PÓŁŚREDNIA DLA PÓŁŚREDNICH
Gdy jakiś kraj lub terytorium opanują najeźdźcy z zewnątrz, wprowadzając przy okazji prawa dyskryminujące rdzennych mieszkańców, to z reguły spotyka się to z protestami światowej opinii publicznej, nie wierzącej propagandzie usprawiedliwiającej takie działania. Mamy wtedy demonstracje pod hasłami np. "Tybet dla Tybetańczyków" , "Ręce precz od Afganistanu" itp., itd.
Co to ma wspólnego z boksem? Otóż ma. W wadze półśredniej doszło bowiem do patologicznej sytuacji, w której przybysze z innych kategorii wagowych opanowali ją i zawłaszczyli, przy czym naturalnym bokserom tej kategorii znacznie utrudniono drogę do najważniejszych i najlepiej płatnych walk. Zaczęło się wszystko od wielkich pieniędzy towarzyszących pojedynkom z udziałem Floyda Mayweathera Juniora (45-0, 26 KO) i Manny'ego Pacquiao (55-5-2, 38 KO). W efekcie doszło do nieznanego w historii zawodowego boksu "ciągu na kasę" do półśredniej z kategorii niższych: junior półśredniej i lekkiej. Nie byłoby może w tym nic złego, gdyby odbywało się to w ramach reguł poszczególnych federacji tj. zmieniający wagę bokser niższej kategorii musiałby najpierw wykazać się jakimiś sukcesami w półśredniej, być wciągnięty na listę rankingową danej federacji i po jakimś czasie (rok, dwa lata) dostać title shota. Niestety, w tym przypadku wybrano drogę na skróty, która oznaczała, że najpierw Floyd i Manny, a potem także inni championi wagi półśredniej dostali całkowicie wolną rękę w doborze przeciwników. Wybierali więc często junior półśrednich i lekkich, a ci z kolei na ogół innych bokserów tych kategorii, a w międzyczasie autentyczni i notowani w rankingach federacyjnych bokserzy wagi półśredniej czekali, czekali, aż... w końcu ich z czołówek tych rankingów pousuwano, żeby zrobić miejsca dla nowych przybyszów z niższych wag.
Z różnymi patologiami w zawodowym boksie mieliśmy i mamy do czynienia także w innych kategoriach np. w junior średniej (Alvarez), średniej (Chavez Jr) i ciężkiej (Kliczkowie, Powietkin). Nigdzie jednak poza półśrednią nie doszło do sytuacji, w której popierana przez stacje telewizyjne grupa bokserskich celebrytów całkowicie opanowała jakąś kategorię wagową. Analizując jedynie ranking Boxreca, można dostrzec, że aktualnie w pierwszej 10. mamy zaledwie czterech naturalnych półśrednich, a w pierwszej 20. jest ich dziewięciu. A sztucznych "półśrednich" przybywa i będzie przybywać. Po Guerrero, Riosie i Bronerze już przymierzani są do walk mistrzowskich Danny Garcia, Amir Khan i Rusłan Prowodnikow (już drugi raz). Tymczasem "na bocznym torze" od lat czekają na swoją kolej tacy bokserzy, jak: Kell Brook, Chris van Heerden, Luis Carlos Abregu, Frankie Gavin, Brad Solomon, Ionut Dan Ion, Wale Omotoso (rażąco skrzywdzony w pojedynku z Jessie Vargasem), czy wreszcie jeden z najbardziej niedocenianych bokserów świata, Leonard Bundu. Dobrze chociaż, że tile shoty dostali i wykorzystali Shawn Porter i Keith Thurman. Ten drugi ma zresztą chyba dużą szansę na "posprzątanie" kategorii. Jeżeli tylko celebryci zechcą z nim walczyć, co jest dość wątpliwe.
Boks zawodowy znalazł się na rozdrożu, a to rozdroże umiejscowione jest właśnie w wadze półśredniej. Jedna droga prowadzi do uporządkowania i przestrzegania przepisów jednolitych dla wszystkich zawodników, tak jak to uczyniono w innych dyscyplinach sportu. Druga oznacza uznaniowe lansowanie niektórych pięściarzy przez stacje telewizyjne i specjalne przywileje dla bokserów "znanych, z tego, że są znani" i "wielkich, bo ktoś wpływowy ich za takich uznał", brak klarownych reguł i coraz więcej walk w umownych limitach. Na jej końcu z daleka widać wielki oświetlony namiot z napisem "CYRK".
P.S.
