MACCARINELLI: KONTUZJA PO ZDERZENIU GŁOWAMI, CHCĘ REWANŻU
- Enzo musi teraz usiąść, trochę ochłonąć i podjąć na spokojnie decyzję o tym, co chce dalej zrobić ze swoją karierą - stwierdził Gary Lockett, który w sobotni wieczór zabronił trenowanemu przez siebie Enzo Maccarinellemu (38-7, 30 KO) wyjść do szóstej rundy z powodu okropnej kontuzji oka.
Walijczyk dzielnie stawiał czoła Jurgenowi Brahmerowi (43-2, 32 KO), lecz słaba pierwsza runda w jego wykonaniu zadecydowała o wszystkim. Oko puchło coraz bardziej, a krótkie zrywy nie wystarczyły na tak doświadczonego pięściarza jak Niemiec. Pojawia się tylko pytanie, co by było, gdyby "Macca" walczył dalej bez tej kontuzji?
- To był wyjątkowy pech, tym bardziej, że wszystko stało się już na samym. Wyglądało to bardzo źle, jednak chciałem dać Enzo szansę, gdyż na nią sobie zasłużył. Po piątym starciu uznałem, że szanse się wyczerpały i trzeba to przerwać. Jego twarz była już zbyt opuchnięta - przyznał szkoleniowiec.
- Naprawdę wierzę, że gdyby nie taki obrót spraw to mogłem pokonać Brahmera. W pewnym momencie już go nie widziałem kiedy szybko się poruszał, ale i tak dwa bądź trzy razy zdołałem go zranić - uważa były mistrz kategorii cruiser.
- Kontuzja powstała po zderzeniu głowami, a nie po czystym ciosie. Tak niestety bywa, gdy naprzeciw siebie stanie bokser normalnie ułożony z mańkutem. Zderzyliśmy się już po około minucie - relacjonuje Maccarinelli. - Bardzo chciałbym teraz rewanżu - zakończył. Tylko wydaje się mało realne, by Enzo taką okazję dostał dopóki nie pokona kogoś naprawdę mocnego...