MANSOUR O WALCE Z CUNNINGHAMEM
Wobec słabości amerykańskiej wagi ciężkiej za oceanem coraz częściej porównuje się Amira Mansoura (20-0, 15 KO) do legendarnego mistrza wagi średniej, Marvina Haglera. W zeszłym roku zanotował cztery zwycięstwa, wyzywał do walki całą czołówkę - w tym kilkukrotnie naszego Tomka Adamka (49-2, 29 KO), aż w końcu doczekał się swojej szansy i 4 kwietnia podczas gali w Filadelfii zmierzy się ze Steve'em Cunninghamem (26-6, 12 KO). 41-letni pięściarz z Wilmington wierzy, że jeśli pokona byłego dwukrotnego mistrza świata kategorii cruiser przed czasem, udowodni tym samym, że stać go na więcej niż na przykład Polaka.
Kariera Mansoura dwukrotnie była przerywana przez pobyt w więzieniu. Raz była to dłuższa odsiadka, za drugim razem skończyło się na kilku miesiącach. Mimo wszystko Amerykanie - trochę z przymusu, wierzą w podobno ogromną siłę ciosu swojego rodaka. Starcie z Cunninghamem powinno dać odpowiedź na pytanie co do realnych możliwości Amira, ale ten sam przyznaje, że Steve to jego znajomy i nie będzie w tej walce wspólnej niechęci.
- Kiedy wyszedłem na wolność po ośmiu latach to właśnie Steve był pierwszym facetem, z którym sparowałem, choć nie jesteśmy też jakimiś bliskimi przyjaciółmi. To był udany trening, a nie wiedziałem co mnie czeka. Po sparingu poszedłem do szatni i aż się popłakałem. Zdałem sobie bowiem sprawę, że nie jest źle i wciąż mogę walczyć o mistrzostwo - wspomina Mansour.
W jego narożniku stanie Moses Mosley, który współpracował z nim w każdej z dwudziestu walk - zarówno tych przed odsiadką jeszcze w 1997 roku, jak i po wyjściu na wolność. Mansour jest zdeterminowany i przekonany o swoim zwycięstwie, wciąż licząc na pojedynek z naszym "Góralem".
- Na pewno nie dam się wypunktować samym lewym prostym. Co prawda wciąż twierdzę, że Cunningham pokonał Adamka w drugim pojedynku, to ze mną będzie musiał zrobić zdecydowanie więcej niż w potyczce z Polakiem jeśli zamierza mnie pokonać. Mam już na obozie dwóch sparingpartnerów przypominających stylem mojego rywala. Jestem spokojny o swoją formę i kondycję, a jeśli promotorzy Adamka zmienią zdanie, to możemy się spotkać w następnej walce - zakończył "Hardcore".
Zgadzam się, że Cunn może wypunktować Amira o ile nie zostanie mocno lub celnie trafiony.
Ponad 105kg mięsa, to raczej nie mały, bardziej niski. Mały, to jest Cunn. Co do reszty wypowiedzi, w pelni sie zgadzam. Dla mnie faworytem tej walki jest Cunn, Monsour to taki Walker, bardzo silny, bardzo przeciętny technicznie, kowadło w ręce. Sporo niższy, ale chyba mniej szklany. Jeśli Cunn wyjdzie z nastawieniem na ładny techniczny boks, walkę w dystansie i "uciekanie", to spokojnie wypunktuje Mosoura.
Ale musi uważąć żeby nie trafić bo to grozi napewno deskami a może i nokutem!
Nie mam pojęcia w czym on Ci Jenningsa przypomina. Przecież to zupelnie inny zawodnik, bazujący na zupełnie innych elementach. Monsour to siła, ciągły pressing i szukanie pojedyńczego uderzenia. Jennings to ścisla garda, kontry, żelazna kondycja, zamęczanie przeciwnika, serie kilku ciosów zadawane w półdystansie. Zupełnie inni zawodnicy.
Jakie 105kg mięsa? Zazwyczaj waży ~101kg. Ma tylko 185cm wzrostu i 188cm zasięgu, czyli mały jak na wagę ciężką. Ma niezły cios ale jak go ktoś dobrze potrzyma na dystans to za dużo nie zrobi (jak w walce z Pricem lub Harrisem).
W ostatniej walce ważył 104kg, z Gavernem jakieś 106, poprzedio jakieś 103-104kg. Kawał chlopa z niego, ale niski.