STEVENS NIE CHCE REWANŻU Z JOHNSONEM
Curtis Stevens (27-4, 20 KO) nie zamierza dać rewanżu Tureano Johnsonowi (14-1, 10 KO). W nocy z piątku na sobotę „Showtime” przegrywał z pięściarzem z Bahamów na punkty, aż w dziesiątej rundzie trafił go mocnym lewym sierpowym, poprawionym serią przy linach, po której sędzia – zdaniem wielu obserwatorów zbyt wcześnie – przerwał walkę.
- Trzeba iść naprzód. Wygrałem, nie obchodzi mnie, czy on prowadził na punkty czy nie. Pozbyłem się kolejnego rywala. Zrobiłem to, co do mnie należało – powiedział 29-letni Amerykanin, zaznaczając jednocześnie, że przeciwnik pokazał się z dobrej strony. - Stoczył bardzo dobrą walkę, nie kwestionuję tego. Jego akcje pewnie wzrosły – stwierdził.
Stevens chce jak najszybciej powrócić do rywalizacji o najwyższe stawki. Tymczasowo wykluczył go z niej Giennadij Gołowkin, który w listopadzie ubiegłego roku porozbijał Amerykanina, zmuszając w końcu narożnik do poddania swojego zawodnika między rundami. Pięściarz z Brwonsville ma już jednak na radarze kolejne duże nazwiska.
- Chciałbym boksować z Peterem Quillinem, Jamesem Kirklandem, tego typu pięściarzami – oznajmił.
Stevens to niezly bokser, ze silnym ciosem, ale obaj Golovkin oraz Johnson pokazali jak z nim wygrac.
Stevens nie chce rewanzu, bo by przegral z mniej doswidczonym rywalem, no I przestal sie liczyc jako kandydat do duzych walk.