HOPKINS: WIELU ZAWODNIKÓW NIGDY NIE WRACA PO HIPNOZIE ODE MNIE
49-letni Bernard Hopkins (54-6-2, 32 KO) to bez wątpienia wybryk natury. Nie dość, że ten ringowy weteran jest jednym z najwybitniejszych mistrzów w historii wagi średniej, to jeszcze od prawie ośmiu lat uczy boksu utalentowanych, będących u szczytu formy młodszych pięściarzy i w dodatku robi to w kategorii półciężkiej.
W 2011 i 2013 roku "Kat" dokonał kolejnych wielkich czynów, dwukrotnie zostając najstarszym człowiekiem, który zdobył prestiżowe tytuły mistrzowskie. Teraz jego celem jest unifikacja pasów. Choć nie ma jeszcze oficjalnej daty, to praktycznie jest już przesądzone, że Hopkins spotka się w ringu z championem federacji WBA w wersji Super - Beibutem Szumenowem (14-1, 9 KO). Choć 30-letni Kazach jest najsłabszym posiadaczem cennego trofeum w limicie 175 funtów, to nie zmienia to faktu, że plan B-Hopa - jeżeli zostanie wykonany - będzie czynem bez precedensu w boksie zawodowym.
- Szumenow jest wiarygodny. To facet, którego trzeba traktować poważnie i nie patrzeć na jego rekord, nie dopuszczać myśli, że to tylko sparing lub łatwa walka. Ja wszystkich rywali biorę na serio, zawsze tak było, a w tych czasach zwracam na to jeszcze większą uwagę. Dzięki temu jestem tu gdzie jestem i robię to co robię. Mam na myśli wiek. Znów będę walczył z gościem, który jest o ponad 15 lat młodszy. Tylko czy on pokaże mi coś, czego jeszcze nie widziałem? Ja nie muszę się dostosowywać, to on będzie się adaptował do mnie. Zostanie zabrany do szkoły i nauczony alfabetu, nie ma w tym żadnej magii - powiedział Hopkins.
- Po walce go przytulę i powiem mu, żeby nie pozwolił, aby ta lekcja wpłynęła na jego dalszą karierę i kolejne sukcesy, które mogą nadejść. To samo mówiłem Kelly'emu Pavlikowi. Jest długa lista zawodników, którzy to usłyszeli. Tavoris Cloud również. Ale oni nie słuchają - tłumaczy legendarny "Kat", który przyczynił się do załamania karier wielu utalentowanych młodych mistrzów. - Kiedy mnie już zabraknie, ktoś przeprowadzi analizę i powie "Jest wielu dobrych zawodników, którzy mogli się stać świetnymi zawodnikami, ale nigdy nie udało im się powrócić do gry po walce z Bernardem Hopkinsem". Można to nazwać hipnozą Hopkinsa.
- Niszczę ich. Porażka z Bernardem Hopkinsem to nie powód do wstydu. Kiedy przegrasz ze mną, nikt ci nie powie, że pobił cię 49-letni staruch. Jeśli jednak przegrasz z innym facetem w moim wieku, to będzie to wstyd. Prawda jest taka, że nazywali mnie starym, kiedy miałem 35 lat. Teraz mówią: "Przegrałeś z czarnoksiężnikiem, kosmitą". To jest ta różnica, dlatego jestem unikalny. Młody facet może ze mną przegrać i wciąż mieć udaną karierę - kończy Hopkins.
Furmi
pod tematem z Wachem pisałes że dla każdego zaczną obowiązywać takie same standardy
jakie standardy spełniaja niektorzy userzy piszacy o mnei pod tym tematem ???
dlaczego jest ci na reke zeby jakas czesc forum myslala ze jestem od Yale , skoro posiadasz precyzjna wiedze ze nie mam z nim nic wspolnego ???
po co ta wojna ? i po co to wyciaganie starych rzeczy ?
na dzisiaj 1 : 0 dla Ciiebie ale doskonale zdajesz sprawe ze za chwile moze byc remis ...
