PACQUIAO NIE ZOSTAWIŁ WĄTPLIWOŚCI I WZIĄŁ REWANŻ NA BRADLEYU
Manny Pacquiao (56-5-2, 38 KO) nie jest już tym samym zawodnikiem co kiedyś, ale nawet 35-letni Filipińczyk okazał się dziś wystarczająco dobry, by po raz drugi wyraźnie pokonać Timothy'ego Bradleya (31-1, 12 KO) i odzyskać tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej.
Amerykanin rozpoczął walkę znakomicie i po pierwszych minutach wydawało się, że "Pacman" ma problemy z dobraniem mu się do skóry. Manny przypomniał jednak światu, że jest wielkim wojownikiem i znakomitym atletą, a mylą się ci, którzy nazywają go bokserem jednowymiarowym.
W drugiej rundzie Pacquiao dwa razy trafił mocnym lewym prostym i pod Bradleyem ugięły się nogi, ale w końcówce Timothy odpowiedział niebezpiecznym prawym. W trzecim starciu w ringu rozgorzała prawdziwa wojna na wyniszczenie. Większe spustoszenie siały ciosy Pacquiao, ale Bradley nadrabiał ambicją i skupił się na bombach mierzonych w korpus.
Czwarta odsłona była najlepszą w wykonaniu Bradleya. Mistrz atakował i wyraźnie szukał bezpośredniego prawego. Po jednej z takich bomb pod Filipińczykiem na moment ugięły się nogi, Manny postanowił więc nieco odpuścić i dojść do siebie, co bardzo mu się opłaciło, bo po gongu rozpoczynającym kolejne starcie wrócił do gry i przejął kontrolę nad wydarzeniami.
Bradley dostał ostrą reprymendę po oddaniu szóstej rundy, w której poza świetnymi obronami nie pokazał wiele i w siódmym starciu ruszył już ostro do przodu. Taktyka się nie opłaciła, bo po kilkudziesięciu sekundach mistrz nieco się wystrzelał, a Pacquiao to wykorzystał i zarzucił go efektownymi seriami przy linach. Przy jednej z nich Bradley wyglądał na zranionego, ale po krótkim klinczu doszedł do siebie i po chwili znów zapraszał Manny'ego do ataku.
Obydwaj postanowili nieco odpocząć w ósmej odsłonie. Do przodu szedł Filipińczyk, ale "Desert Storm" szukał luk w jego defensywie i od czasu do czasu trafiał ciosami na dół. "Pacman" też nie kwapił się do ataku, ale to on zadał najlepszy cios - swój firmowy lewy prosty na szczękę, który mógł zrobić wrażenie na sędziach.
W dziewiątej rundzie wymiany znów wygrywał Manny, a w dziesiątej już całkowicie panował nad wydarzeniami w ringu i kilka razy trafiał naprawdę potężnie. Znany z serca do walki Bradley przegrywał, ale nie poddawał się i wciąż usiłował wciągnąć Filipińczyka na bombę z prawej ręki, jaką Manny'ego znokautował kilkanaście miesięcy temu Juan Manuel Marquez. Bez skutku.
Bradley pozostawał w głębokiej defensywie również w jedenastym starciu, ale Manny czuł, że ma niepodważalną przewagę i nie miał ochoty podejmować zbędnego ryzyka. Były więc wymiany prostych przednią ręką (trafiał zarówno Bradley jak i Pacquiao), ale niewiele więcej. Mistrz potrzebował nokautu przed ostatnią odsłoną, lecz również i tę rundę wygrał Pacquiao, który bił mocniej i przede wszystkim celniej. W samej końcówce doszło do zderzenia głowami, po którym na policzku Filipińczyka pojawiła się krew, ale nie zmieniło to już niczego i "Pacman" mógł się cieszyć ze słodkiego odwetu. Sędziowie tym razem nie zawiedli i punktowali 116-112, 116-112 i 118-110 - jednogłośnie dla nowego-starego mistrza świata, który tym oto sposobem wrócił do pierwszej trójki rankingu P4P.
