RAMIREZ: MOŻEMY WALCZYĆ NAWET NA KSIĘŻYCU
Niespełna dwa miesiące pozostały do pojedynku o wakujący pas WBC w wadze ciężkiej pomiędzy Chrisem Arreolą (36-3, 31 KO) a Bermane’em Stiverne’em (23-1-1, 20 KO). Ten pierwszy dzisiaj wyrusza na obóz przygotowawczy do San Diego i trener Henry Ramirez wierzy, że dzięki ciężkiej pracy 10 maja jego podopieczny zrewanżuje się Kanadyjczykowi za porażkę z kwietnia ubiegłego roku.
- Chris rozpoczął już treningi, od dwóch miesięcy pracuje trzy dni w tygodniu. W poniedziałek zaczynamy właściwe przygotowania w San Diego, wkrótce będą pierwsze sparingi i zanim się obejrzymy, będzie już 10 maja. Nie mogę się doczekać tego dnia. Jestem bardzo podekscytowany, Chris również. To na pewno nie będzie spacerek, Stiverne to twardziel, ma szybkie ręce, jest dobrze wyszkolony i potrafi mocno uderzyć. Będziemy jednak na to wszystko gotowi – zapewnia szkoleniowiec.
Pierwsza walka odbyła się w Kalifornii, a więc na terenie pochodzącego z Los Angeles Arreoli. Lokalizacja drugiej nie jest jeszcze znana, ale Ramirez przekonuje, że nie ma to najmniejszego znaczenia.
- Cieszymy się po prostu, że jest już ustalona data i możemy się przygotowywać. Nie obchodzi mnie miejsce walki. Możemy boksować w Nowym Jorku, nawet na Księżycu. W ogóle mnie to nie interesuje – stwierdził.
Na ksiezycu walka z pewnoscia by sie wyrownala, Chris nabralby "lekkosci" na nogach......
Ja ćwiczę 5-6 dni w tygodniu.
To nie jest nawet "beka" - zawodnik, który chce zostać MŚ w boksie zawodowym trenuje do jednej z najważniejszych walk w życiu trzy razy w tygodniu. Potem obóz, czyli pewnie wskoczą na zabójcze 5 treningów tygodniowo (z czego dwa treningi to wzmacnianie szczęki w KFC).
Ludzie, którzy trenują dla własnej satysfakcji i nie startują w zawodach ćwiczą ciężej. ;) Po stylu wypowiedzi wnioskuję, że "3 razy w tygodniu" to i tak nieźle jak na Arreolę - trener taki dumny. :D