LOPEZ WYMĘCZYŁ ZWYCIĘSTWO
Na gali w Indio po dwóch porażkach z rzędu powrócił Josesito Lopez (31-6, 18 KO), który po ciężkiej przeprawie pokonał techniczną decyzją sędziów dobrze dysponowanego Mike'a Arnaoutisa (24-10-2, 11 KO). Werdykt był nieco naciągany, bo to nie była dobra walka w wykonaniu "Rocky'ego z Riverside". Pojedynek został przerwany po ośmiu rundach z powodu przypadkowego zderzenia głowami, po którym krew zalewała lewą część twarzy Greka. Sędziowie podliczyli punkty i jednogłośnie zwyciężył miejscowy faworyt (77-74, 77-74 i 76-75). Na naszej karcie minimalnie lepszy był 34-letni Arnaoutis.
Dla niedawnego pretendenta do tytułu WBC to miała być walka na przetarcie i odbudowanie przed większym wyzwaniem. Jego rywala demolowali już Victor Ortiz (TKO 2) i Danny Garcia (KO 4), ale dziś otrzymaliśmy ostateczny dowód, że Josesito nie jest i nigdy nie był na ich poziomie. Lopez wygrał pierwszą rundę dzięki większej aktywności, ale szybko okazało się, że miał ogromne problemy z trafieniem dobrze ruszającego się rywala, który dodatkowo boksował z odwrotnej pozycji. W drugiej odsłonie Mike się przebudził i zaczął wyprowadzać częściej swój prawy prosty, a Josesito był momentami bezradny.
Tuż przed gongiem kończącym trzecią rundę Arnaoutis złapał nieuważnego Lopeza pefekcyjnym prawym prostym, a zaskoczony Josesito stracił równowagę i był liczony. Lopez w końcu wziął się do pracy w czwartej odsłonie, w której był już zdecydowanie bardziej agresywny. Kilka razy trafił rywala mocnymi ciosami, ale jego dziurawa obrona znów dała o sobie znać i grecki weteran odpowiadał swoimi prostymi.
Dopiero w piątym starciu Josesito zdał sobie sprawę, że na mańkuta najlepszą bronią jest bezpośredni prawy prosty, co skłania do zadania pytania, co "Riverside Rocky" robił w ramach przygotowań do tego pojedynku. Kiedy Lopez nauczył się radzić sobie z niewygodnym rywalem, jego ciosy coraz częściej dochodziły do celu i szczególnie podobać mogła się kombinacja czterech uderzeń w samej końcówce, ale wrażenie zepsuła natychmiastowa odpowiedź Arnaoutisa.
W szóstej rundzie "Mighty" Mike znów pięknie boksował prawym prostym i dzięki dobrej pracy nóg długo pozostawał nieuchwytny. Lopez też miał swoje momenty, ale luki w jego defensywie sprawiały, że ciosy, które przyjmował wyglądały na mocniejsze niż w rzeczywistości były. Przed siódmą odsłoną narożnik Josesito musiał zdawać sobie sprawę, że ich podopieczny prawdopodobnie przegrywa walkę. Lopez wyszedł do tego starcia zdeterminowany, by przycisnąć rywala i ta taktyka przyniosła skutek. Kalifornijczyk cały czas wywierał pressing i kilka razy trafił precyzyjnie na głowę.
Do ósmej rundy Josesito wyszedł z takim samym nastawieniem i szło mu całkiem nieźle, ale po minucie nadział się na mocny lewy. Arnaoutis chciał pójść za ciosem, ale doszło do zderzenia głowami, po którym przy lewym oku Mike'a pojawiło się straszne rozcięcie. Widząc krew rywala, Lopez poszedł mocno do przodu i starał się zakończyć walkę. Grek skarżył się w narożniku, że nic nie widzi i pojedynek został przerwany. Po podliczeniu kart punktowych okazało się, że sędziowie wyżej cenili aktywność Lopeza niż precyzyjne ciosy w wykonaniu Arnaoutisa.
Josesito wyprowadził więcej uderzeń, ale statystyki pokazały, że bił ze skutecznością 19% (przy 26% "Mighty" Mike'a). Zawiedziony Arnaoutis oświadczył, że chętnie przystąpi do rewanżu, ale doskonale wiadomo, że taka walka jest mało możliwa, bo Lopez wciąż jest popularny dzięki starciom z Ortizem i Canelo, co z kolei oznacza, że w 2014 roku zapewne znów dostanie pojedynek z jedną z gwiazd kategorii półśredniej.