Z tym cyrkiem to wcale nie przesada, tylko nawiązanie do tego, co stało się z profesjonalnymi zapasami. Na przełomie XIX i XX wieku był to sport cieszący się dużo większą popularnością od boksu, a mistrzowie świata (w tym także Polacy: Pytlasiński, Cyganiewicz i inni) zarabiali wielkie pieniądze i cieszyli się olbrzymią sławą. Zapasy miały jednak tę wadę, że były organizacyjnie nieuregulowane tzn. były różne style, różne federacje, niejasne przepisy. Po I Wojnie Światowej zaczęły przegrywać rywalizację o widza z bardziej sportowo poukładanym boksem. Wynikało to też z popularności transmisji radiowych. Na ringu bokserskim zawsze coś się działo i sprawozdawca mógł to komentować, a zapaśnicy jak się nieraz zakleszczyli, to i pół godziny trwali bez ruchu. Aby rywalizować z boksem organizatorzy walk zapaśniczych zaczęli więc wprowadzać różne „dodatkowe atrakcje” dla widzów np. udział zawodnika w czarnej masce o nieznanej tożsamości. Z czasem szło to coraz bardziej w kierunku pojedynków reżyserowanych, aż doszło do tego, co dzisiaj się nazywa American Professional Wrestling. Bywa nawet przyjemne w oglądaniu, ale nie ma już nic wspólnego ze sportem. Dzisiejsza konkurencja ze strony MMA sprawia, że boks też może wkroczyć na tę śliską drogę bez odwrotu. Od umownych limitów do ustawionych walk już tylko jeden krok.
Wyzywając rozmówcę w sposób zupełnie nieprowokowany od kretynów w pierwszym poście, automatycznie obniżasz poziom dyskusji o kilka poziomów i cała reszta Twojej wypowiedzi (niezależnie od tego jaką treść ze sobą niesie) schodzi na drugi plan. Podsumowując, zapewne w sposób nieświadomy obniżasz poziom dyskusji.
Dyskusje na temat kategorii wagowych w boksie toczą się od wielu lat i nic w tym złego, że ktoś wyraża swoją opinię, a to, ze jest odmienna od Twojej nie oznacza, że nie ma prawa bytu.
Jeśli ktoś ma problem w zbiciu kilograma, czy dwóch, to oznacza tylko tyle, że znajduje sie w niewłaściwej kategorii. Jak to określiłeś wagę w 90% się dusi, a później mamy idiotyczne sytuacje, gdzie gość wchodzi na wagę dzień przed walką i waży 63,500 kg, a w dniu walki waży prawie 70 kg.
PS.
Boksowałem przez długi czas i rękawice "kilka" razy zdarzyło się mi na ręce nałożyć.
Ja również uważam, ze kategorii wagowych jest zbyt dużo, a sposób wyznaczania tych kategorii jest ułomny i niezbyt logiczny.
Oczywiscie predzej powstanie nowa kategoria zamiast zlikwidowaniaistniejacej.
Gdyby bokserzy danej kategori wnosili do ringu limit tej kategorii to byloby okej. Procz ciezkej i ew cruiser to nie ma dywizji gdzie najlepsza dziesiatka zawsze w ringu jest zgodnie z norma: to najlepiej obrazuje ze limity to rzecz z przymruzeniem oka (sam fakt ze wazenie jest dzien przed walka).
Pomijam fakt juz skrajnych bokserow jak Alvarez czy Chavez Jr ktorzy wnosza do ringu ze dwie dywizje wyzej i mamy walke polsredniego z supersrednim.
O ile w b.z. żaden mistrz (lub "mistrz"), za którym stoi cały sztab ludzi, nie może pozwolić sobie na niepotrzebne ryzyko straty $$$, o tyle w np. pzb g...o kogo obchodzi, czy Stefek z Zenkiem, choćby i vice mp, będą się zabijać o ostatnie krople potu, czy narażać na wstrząśnienie mózgu walcząc z ludźmi z natury dużo większymi. Kibiców nie interesuje to również, bo ich, w b.o., nie ma:)
Zakładanie rękawic to nie wszystko.
Organizmy są różne.
Pozdr
Ogólnie to chodzi mi o to że to wszystko równie dobrze mogłobyć inaczej uregulowane a jest jak jest i wszyscy się do tego przyzwyczaili.
Trudno stwierdzić, jakie zasady ukałdania rankingów czy limitów wagowych winny obowiązywać. Sport jest jednak dla kibiców i to oni powinni wskazywać ( poprzez oglądalność ), zasady jakiej federacji im najbardziej odpowiadają. Jak dla mnie kategoryj wagowych powinno być 12 i powinny się dzielić na 4 grupy: kogucia, lekka, średnia i ciężka.
Ważenie w dniu walki również wydaje się konieczną zmianą, uważam nawet, że ważenie winno się odbywac w ringu. Kibice powinni wiedzieć, na jakich warunkach odbywa się walka. Argument, że to dyskryminuje bokserów o cechach wybitnej umiejetności zbijania wagi jest bez sensu, gdyż rywalizacja nie w tym przedmiocie się odbywa. Oczywiście możnaby organizować ważenie dzień przed walką, jeśli kibicie byliby ciekawi, jak bokserzy są przygotowani i czy wejdą do ringu w pełni sił, ale to już jest detal.
Oczywiście limit wagowy winnien obejmowac tylko górną granicę. Jeśli ktoś w limicie 70kg wnosi 55 - to jego sprawa.
Teraz z tym dobieraniem przeciwników, z korupcją w tych wszystkich federacjach, wpływ stacji telewizyjnych na tytułu to rzeczywiście jest śmieszne. 17 kategorii wagowych i czterech do pięciu mistrzów. Ciężko jest boks dzisiejszy nawet porównywać z dawnymi czasami.