał się że zasłużenie przegrał.
Mam nadzieje że odżyj ą spekulacje co do walki z Maywetherem
nie Lubie Maywethera za cwaniakowanie i całokształt ( ale jest świetny) i byłby nieznacznym faworytem w walce z Pacmanem ale to byłby najtrudniejszy przeciwnik dla niego

Fadfa nie pisz bzdur o remisie ślepy to do okulisty
 Autor komentarza: khorne
Data: 13-04-2014 11:28:40 
W moim odczuciu 5 albo 6 (już nie pamietam) rund przewagi dla Pacmana. Walka jak to każda walka z Pacmanem - rewelacyjna ;)
 Autor komentarza: khorne
Data: 13-04-2014 11:29:44 
No i jako psychofan Paca musze niestety dodać, ze Pacman sie zmienil. Chyba rzeczywiscie nie ma juz tego blysku. Lata i wojny robia swoje
 Autor komentarza: wojt986
Data: 13-04-2014 16:11:08 
manny ryzykuje mniej i dlatego to tak wygląda Boi się nokautu...
 Autor komentarza: UshiroTobi
Data: 14-04-2014 10:27:20 
no niestety,nie jest to już ten sam Pacman :)
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.