COTTO PODJĄŁ DECYZJĘ, CHCE MARTINEZA
Na początku października Miguel Angel Cotto (38-4, 31 KO) zdemolował niezłego Delvina Rodrigueza, pokazując tym samym, że pod skrzydłami Freddie'ego Roacha jest jeszcze w stanie sporo namieszać w ścisłej czołówce. Z tego powodu o względy niesamowicie popularnego Portorykańczyka zaczęli natychmiast zabiegać Saul Alvarez (42-1-1, 30 KO) i Sergio Martinez (51-2-2, 28 KO).
Ten pierwszy proponował 10 milionów dolarów i walkę na Showtime PPV, drugi natomiast kusił tytułem mistrza świata WBC wagi średniej, którego zdobycie byłoby dla "Junito" okazją do zapisania się w historii w wąskim, elitarnym gronie championów czterech dywizji. Ostatecznie Cotto zdecydował się na pojedynek z Martinezem, choć wiadomo już, że nie dostanie za tę potyczkę tylu pieniędzy, ile gwarantował "Canelo".
- Chcę Martineza, głównym celem jest kolejny tytuł mistrza świata. Czekamy tylko na potwierdzenie z jego obozu i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ta walka się odbędzie. Data to 7 czerwca, wolałbym powalczyć w miejscu, z którego się wywodzę, czyli w Madison Square Garden. Wydaje mi się, że na pojedynek z Canelo jest jeszcze za wcześnie. On ma dopiero 23 lata, zostanie w boksie na długo - mówi Cotto, sugerując w ten sposób, że chętnie powalczy z młodym meksykańskim gwiazdorem w dalszej przyszłości.
Póki co nie wiadomo, czy hitowa walka Martinez-Cotto odbędzie się w pełnym limicie kategorii średniej (160 funtów), czy nieco niżej - np. ok. 157-158 funtów. Miguel zupełnie się tym nie przejmuje, bo zdaje sobie sprawę, że "Maravilla" wywodzi się z dywizji półśredniej i nie jest naturalnie dużo większy od niego.
- Jeśli przyjrzycie się Martinezowi, on nigdy nie był naturalnym bokserem wagi średniej. Zawsze ważył 157 albo 158 funtów. Rzadko wnosi na wagę pełen limit, więc nie jest prawdziwym średnim - kończy Miguel. Jedyny problem polega na tym, że obowiązkowym pretendentem dla Martineza jest Marco Antonio Rubio (58-6-1, 50 KO) i federacja WBC chce, żeby Sergio zmierzył się z nim od razu po powrocie. Jeśli jednak uda się to przełożyć, walka Martinez-Cotto stanie się w pełni realna.
ktokolwiek wygra będę się cieszył
niemniej będąc szczery
obydwaj powoli są u schyłku swojej kariery
lepsi już nie będą
więc to starcie będzie taką wisienką na torcie
a wygrany zgarnia nie tylko kupę szmalu
ale także kontakt na kolejną kasową walkę.
Ta decyzja wydaje się wskazywać, że Cotto kieruje się jednak bardziej duchem sportu niż biznesu - wybrał walkę o pas, a nie walkę o dużą wypłatę.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że Martinez jest mniejszy niż Canelo i ostatnio często leży na deskach, a pas zapewni Cotto lepszą pozycję w przyszłych negocjacjach... ale wydaje mi się, że mimo wszystko Martinez jest bardzo trudnym przeciwnikiem, a Cotto i tak ma wielką siłę przebicia. Do tego przegrana z Martinezem bardzo oddali ewentualną kasową walkę z Cynamonem.
Martinez jest większy niż Canelo.