CALZAGHE: TO BYŁ WŁAŚCIWY MOMENT NA ODEJŚCIE
Edward Chaykovsky, boxingscene.com
2014-01-12
Joe Calzaghe (46-0, 32 KO) jest jednym z niewielu pięściarzy, którzy zawiesili rękawice na kołku będąc na szczycie. Wielu zarzucało pięściarzowi z Walii, że podjął tą decyzję przedwcześnie. On sam uważa, że trapiące go kontuzje dłoni były na tyle poważne, że nie był w stanie normalnie trenować.
- Nie mogłem dalej trenować, moje dłonie były w kiepskim stanie. Moi chłopcy robią się coraz starsi, zrobiłem wszystko co zaplanowałem i chciałem być jednym z tych zawodników, którzy odeszli na własnych warunkach, będąc na szczycie. Stwierdziłem, że to właściwy moment, by odejść i jeśli mógłbym cofnąć czas, czy bym walczył? Nie, podjąłbym tą samą decyzję - powiedział Calzaghe.
@Champion20
Mi wyszło 114-113 dla Calzaghe'go ponieważ w 1 rundzie padł na deski i 1 punkt mniej ma.
Marciani nie ma żadnego rekordu.
Champion20
A to takie istotne czy ktoś ma porażki w rekordzie?
Co do samego Calzaghego i jego decyzji - bardzo dobra. Miał właściwie wybór pomiędzy rewanżem z Hopkinsem (który w międzyczasie zmiażdżył w niezwykłym stylu Pavlika) a emeryturą. Nikt nie może mieć do niego pretensji, że wybrał to drugie. Pojedynek z Royem Jonesem na zakończenie kariery był szalenie jednostronny i dał Walijczykowi spektakularne zakończenie kariery.
Jeżeli nie chodzi o jedną literkę w nazwisku, to Marciano jak najbardziej ma ten rekord (49-0), mimo że często mówi się iż jest inaczej. Ignoruje się pewne szczegóły, jeśli chodzi o wyżej wymieniony rekord, które sprawiają że on dalej pozostaje niepobity.
Wielu boxerów miało lepszy bilans niż 49-0.
Na pewno w trakcie swojej kariery, Froch miał zdecydowanie większą ilość wyzwań, podejmował je w okresie bliższym naszych czasów (wciąż jest aktywny) i następowały one jedno po drugim. Calzaghe przez siedem lat bronił jednego tytułu, dopiero ostatnich kilka walk to unifikacje i przejście do półciężkiej na Hopkinsa i Roya. Jednak pod względem umiejętności bokserskich i sukcesów - z całym szacunek dla fenomenalnego Frocha - to Calzaghe był lepszym pięściarzem.
Kto to Marciani?
Oczywiście, byli bokserzy którzy uzyskiwali lepszy bilans, ale potem przegrywali, co odbiera im miano niepokonanego i wiąże się niejako z formalną utratą rekordu. Zawodnik który ma bilans np. 50-1, nie jest niepokonany, więc nie liczy się w kategorii zawodników niepokonanych, mimo że kiedyś taki był. Nie ma zawodnika, który:
1) Zostałby mistrzem świata.
2) Uzyskał bilans 50-0.
3) Zakończył karierę niepokonany.
I jeszcze jedno: nie liczymy również Ricardo Lopeza, gdyż pomimo tego iż był on niepokonany w 52 walkach, to miał on na koncie 1 remis. "Niepokonany" zatem wiąże że się nie tylko z brakiem porażek, ale i również brakiem remisów.
Nie ma to oczywiście większego znaczenia jeśli chodzi o same umiejętności bokserskie, osiągnięte sukcesy, ilość tytułów mistrzowskich, itd. Ma to jednak duże znaczenie jeśli chodzi o reputację i pamięć o danym bokserze. Marciano zakończył karierę niepokonany - bez remisów i bez porażek, dlatego jego nazwisko jest wciąż przywoływane, w przeciwieństwie do tych którzy minęli 49-0, ale potem odnieśli porażki.
