45 LAT TEMU URODZIŁ SIĘ ROY JONES JR
45 lata temu w Pensacoli przyszedł na świat jeden z największych talentów w historii boksu - Roy Jones Jr (57-8, 40 KO). Wciąż aktywny Amerykanin to jeden z najwybitniejszych pięściarzy ostatnich dwudziestu pięciu lat. Dotychczas zdobywał tytuły mistrza świata w czterech kategoriach wagowych: średniej (IBF), super średniej (IBF), półciężkiej (WBC, WBA, IBF, IBO) i ciężkiej (WBA), ale przed zakończeniem kariery chce dołożyć do kolekcji pas dywizji junior ciężkiej, choć niewielu daje mu na to szanse.
Jones ma za sobą bogatą karierę amatorską. Dwukrotnie wygrywał krajowe zawody Golden Gloves (w kategoriach do 139 i 154 funtów), w wieku dziewiętnastu lat sięgnął po srebro na igrzyskach olimpijskich w Seulu. W drodze do finalu nie przegrał żadnej rundy, deklasując kolejnych przeciwników. W finałowej walce, mimo zadania 86 celnych ciosów, przegrał z reprezentantem gospodarzy Parkiem Si-Hunem, który trafił tylko 32 razy. Na otarcie łez Amerykanin otrzymał nagrodę Vala Barkera dla najlepiej wyszkolonego pięściarza całego turnieju. Wkrótce potem zawiedziony Roy przeszedł na zawodowstwo.
Przez pierwsze trzy lata zawodowej kariery Jones wygrał 17 walk, wszystkie przez nokaut. W maju 1993, mimo złamanej ręki, pokonał na punkty Bernarda Hopkinsa i sięgnął po wakujący pas IBF w wadze średniej. 18 miesięcy później zdeklasował Jamesa Toneya, odbierając mu tytuł IBF w kategorii super średniej. W listopadzie 1996 dołożył do kolekcji pas WBC kategorii półciężkiej po zwycięstwie nad Mikiem McCallumem. W następnej walce został zdyskwalfikowany za uderzenie Montella Griffina, gdy ten kolanem dotykał maty ringu. Jones odzyskał mistrzowski pas w kolejnej walce, nokautując Griffina już w pierwszej rundzie. W 1998 roku Roy pierwszy raz znalazł się na deskach. Tamtej nocy i tak wyraźnie wypunktował Lou Del Valle i odebrał mu pas federacji WBA. W 1999 Jones pokonał Reggiego Johnsona i dołożył do trofeów WBC i WBA również tytuł IBF. Już wtedy był niekwestionowanym liderem nie tylko kategorii półciężkiej, ale też rankingu P4P.
W 2003 roku Roy Jones, jako pierwszy człowiek od 106 lat, sięgnął po mistrzostwo wagi ciężkiej, będąc uprzednio mistrzem kategorii średniej. Po jednostronnej walce Junior zwyciężył wówczas Johna Ruiza i zdobył pas federacji WBA. Pół roku później Jones wrócił do półciężkiej i odzyskał mistrzowski tytuł WBC po pokonaniu Antonio Tarvera, ale intensywne zbijanie wagi, a może dający o sobie znać wiek (prawie 35 lat) spowodowały, że Roy nie był juz tym samym pięściarzem. W rewanżu z Tarverem Jones wygrał pierwszą rundę i dobrze radził sobie w drugiej do czasu zainkasowania ciosu, po którym padł na matę ringu. Co prawda zdołał się podnieść, ale sędzia Jay Nady odesłał go do narożnika. Cztery miesiące później Jones stoczył wojnę z Glenem Johnsonem i ponownie został znokautowany - tym razem w dziewiątej rundzie. W trzeciej walce z Tarverem Jones większość czasu spędzał przy linach i bardziej zależało mu na dotrwaniu do końca, niż na zwycięstwie. Wyjątkiem była piąta runda, w której Roy dominował i nawet zranił Tarvera, gdy po serii ciosów w tułów idealnie trafił lewym podbródkowym. Ku zdziwieniu komentatorów i kibców, Jones nawet nie próbował skończyć rywala i pozwolił mu dojść do siebie, widocznie wierząc w zwycięstwo w dalszych rundach.
W późniejszych latach mieliśmy do czynienia z przebłyskami dawnego geniuszu Roya (jak 11 runda walki z Hanshawem, 1 runda z Calzaghe, czy zwycięstwa nad Trinidadem, Sheiką i Lacym) oraz jego klęskami. W swojej bogatej karierze, oprócz wyżej wymienionych, Jones pokonał również Vinny'ego Paza, Virgila Hilla, Otisa Granta, Richarda Halla, Erica Hardinga, Julio Cesara Gonzaleza, Glena Kelly'ego i Clintona Woodsa - niemal wszystkich efektownie przed czasem. Wielu do dziś żałuje, że nigdy nie doszło do jego starcia z Dariuszem Michalczewskim, lecz większość ekspertów nie ma wątpliwości, że nasz "Tygrys" (choć niewątpliwie groźny) podzieliłby los innych rywali Jonesa. Roy ma zapewnione miejsce w bokserskim Hall of Fame, został też wybrany najlepszym pięściarzem lat 90-tych.
