REKOWSKI: WALCZĘ Z KIMŚ, KTO NIGDY NIE LEŻAŁ
- Oliver to twardy pięściarz. Ma dobrą defensywę, dlatego muszę uważać na jego ataki z obrony, umiejętnie poruszać się, być czujnym. Wypowiadam się o nim z szacunkiem, ale tylko przed walką. W ringu szacunek pójdzie na bok, trzeba będzie ostro boksować - powiedział w rozmowie z Super Expressem Marcin Rekowski (12-0, 10 KO), który jutro w Opolu zmierzy się z Oliverem McCallem (56-13, 37 KO), próbującym pościć swojego syna za zeszłoroczną porażkę z rąk popularnego "Reksa".
- Ojciec na pewno bardzo to przeżył, ale taki jest boks. Ja mogłem skończyć tak samo. Myślę, że pan Oliver był bardziej zmotywowany do treningów, ale w ringu będzie profesjonalistą. To będzie trudniejsza walka, bo teraz walczę z kimś, kto nie tylko nigdy nie leżał na deskach, lecz także nie miał w ringu nawet rozcięcia nad okiem - dodał polski "ciężki". Dziś podczas ceremonii ważenia Marcin okazał się lżejszy od dawnego mistrza królewskiej kategorii o blisko osiem kilogramów.
Nigdy jakimś pupilkiem publiczności czy promotorów nie był, szkoda że w późniejszym etapie kariery nie miał pleców jak np. nasz Gołota i nie powalczył już o mistrzostwo świata. Ruiza czy Brewstera gdy byli mistrzami mógłby przełamać, a i z K2 byłoby ciekawie go zobaczyć te 6-8 lat temu.
dziwny człowiek ale bokser więcej niz dobry
Pan McCall jest bardzo emocjonalną personą.
Mcall w czasach swietnosci wagi ciezkiej byl bokserem dobrym..wyroznial sie mega szczena, ciosem i dobra defensywa..wybitny nie byl..zaliczal porazki, chocby z takim Orlinem Norrisem, ktory przed Tysonem uciekal z ringu..do tego problemy z narkotykami, alko i psychiczne..to ze byl mistrzem swiata to absolutny przypadek..o czym swiadczy rewanz..Nie zmienia to jednak faktu ze dzis Mcall w swoim prime na pewno bylby w pierwszej 15 rankingow..