"Wciąż" przywoływane nazwisko w przeciwieństwie do tych, którzy nie mieli takiego rekordu?
To jest tak nieistotne, że tylko garstka na orgu od czasu do czasu o tym wspomina. Nikt na poważnie nie bierze tego pod uwagę oceniając boksera.
Mylisz się, to nie są tylko polskie rozważania. Mayweather jest przymierzany do pobicia tego rekordu i nikt mi nie wmówi że Floyd jest jednym z tutejszych dodających komentarze, bądźmy poważni.
Bo cóż oznacza bycie niepokonanym dla prawdziwego kibica boksu? Jeżeli znasz historię boksu to jest to nieważne. Chavez był niepokonany przez ile walk? 60? 80? SRR - 88? tak? Willie Pep?
Głupota! no bo co? Marciano jest lepszy od Aliego? Może bardziej znany? Śmiech na sali.
I fajnie ze potem wyszedl z tych dragow :)
Pomyslec ze dla niektorych zaproszenie go do Hall of Fame bylo pomylka....
1) Bilans zawodnika nie ma absolutnie nic wspólnego z jego umiejętnościami ani sukcesami - co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
2) Zakończenie kariery jako niepokonany bardzo mocno oddziałowuje na psychikę ludzi, szczególnie tych którzy boksem nie interesują się na codzień.
3) Rocky Marciano posiada rekord jako zawodnik, którzy zakończył karierę jako niepokonany (bez remisów ani porażek).
4) Jest on podziwiany przede wszystkim przez pryzmat jego końcowego bilansu a więc tego wyżej wymienionego rekordu, nie zaś przez przyzmat jego realnych umiejętności. Niewiele osób odwołuje się do jego walk, wiele zaś przywołuje jego bilans.
5) Jest to zjawisko ogólnoświatowe i powszechne.
6) Bardzo trudno jest porównywać pięściarzy z różnych epok. Wszelkie tego typu porównania są bardzo subiektywne.
7) Wszelkie porównania bilansów - abstrahujące od umiejętności, nagrań z walk, zdobytych tytułów, itd - nie mają znaczenia.
8) Wiele walk pokazuje że mając słaby bilans można być lepszym niż jakiś niepokonany "mistrz", co też pokazuje niskie znaczenie bilansu.
9) Joe Calzaghe zakończył karierę jako niepokonany, co dodaje mu splendoru po tym zakończeniu.
10) Walka z Bernardem Hopkinsem mogła pójść w obie strony. Gdyby Walijczyk przegrał nie byłoby "wałka". Odebrałoby mu to wiele chwały, którą dzisiaj ma. Nie zmienia to jednak faktu że był bardzo dobrym zawodnikiem, zasługującym na Hall of Fame.
Jerzy, kurwa mać, Jerzy..
;-)
W umiejętnościach stricte bokserskich to Duma Walii, jest o klase lepszy od Cobry, pełna zgoda. Chodzi jednak o dramatyzm walk i szczenę z betonu Frocha..Poza tym jednak jest jakiś sentyment do Carla za niewyparzoną gębę i Polskie korzenie :)
Bak
"Święto Grzegorz", padłem...
faktem bylo ze marciano zawsze przygotowywal sie do kazdej walki na 150 % - nigdy nie mial problemow kondycyjnych nigdy nie byl w tarapatach (no chyba ze liczymy 4 sekundowe klekniecie na deski z.......yyy chyba walcottem)
Słuszna decyzja Joe i jest wielki a co do Frocha to uważam go też za bardzo dobrego pięściarza lecz z Calzaghe nie dał by rady.
Mnie natomiast szkoda Kesslera oj szkoda.
zmrozić glace podczas swoich walk bo w przeciwnym razie będzie często
kończył przed czasem (ale nie do przodu tylko w plecy)
a Calzaghe to klasa sama w sobie i wiedział kiedy zejść
ze sceny, tego mu już nikt nie zabierze legendą pozostanie na zawsze.