Potem przewaga Pacmana już wyrazna, sam co prawda oberwał kilka razy dość solidnie, ale znacznie więcej ciosów zainkasował Tim, który wyglądał mi na kiepsko przygotowanego kondycyjnie.
Ogólnie Punktacja 116-112 lub 117-111
Ktoś tu chyba postawił kaskę na Bradley'a. :P Pierwsza połowa walki była bardzo niepokojąca, póki Bradley miał kondycje to robił co chciał prawie, a Pacman spóźniał się i brakowało precyzji ciosu. Dobrze, że zakończyło się to tak, a nie inaczej.
Do połowy walki wszystko szło ok, był remis, Pacquiao zasypiał więc Tim postanowił przestać walczyć i pozbierać trochę ciosów przy linach, sprowokować Pacmana do agresywnego stylu, który udało mu się zneutralizować i zaprzepaścić w ten sposób resztę walki... A wystarczyło tylko boksować po tej 6 rundzie... Bardziej Bradley przegrał niż Pacquiao wygrał.
Nigdy nie postawiłem na nikogo pieniędzy i nie postawię. Po prostu mówię jak jest, Bradley przegrał przez kompletny kretynizm.
Pod warunkiem że Bradley zmieni promotora.
Myślę że Tim przez przestrzelone ciosy, a także zapewne spore zrzucanie wagi miał tak słabą kondycję.
W tej chwili Pacman nie ma już szans z Mayweatherem, Ringowe wojny, większa ilość walk, kilka nokautów które zaliczył, a także dużo słabsza obrona od Floyda byłaby kluczowa.
Oczywiście styl robi walkę i być może Mayweather z dobrze dysponowanym Mannym zadającym kombinacje by sobie nie radził, czy miał ogromne problemy, ale szczerze, nawet jako fan Pacmana, w to nie wierzę.
Gdyby to był 2009-2011 rok, to stawiałbym 50 na 50, teraz 75 - 25 dla Floyda.
Manny czeka na wygranego z Alvarado - Marquez, a Tim albo nie wraca do 140, albo niech sie odbuduje z takim Riosem
Czy Pacqiao wyraźnie gorszy niż wcześniej? Może i tak, ale "styl robi walkę" a Bradlej bardzo śliski, ruchliwy i odporny na ciosy. Many lepiej wypada na tle oponentów większych, ale mniej mobilnych. Czy Bradley wyraźnie lepszy niż za pierwszym razem. Nie sądzę. Miał klucz do zwycięstwa - atak ( to, co robił na początku walki - Pacqiao w obronie jest bez porównania gorszy ( w ogóle można powiedzieć, że defensywę ma dość słabą) niż w ataku. Trzeba go było nadal mocno naciskać. Zabrakło kondycji. Walka z Floydem ciekawa o tyle, że Floyd w ataku jest taki sobie. Więc byłaby konfrontacja wybitnej defensywy i b dobrego ( choć już nie takiej jak w czasach świetności Pacqiao )ataku. Np.konfrontacja Bradleya z Floydem - moim zdaniem - mniej ciekawa. Wszystko, co umie Tim, umie i Floyd, tylko że dużo lepiej.
Pacman mimo że dalej w formie to chyba niestety to nie jest ten zawodnik co przed walki z marqezem a szkoda bo w formie z Cotto czy Margarito nawet byłby dużym zagrożeniem dla cwaniaka Maywethera.
Bradley cóż powiem krótko nie odkryje Ameryki 2 razy przegrał z Pacmanem Sedziowie drukarze dali mu pierwszą walke
Remisowa ? Od 7 rundy Bradley rozrzedzał powietrze.
Nie za bardzo rozumumiem taktyke Bradley z tymi wygibasami z opuszczonymi rekami. Czy on chcial wciagnac Pacman w pulapke, aby go poteznie skontrowac?
Wiadomo, ze Bradley ma granitowa szczeka, jak tez doskonale przygotowanie fizyczne. Napewno nie ma nokautujacego ciosu. Czy nie lepiej by bylo forsowac tempo walki starajac sie zajechac fizycznie starszego o 5 lat rywala?
FLOYD by ZMIELIŁ pacmana obecnie. Nie ta liga.