60 SEKUND Z KATARZYNĄ CZUBA- WROŃSKĄ
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z trenerką Klubu Adrenalina Wrocław Katarzyną Czuba-Wrońską, która jeszcze kilka lat temu nie miała sobie równych w kategorii do 52 kilogramów zarówno w boksie jak i w kick-boxingu. Zawodniczka pochodząca z niewielkiego Powroźnika obok Krynicy Zdrój to m.in. wielokrotna mistrzyni naszego kraju (wygrana walka finałowa Mistrzostw Polski 2009 w rozwinięciu artykułu), a także srebrna medalistka Mistrzostw Unii Europejskiej w boksie, brązowa medalistka Mistrzostw Europy i złota medalistka Pucharu Świata w kick-boxingu. Poznajcie bliżej dziewczynę noszącą nie bez powodu ringowy przydomek „Huragan”, którą Polski Związek Bokserski umieścił na 12 pozycji wśród 50 najlepszych zawodniczek 90-lecia.
Redakcja: Cześć! Kiedy stoczyłaś ostatnią walkę?
Katarzyna Czuba - Wrońska: W 2009 r. na MUE w Bułgarii, przegrałam wtedy 4:5 z Angielką Sharon Holford.
W.C.: Czy ciężko się było odnaleźć na sportowej emeryturze? Nie brakuje ci ciągłych obozów, zgrupowań, wyjazdów, rywalizacji?
K.W.: Na początku bardzo mi tego brakowało i fizycznie i psychicznie. Jeszcze przez 3 następne lata zwłaszcza w styczniu i lutym energia wprost roznosiła mnie! Był to czas, kiedy przez 7 ostatnich lat zaczynałam przygotowywania do MP i mój organizm był nastawiony na ciężką pracę. Trzeba zaznaczyć, że cały czas ruszałam się, trenowałam, ale już bardziej rekreacyjnie, a mimo to wciąż odczuwałam ten brak startów. Swoją drogą to bardzo interesujące zagadnienie, jak zachowuje się organizm zawodnika po nagłym odstawieniu od sportu.
W.C.: Za czym na pewno nie tęsknisz jeżeli chodzi o boks i kick-boxing?
K.W.: Za robieniem wagi, ha ha ha!
W.C.: Czy jesteś spełnioną zawodniczką, czy też brakuje Ci jakiegoś trofeum w Twojej bogatej kolekcji?
K.W.: Niestety nie udało mi się zdobyć medalu z ME lub MŚ w boksie. Myślę, że zbyt wcześnie zawiesiłam rękawice na kołku. W 2009r miałam w końcu już na tyle doświadczenia, aby rywalizować z najlepszymi na świecie w swojej wadze.
W.C.: Z jakiego zwycięstwa, medalu jesteś najbardziej dumna?
K.W.: 6 złotych krążków z MP w boksie i srebrny medal z MUE w boksie. Ale chyba najbardziej z brązowego medalu ME w kick-boxingu, ponieważ pojechałam na te zawody praktycznie z biegu, tylko po miesiącu przygotowań, po 4 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją.
W.C.: Którą walkę, albo którą przeciwniczkę wspominasz najgorzej?
K.W.: Może napiszę o kontuzji, o której wspomniałam powyżej, otóż w finale Pucharu Świata w kick-boxingu w wersji full-contact, chyba w drugiej rundzie Norweżka Mette Solli kopnęła prawe okrężne na głowę, które złamało mi szczękę. Co ciekawe nie byłam nawet liczona, przetrwałam do przerwy i dopiero w narożniku przyznałam się trenerowi, który podjął decyzję o przerwaniu walki. Sam moment złamania nie bolał mnie wcale zwłaszcza, że w walce działała adrenalina. Dopiero w drodze do szpitala i drutowanie szczęki bolało okrutnie, no i jeszcze 5 tygodni wyrzeczeń, papki przez rurkę… Tak z pewnością to wspominam najgorzej.
W.C.: Jak oceniasz poziom dzisiejszych koleżanek, czy w czasach, gdy rządziłaś w swojej kategorii było łatwiej czy trudniej o sukcesy?
K.W.:Poziom boksu w wykonaniu kobiet bardzo się rozwinął. Szczególnie widać to wśród juniorek. Kiedyś nie mogłyśmy patrzeć na niektóre walki, tak słabo to wyglądało. Teraz juniorki, jak również i kadetki prezentują bardziej dojrzały boks.
Łatwiej było, gdy występowałam w kategorii 48 kg, a później 50 kg. Nie dlatego, że poziom moich przeciwniczek był słaby, bo np. taka Hania Jaśniewicz, która była moją pierwszą przeciwniczką w ogóle w boksie i to na MP w 2003r, była już wtedy w kadrze narodowej i miała za sobą już kilka lat treningów. Powód był jeden: mało zawodniczek. Przyjeżdżałam i często miałam walkę od razu w finale. Wszystko się zmieniło, gdy zmieniłam kategorię na wyższą i stoczyłam 3 walki na MP. Wtedy się napracowałam. To złoto bardziej cieszyło. Z roku na rok również coraz więcej dziewczyn zaczynało trenować i poprzeczka szła w górę.
W.C.: Co sprawiło, że mimo wciąż młodego wieku zrezygnowałaś z czynnego uprawiania boksu i kick-boxingu i zajęłaś się szkoleniem?
K.W.: Najpierw zrezygnowałam z kick-boxingu, bo chciałam skupić się tylko na boksie, który bardziej mnie fascynował. Z boksu zrezygnowałam w 2009r. po powrocie z MEU ze srebrnym medalem. Mojego klubu nie było stać na wypłacanie mi stypendium, a ja musiałam iść do pracy, bo skończyłam studia i rodzice przestali mnie utrzymywać. Nie wyobrażałam sobie, żeby łączyć pracę i treningi. Za długo w tym siedziałam i wiedziałam ile czasu i energii zajmują zgrupowania, zawody, no i same przygotowania w klubie. Zawaliłabym albo jedno albo drugie, a tego nie chciałam.
W.C.: Oglądając Twoje walki, albo kompilacje najlepszych akcji, nietrudno odgadnąć skąd się wziął twój ringowy przydomek „Huragan”. Pamiętasz może ile walk w sumie w boksie i w kick boxingu wygrałaś przed czasem?
K.W.: Nie pamiętam dokładnie, ale nie było tego tak dużo. Na 80 walk, może około 10 rozstrzygnęłam przed czasem. Na początku rzeczywiście walczyłam trochę jak taki „huragan”, zasypując przeciwniczki masą ciosów. Z czasem mój styl walki zmieniał się i preferowałam bardziej techniczny boks.
W.C.: Twoje aktualne marzenie to?
K.W.: Ze sportowych marzeń mam jedno wychować Mistrza lub Mistrzynie. Niech przywiezie mi na początek tytuł z Mistrzostw Polki, a potem będziemy sięgać dalej.
W.C.: Twoja recepta na sukces, albo złota rada, jakiej udzieliłabyś swoim następczyniom?
K.W.: Trening, trening I jeszcze raz trening. Znalezienie dobrego trenera, który poprowadzi mądrze twoją karierą. Poświęcenie. Wsparcie bliskich.
W.C.: Dziękuję za rozmowę!
K.W.: Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich fanów pięściarstwa!