STEVENS Z NIEPOKONANYM JOHNSONEM
Curtis "Showtime" Stevens (26-4-0, 19 KO) jest jedną ze sztandarowych postaci stajni Main Events. Niestety boleśnie przekonał się o tym na własnej skórze nasz Przemek Majewski. Amerykanin natomiast kolejny pojedynek ma zaklepany już na 4 kwietnia, poprzedzając główną walkę wieczoru - Cunningham vs Mansour.
Rywalem niedawnego pretendenta do tytułu w wadze średniej będzie niepokonany Tureano Johnson (14-0-0, 10 KO).
- To moja praca. Lubię często występować, a dłuższe przerwy mi nie służą. Mam nadzieję, że w tym roku zaboksuję łącznie sześć razy. Jestem znów tym samym Curtisem co kiedyś. Wygląda na to, że mój rywal też lubi walczyć, jest agresywny, więc może będzie to wojna cios za cios - powiedział pogromca dwóch Polaków, wspomnianego już Majewskiego oraz Piotra Wilczewskiego kilka lat wcześniej.
- Chcę podziękować Main Events oraz mojemu promotorowi za zorganizowanie tego pojedynku. Za mną długa, krwawa droga, a ja prosiłem o tego typu wyzwania. W boksie dużo łatwiej o słowa niż o czyny, dlatego do tej pory nikt nie chciał ze mną się spotkać. Dla Curtisa mam wiele szacunku. On potrafi naprawdę mocno uderzyć, a w ringu był już z najlepszymi na świecie, mimo wszystko mnie nie pobije. Może nie jestem najlepszym technikiem, za to uwielbiam wymieniać mocne ciosy - odgraża się anonimowy póki co Johnson.
Jeśli Chavez dałby rade jeszcze raz zbić do średniej wagę do chciałbym właśnie zobaczyć go z Gołowkinem. Wtedy Kazach stanąłby naprzeciw zawodnikowi, który potrafi przyjąć cios i oddać. A co najważniejsze GGG nie miałby przewagi w warunkach fizycznych.
Chociaż w wadzie super średniej widziałbym obecnie, na ten czas 50 : 50 Chavez : Gołowkin.
Jakie 50:50? Na sparingach Gołowkin lał Chaveza jak psa.
Przemek chciał w pierwszej rundzie z nim rozmawiać a on zaczął go bić i go oszukał