TOMASZ SKARŻYŃSKI, CZYLI CICHY BOHATER
Tym razem rozmowa nie z pierwszoplanową postacią w ringu, ale osobą równie ważną, bo taką na pewno jest cutman, czyli człowiek zajmujący się wszelkimi rozcięciami i siniakami, jakich nabawia się pięściarz w trakcie walki. Zapraszam do wywiadu z Tomaszem Skarżyńskim.
- Jak trafił Pan do boksu?
TS: Witam. Do boksu trafiłem po części dzięki mojej znajomości z jedynym mistrzem świata w boksie amatorskim, Henrykiem Średnickim. Jeździłem z nim na różne gale boksu zawodowego oraz turnieje amatorskie, gdzie pomagałem mu przy zawodnikach. Potem Krzysztof Szot został zawodowym pięściarzem i wraz ze Średnickim sekundowaliśmy mu w walkach. Tak właśnie zostałem cutmanem.
- Czy może się Pan pochwalić w narożnikach których zawodników pełnił Pan rolę cutmana?
TS: Towarzyszyłem wielu zawodnikom w bojach jako cutman. Trudno wymienić wszystkich, ale z takich znanych byli to Andrzej Gołota w walce z Saletą, Piotr Wilczewski, Mariusz Cendrowski, Paweł Glażewski, Kamil Szeremeta, Krzysztof Cieślak, Andrzej Sołdra, Krzysztof Szot, Krzysztof Zimnoch oraz wielu wielu innych.
- Jak wygląda praca cutmana poza zajmowaniem się rozcięciami zawodnika?
TS: Praca ta polega na zajmowaniu się wszelkiego rodzaju urazach nabytych podczas walki, ale również trzeba przygotować zawodnika przed pojedynkiem, czyli na przykład zabandażować dłonie.
- Czy zajmuje się Pan czym innym poza rolą cutmana?
TS: Prywatnie pracuję w firmie Carbo-Stal, która zajmuje się wyburzeniami, rozbiórkami różnego typu obiektów i budowli itp.
- Ulubieni bokserzy?
TS: Mike Tyson.
- Jaka była najgorsza kontuzja z jaką Pan spotkał się jako cutman?
TS: Najgorsze kontuzje to wszelkiego rodzaju rozcięcia głowy, łuku brwiowego oraz policzków. Każda kontuzja jest groźna, ponieważ jeżeli cutman tego nie opanuje, to sędzia przerwie po konsultacji z lekarzem walkę i nawet wygraną walkę można przegrać z kontuzją. A tak ogólnie, to nie było w mojej karierze jakiś masakrycznie ciężkich przypadków, bo i tak od takich jest już wtedy lekarz zawodów, a nie cutman.
- Czym zajmuję się Pan w wolnym czasie?
TS: W czasie wolnym poza boksem mam jak normalny człowiek rodzinę i jej poświęcam mój wolny czas, którego jednak nie ma za dużo.
- Jak oceniłby Pan pozycję polskiego boksu na tle innych krajów?
TS: Pozycja polskiego boksu amatorskiego jest dramatyczna. Zajmują się nim ludzie, którzy tylko patrzą na stanowiska w PZB (Polski Związek Bokserski), a nie skupiają się na zawodnikach, szkoleniach itd. Wszyscy narzekają na PZPN, a nikt nie przygląda się PZB, a tam jest jeszcze gorzej. Natomiast boks zawodowy ma się trochę lepiej. Mieliśmy mistrzów świata i Europy. Mamy też obecnego mistrza WBC - Krzysztofa Włodarczyka, ale w boksie zawodowym wszystko zależy od pieniędzy, a tych w polskim boksie zawodowym po prostu nie ma za dużo. Ludzie narzekają na rywali naszych zawodników, jednak to wszystko zależy od budżetu gali, a z tym to już nie zawsze jest wesoło. Powiedzmy sobie szczerze: telewizja Polsat to nie HBO.
- Co sądzi Pan o pojedynkach polsko-polskich?
TS: Takie pojedynki są dobre. Po pierwsze, ludzie chcą je oglądać, a po drugie pokazują, kto jest wart uwagi w danej wadze, a kto powinien nad sobą mocno popracować, albo wręcz poszukać innego zajęcia.
- Ma Pan jakieś pasje i hobby poza boksem?
TS: Tak, mam. W miarę możliwości nurkuję. Mam uprawnienia do 40 metrów, a z grupą pasjonatów jeżdżę również quadem na Śląsku i nie tylko. Pozdrawiam wszystkich sympatyków boksu w Polsce i nie tylko.