MINTO ROZMONTOWAŁ CAMERONA
O klasie Briana Minto (39-7, 25 KO) mogliśmy się przekonać w czerwcu, kiedy dzielnie stawiał czoła dużo większemu Arturowi Szpilce. Dziś znów potwierdził swoją renomę, odprawiając w Nowej Zelandii miejscowego osiłka, Shane'a Camerona (29-4, 22 KO).
Cameron zranił przeciwnika w trzeciej rundzie, ale już w czwartej po jednym z jego ciosów mocno krwawił z lewego łuku brwiowego. Agresywny Minto robił demolkę w półdystansie, bijąc gdzie i jak popadnie. Kilkanaście sekund później dostał ostrzeżenie za atak łokciem, a w piątym starciu drugi punkt odjęto mu za atak głową.
Na punkty Brian przegrywał, lecz nieustannym pressingiem zepchnął Camerona do głębokiej defensywy w szóstej odsłonie. W siódmej jego przewaga jeszcze bardziej wzrosła i gdy po przerwie zabrzmiał gong na ósmą rundę, wyczerpany Shane pozostał w narożniku. Tym samym Minto zdobył wakujący, regionalny pas WBO Oriental.
Minto ma charakter, serce do walki, takich ludzi boks potrzebuje.
Może nie tyle szklany co właśnie porozbijany przez Diablo i starego Magic Mana, stary i przede wszystkim za mały dla Cameroona i naturalnie super średni, dużo osób spodziewała się niemal pewnego nokautu na Danny'm.
No ale nie ma większego twardziela niż Opalach żuczku :)
Tego nawet rozbijać nie było trzeba.
Opalach w walce z Ajetovicem udowodnił, może, że nie ma umiejętności bokserskich, ale ma za to tytanową szczękę i serce do walki- nie każdy daje się lać jak psa przez 12 rund i na stojąco wszystko zbierać i walczyć do końca. Za tą walkę nabrałem jeszcze większego szacunku do Przemka.