Po bardzo kiepskiej walce ze zmotywowanym Pawłem Głażewskim Jones zrobił sobie blisko 1,5 roku przerwy od boksu. Powrócił w grudniu 2013 roku na gali w Moskwie i w starciu z Benmakhloufem zaprezentował się całkiem nieźle, ale rywal nie stwarzał mu żadnego zagrożenia. Media rozpisują się o tym, że Roy wkrótce zacznie ubiegać się o rosyjskie obywatelstwo i być może zechce ostatnie lata kariery spędzić u naszych wschodnich sąsiadów, gdzie wciąż ma wielkie nazwisko i może liczyć na dobre pieniądze - nawet za walki z "ogórkami". Jeśli można mu czegoś życzyć, to do głowy przychodzi tylko jedno - oby zawiesił rękawice na kołku ciesząc się dobrym zdrowiem i bez problemów finansowych.
Poniżej przedstawiamy wywiad z Jonesem. Nakręciliśmy go 29 czerwca 2012 roku - dzień przed pojedynkiem Juniora z Głażewskim na gali w łódzkiej Atlas Arenie. Spora część rozmowy dotyczy oczywiście walki z "Głazem", ale Roy opowiedział też o swoich planach i motywacji, a także wyjawił dlaczego jego zdaniem niesprawiedliwe werdykty niszczą boks oraz czemu przed laty nie doszło do wyczekiwanej potyczki z Dariuszem Michalczewskim. Na koniec padają też słowa o jego relacjach z innym wielkim rywalem Geraldem McClellanem, któremu Jones do dziś stara się pomagać finansowo (założył w tym celu specjalną fundację), ale boi się go odwiedzić, bo wie, że po takim spotkaniu nigdy więcej nie założyłby rękawic bokserskich.
Mogę się mylić ale czy nie czasem w 2 walce Jones-Tarver,Antonio nie zgasił światła Royowi lewym sierpem?:)
Słyszałem i tym.Roy podobno wystąpił w programie auto-egzekucja.
"Roy Jones Jr to gówno ,kiedyś był wielki a teraz jest gównem ,powinien zwijać cyrk i spierdalać gdzie pieprz rośnie!!"
Swoją drogą Roy to ścisły top P4P wszechczasów, 100 lat, ale faktycznie mógłby już się nie upokarzać na ringu. Zrozumiałe, że potrzebuje kasy, ale w końcu ktoś go znokautuje bardzo ciężko i to się skończy źle.
Warunków do królewskiej nigdy nie miał, ale mimo wszystko pas zdobył. Jeśli chodzi o umiejętności, spokojnie można go stawiać w jednym szeregu z pięściarzami takimi jak Ali, Floyd, Hearns czy Leonard.
gosciu byl geniuszem
Smutne jest to że ma kłopoty finansowe i musi się tułać po antypodach tego świata szukając grosza i rozmieniając się na drobne. Życzę mu żeby w końcu zakończył karierę bo kasa kasą machina biznesowa zawodowego boksu machiną ale zdrowie ma się tylko jedno niech Roy o tym pamięta !
Faraon to oczywiste dla wielu że Roy by wygrał z Michalczewskim. Są pewnie tacy co twierdzą że byłoby inaczej ale cóż mogę powiedzieć zawsze znajdą się fani danego pięściarza którzy nie skreślają go w żadnej walce choćby przeciwko takiemu tytanowi jak Roy.
Roy był fenomenalny, niestety styl oparty głównie na refleksie najszybciej się kończy, bo gdy z biegiem lat refleks osłabnie, niewiele zostaje... Podobnie było z Hamedem, chociaż trochę inna liga.
Przeanalizujcie dokładnie style obu pięściarzy ich mocne i słabe strony a sami zobaczycie jaka jest odpowiedź. Ponieważ do walki nie doszło to można dziś gdybać co by Darek Royowi nie zrobił. Prawda jest taka że Roy z tamtego okresu był poza absolutnym zasięgiem całej czołówki wagi półcięzkiej.
a slyszales tez wywiad w ktorym zapytany o sytuacje roy jones powiedzial, ze po
1. dlaczgo on ma jechac do niemeic skoro on posiada 4 najwazniejsze pasy w tym "the ring" a darek tylko jeden??
2. wiadomo jak sedziuja w niemczech i kto chce jechac tam dac sie wyjebac? nikt....
roy nie wygral by tej walki, on OSMIESZYL BY darka......
Masz całkowitą rację. Jak Floyd z Jackiewiczem pokończą kariery to też spokojnie będzie można mówić o tym, że czarny naszego unikał i jakimi Polakami jesteśmy, że faworyzujemy Amerykanina. Roy to geniusz a Darius co najwyżej bardzo bardzo dobry bokser.