TYM RAZEM BEZ WĄTPLIWOŚCI - CHAVEZ ZNÓW LEPSZY OD VERY
Pod koniec września zwyciężył Julio Cesar Chavez Jr (48-1-1, 32 KO), choć zdaniem wielu to właśnie ręka Briana Very (23-8, 14 KO) powinna powędrować w górę. Tym razem syn legendarnego "Cesarza" miał rozwiać wątpliwości i potwierdzić, że gdy przyłoży się na poważnie do treningu jest w stanie zdobyć jeszcze pas jednej z czterech najważniejszych organizacji.
Chavez dobrze rozpoczął ten wieczór. Cofając się z luzu kilka razy skontrował i zapisał pierwszą rundę na swoją korzyść. Na początku drugiej rozpoczął ciekawymi akcjami po dole, jednak potem dwukrotnie zainkasował prawym krzyżowy Very. W trzeciej obaj nie szczędzili sobie mocnych uderzeń, a w ringu zrobiła się mała "wojenka". Pięściarze ostudzili nieco zapędy kibiców po przerwie, ponieważ czwarta odsłona była przepełniona klinczami i dopiero na samym finiszu Meksykanin ulokował czysty cios w bliskim półdystansie.
Sędzia ringowy miał trochę roboty w piątym starciu. Panowie nie szczędzili sobie wzajemnych fauli, lecz z drugiej strony ta wzajemna niechęć pchała ich w otwarte wymiany i znów było ciekawie. Obraz walki nie zmieniał się, choć dysponujący lepszym zasięgiem ramion Chavez coraz częściej przechodził z ulubionego półdystansu na dalszą odległość, skąd trafiał długim prawym. Pod koniec siódmej rundy osiągnął wyraźną przewagę, ale Vera przyjął wszystko z uśmiechem na twarzy. Była to jednak dobra mina do złej gry. "Cesarz Junior" systematycznie go przełamywał, coraz częściej trafiał, a dodatkowo Amerykanin został ukarany odjęciem punktu w ósmym starciu za ściąganie.
Vera zmobilizował się, podkręcił tempo, dzięki czemu rywalizacja w dziewiątej rundzie znów trochę się wyrównała. Brian wykazywał niezwykły chart ducha, ale to Meksykanin rozdawał karty w ostatnich minutach. W jedenastym starciu trafił potwornie mocnym prawym krzyżowym na czubek brody rywala, a Vera mimo wszystko ustał i za moment jeszcze starał się oddać. Rozluźniony Julio pozwolił sobie na "pajacowanie" w ostatnich sekundach, zdając sobie sprawę z przewagi wypracowanej wcześniej.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali zdecydowanie zbyt nisko 114:113 i już rozsądniej - dwukrotnie 117:110, wszyscy na korzyść Chaveza.
Vera był po prostu za słaby boksersko, żeby to wygrać, choć swoje momenty miał + szacun za twardy łeb.