PRZYPOMINA SIĘ MIKE JONES

Dwa lata temu Mike Jones (26-1, 19 KO) ocierał się o czołówkę wagi półśredniej. Rosły bokser z Filadelfii wywalczył sobie miano oficjalnego pretendenta do tytułu IBF i przez dziewięć rund deklasował groźnego Randalla Baileya (44-8, 37 KO), ale w dziesiątej odsłonie podstarzały super puncher w końcu go złapał, a w jedenastej byliśmy świadkami ciężkiego nokautu na Jonesie po kapitalnym podbródkowym weterana.

Później "M.J." zniknął z pola widzenia. Pokłócił się z promotorami i od czerwca 2012 roku nie był w ringu, a przecież przed walką z Baileyem wróżono mu, że wkrótce może dostać szansę od samego Manny'ego Pacquiao (55-5-2, 38 KO). Teraz Jones mówi w wywiadzie dla FightHype.com, że chętnie wznowi rozmowy z Top Rank i wystąpi na jednej z gal w Las Vegas, ale podobno grupa Boba Aruma nie ma ochoty rozmawiać z krnąbrnym pięściarzem. Finał tej historii może być jednocześnie finalnym rozdziałem kariery Mike'a.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.