1) Dobierani przeciwnicy? To, że Hopkins wyszedł do młodego Roya Jonesa, albo Mercado w Ekwadorze, albo Keitha Holmesa by zunifikować tytuły w średniej, albo bardzo groźnego pretendenta Jermaina Taylora (dwie bardzo kontrowersyjne decyzje, Hopkins powinien był wygrać na punkty) albo Felixa Trinidada będąc z góry skazywanym na porażkę, czy do dużo większego i cięższego Antonio Tarvera bezpośrednio po przeskoczeniu dwóch kategorii wagowych - też będąc skazywanym na porażkę, czy do miażdżącego wszystkich (niczym dzisiaj Golovkin) Kelly'ego Pavlika - też będąc skazywanym na porażkę, lub do wieloletniego, zunifikowanego mistrza świata kategorii junior średniej, niepokonanego przez wiele lat Winky Wrighta, lub do wieloletniego, zunifikowanego mistrza świata kategorii super średniej niepokonanego nigdy Joe Calzaghego - też będąc skazywanym na porażkę (niejednogłośna decyzja), lub do Jeana Pascala - też będąc skazywanym na porażkę, lub Tavorisa Clouda - też nie będąc faworytem bukmacherów, czy teraz kiedy chce po raz kolejny zunifikować tytuł? W sumie Hopkins był skazywany na porażkę co najmniej dziesięciokrotnie i zawsze uciszał krytyków. A może masz pretensje do tego że walczył z byłymi mistrzami świata, np. Chad Dawson, John David Jackson, Oscar De La Hoya (wówczas panujący mistrz WBO w średniej), William Joppy, Carl Daniels, czy Simon Brown? Albo do mistrzów Europy, będących jednocześnie oficjalnymi pretendentami do jego tytułów: Karo Murat, Howard Eastman, Morrade Hakkar? Albo do młodych, niepokonanych prospektów jakimi byli Joe Lipsey czy Glen Johnson? Zarzut kompletnie bez sensu.
2) Symulowanie kontuzji? Zwłaszcza w takich przypadkach jak rzut rodem z MMA Chada Dawsona, który powinien zakończyć się dyskwalifikacją młodszego z Amerykanów i które to symulowanie powoduje wyłączenie z treningów na pewnien okres za sprawą decyzji lekarzy. Albo podobny rzut Antwuna Echolsa, który skutkuje tym że Hopkins walczył jedną ręką (pomimo że wygrał, to jednak jest to utrudnienie - nie da się zaprzeczyć). Albo jak się mdleje w szatni po uderzeniach w tył głowy (rewanż z Royem Jonesem Jr). Albo jak się dostaje cios poniżej pasa i widać to wyraźnie na powtórkach. Mamy takie przepisy a nie inne i Hopkins ma prawo odpocząć po nieregulaminowych zagranich przeciwnika.
3) Faulowanie Hopkinsa jest przereklamowane, to taki styl walki. W ostatnim pojedynku z Karo Muratem, to Niemiec zdecydowanie częściej faulował. Jeżeli Hopkins rozciął łuki brwiowe Cloudowi ciosami (co wyraźnie widać na powtórkach), to i tak wszyscy powiedzą że to na skutek celowego zderzenia głowami zainicjowanego przez Hopkinsa. Rozcięcie Dawsona było całkowicie przypadkowe, widać to na powtórkach - "Bad" sam leciał swoją głową do przodu. Jedynym, powtarzającym się czasami elementem (choć nie tak często jak się mówi) jest klincz, ale szczerze - widziałem wielu pięściarzy bardziej bezczelnych w tym względzie.
4) Kilku pięściarzy zrobiłoby z niego wiatrak w ringu? Tak jak powiedziałem wyżej: miało tak zrobić już kilkunastu, ludzie cieszyli się jak dzieci że Hopkins polegnie, a tu za każdym razem szok - "Kosmita" znowu zwycięża.
Ale długi wywód napisałeś. Ja napiszę krócej.
Dla mnie to pięściarz utytułowany, ale nie wielki- a już napewno nie wybitny.
Cały jego "spryt" sprowadza się do nieczystej walki (głównie zapaśniczej), pobłażliwości sędziów oraz czasami udawania i histeryzowania. Jeśli przeanalizujesz czym najbardziej charakteryzuje się jego styl, nie znajdziesz tam niczego na mistrzowskim poziomie- poza kondycją. Szarpanina nigdy nie była dla mnie i nie będzie wyznacznikiem wielkości pięściarza.
