CAMPBELL: TYM RAZEM PACQUIAO ROZJEDZIE BRADLEYA
Timothy Bradley (31-0, 12 KO) jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do walki z Mannym Pacquiao (55-5-2, 38 KO), który kolejny występ zaliczy 12 kwietnia w Las Vegas. Byłoby to drugie spotkanie tych pięściarzy w ringu. W czerwcu zeszłego roku "Desert Storm" wygrał na punkty, jednak decyzja sędziowska została uznana za bardzo kontrowersyjną.
Były zunifikowany mistrz wagi lekkiej - Nate Campbell (36-11-1, 26 KO) - który w przeszłości boksował z Bradleyem, w drugiej potyczce stawia na Filipińczyka. Jego zdaniem Amerykanin nie zregenerował się jeszcze po brutalnej wojnie z Rusłanem Prowodnikowem (23-2, 16 KO) i może polec przed czasem.
- Nie uważam Bradleya za mocno bijącego, jednak ma ogromne serce do walki. Bradley nie będzie w stanie trzymać Pacquiao z dala od siebie. Tym razem Manny może go zranić. Bradley nie ma ciosu. Już w pierwszej walce myślałem, że przegrał wysoko. Jeśli Filipińczyk zrobi formę, rozjedzie Bradleya i być może go zrani - twierdzi Campbell.
Manny moze nie dac rady.
I dobrze, niech walcza, skonczy sie w koncu legenda wielkiego naciaganego mistrza Timi'ego...
i mimo wszystko nadal ma ten swój nieszablonowy styl walki
do tanga trzeba dwojga, a obaj są chętni
to niech dają spektakl na miarę swoich nazwisk
Filipińskie rakiety powinny zatopić Dessert Storm'a
w ramach odwetu za niejasności powstałych
w pierwszej części tego hitu.
Rios to był ostatni gwizdek, żeby pokazać, czy jeszcze może to robić. Nie udało się, więc z Bradley-em tym bardziej się nie uda. Będzie sukces, jeśli wygra w uczciwym werdykcie.
Ja tam go docenilem już dawno. Szkoda, że swego czasu w dywizji do 140 lbs nie doszlo do jego walki unifikacyjnej z Khanem. To mógl być hit :)
Ja osobiscie nie jestem wielkim fanem boksu Bradleya ale potrafie docenic klase Tima. Dla nikogo w polsredniej nie bedzie to latwy rywal.