P.S.
No i ten jego firmowy znak: KLINCZ OFENSYWNY ;-)
Czym charakteryzuje się styl Hopkinsa?
1) Kondycja - zgoda.
2) Praca nóg - umiejętne trzymanie dystansu, żaden z pięściarzy z nim walczących nie był w stanie podejść do Hopkinsa na tyle skutecznie by móc wyprowadzić tyle ciosów ile zwykł w poprzednich walkach.
3) Defensywa - związana z punktem drugim, szeroko pojęta: dobrze pracujący tułów, unikanie ciosów, szczelność, koncentracja. Zatem każdy zawodnik walczący z Hopkinsem nie tylko wyprowadza mniej ciosów, ale również ich skuteczność jest zdecydowanie mniejsza niż zwykle. Hopkins nigdy nie był znokautowany, nigdy nie miał rozcięć, a ewentualne knockdowny były faulami (vide Pascal).
4) Ekonomiczność - zero zbędnych ruchów, wszystko podporządkowane wygranej.
5) Technika - ciosy sierpowe bite perfekcyjnie pod różnymi kątami, zdolne do przełamywania każdego (atut z młodości). Ciosy proste bardzo skutecznie stopujące i ustawiające rywali w konkretnym miejscu.
6)Dynamika - najlepszym przykładem są walki z Cloudem i Muratem: regularne wchodzenie w wymiany i wygrywanie ich na bazie właśnie dynamiki.
7) Zagrywki psychologiczne - regularnie doprowadzają do frustracji kolejnych przeciwników, średnio 9 na 10 rywali denerwuje się drobnymi gestami i zachowaniami Bernarda. Chyba najtrwardszy psychichicznie i najbardziej opanowany zawodnik wszechczasów, zero dekoncentracji i strachu, wykorzystywanie każdego szczegółu do perfekcji.
Twoje zarzuty:
1) Zawodnik, który całe swoje boksowanie opierałby na klinczu regularnie przegrywałby w pierwszej rundzie przez KO.
2) Walka zaspaśnicza - to nie jest element boksu, więc to nie jest żaden atut, jedynie pewnego rodzaju ochrona, która nie występuje tak często jak mówisz. Jako młody zawodnik styl Hopkinsa był zupełnie inny, teraz - już trochę starszy Bernard - też nie robi tego tak często, jedynym wyjątkiem był rewanż z Royem Jonesem, w dużej mierze z inicjatywy przeciwnika. Ostatni rywal - Murat, jak już wcześniej napisałem - częściej faulował od Hopkinsa.
3) Pobłażliwość sędziów? Jak Dawson rzuca Hopkinsem, to jest OK? Jak Murat bije po komendzie "stop", albo poniżej pasa, to jest OK? Jak Roy Jones klinczuje, bije poniżej pasa lub w tył w głowy, to jest OK? Jak Jean Pascal bije w tył głowy, to jest OK? Z ostatnich pięciu rywali, tylko Tavoris Cloud nie faulował notorycznie.
4) Wniosek: jeżeli nie podoba Ci się styl zawodnika, to nie znaczy że nie jest on naprawdę dobry.
@krystek78
Nie jest dobry? Sam spróbuj osiągnąć mistrzowstwo świata jeżeli zawodnik który to zrobił i obronił tytuł 20 razy nie jest dobry, a potem jeszcze kilkukrotnie to mistrzostwo świata zdobył. Krytykować każdy potrafi. Każdemu pięściarzowi należy się szacunek, zwłaszcza takim którzy osiągnęli tak wiele. "Nie jest dobry" to bezwartościowa opinia, zero treści merytorycznej, czysty hejt.
Ad.3. Jego defensywa to głownie klincz. Nie tego oczekuję od pięściarzy w ringu.
Ad.7. Pod tym sie podpisuję, ale nie uważam tego za plus, tylko minus. A poniżanie flagi innego państwa, to dla mnie zwyczajnie bydło.
Cyt.:
"Twoje zarzuty:
1) Zawodnik, który całe swoje boksowanie opierałby na klinczu regularnie przegrywałby w pierwszej rundzie przez KO"
Przedziwny wniosek wysnułeś.
A najlepsze jest to, że B-Hop właśnie opiera wszystko na klinczu. Defensywa nie istnieje u niego bez trzymania!!! I co równie ważne wytrąca tym z równowagi rywali, bo sędziowie pozostają głusi na ich zarzuty. Nie pozwól Benkowi w jednej walce na klicz (ani razu!) i on przestanie istnieć.
Acha i nie napisałem że nie jest on "naprawdę dobry". Napisałem, ze jest utytułowany, ale nie wielki, ani wybitny.
P.s.
Ja już celowo nie podejmowałem tematu uderzania rywali po gongu, sugerując, że było równo z gongiem, którego on niby nie słyszał. Tak się akurat zdarza co walka- nie raz przez kilka kolejnych rund. Dotyczy to też rozdzielania przez sędziego. On też wtedy uderza bezbronnego rywala niby nie orientując się, że padła komenda przerywająca na chwilę walkę.
Bidulka.
Surdologopeda by mu się przydał.
Dla mnie, wielki bokser, ciesze się mogąc widzieć, jak uciera nosa kolejnym rywalom, często młodszym o dwie dekady. Wygra tę walkę, tak myślę, jednocześnie cieszę się, że to nie nasz Andrzej Fonfara wychodzi do B-Hopa, byłoby po Nim. Jeszcze za wcześnie!
Perfekcyjna psychika i potyczki mentalne nie mogą być minusem, jeśli rozpatruje się je pod względem ich skuteczności. Zaś rzucenie flagi Portoryko było odpowiedzią na wybuczenie hymnu USA przez kibiców Trinidada.
W praktyce - na podstawie tego co napisałeś - jedynym Twoim zarzutem względem Hopkinsa są klicze. Stwierdzasz de facto, że on nic innego poza nimi nie potrafi ("wszystko opiera się na klinczu"). Dziwne, że znokautował 32 rywali samymi klinczami. Wszystkie kombinacje wbite w Murata, Johnsona, Pavlika, czy Trinidada to też klincze? Jak Murat albo Cloud próbowali ustawić Hopkinsa lewym prostym, to odejście na nogach też liczymy jako klincz, za nazwisko? Jak Kostyra albo HBO zachwycali się kombinacjami Dawsona, a powtórka w zwolnionym tempie pokazała że Hopkins uniknął wszystkich kilkunastu ciosów tej kombinacji samym balansem ciała (bo ciosy siekały powietrze lub trafiały w bark), to też klincz jest wówczas elementem defensywy? Przykładów możnaby było mnożyć. Zauważyłem inną rzecz: bardzo często to rywale Hopkinsa klinczują, bo kiedy ten wchodzi do półdystansu, to nie są w stanie sobie poradzić z ciego ciosami podbródkowymi. Można sypać nazwiskami rywali, którzy tak robili.
Uderzanie rywali po gongu? Zdecydowanie przesadzasz, że dzieje się tak przez kilka kolejnych rund. Akurat w pojedynku z Muratem - z tego co pamiętam - stało się tak raz, ćwierć sekundy po gongu, Niemiec nie zdążył nawet zareagować na ten gong. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce sześć walk wcześniej - z Royem Jonesem, gdzie oboje wymieniali się ciosami.
Klincz- łapanie i trzymanie rękami przeciwnika. Czasami bywa "okraszone" przesuwaniem go w obrocie.
Zwarcie- bezpośredni kontakt z przeciwnikiem, bez chwytania go rękami. Często bywa pretekstem do spychania słabszego rywala ciałem- tzw. przewaga fizyczna.
Ten pierwszy jest (dla mnie) w boksie faulem. Ten drugi jak najbardziej dozwolony.
B-Hop jest "mistrzem" klinczu.
P.S.
Obaj mamy wykrystalizowane poglądy i obaj ich nie zmienimy :)
Niemniej miło się z Tobą dyskutowało, co jest na orgu coraz rzadsze niestety.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam.