ISKRZY W OBOZIE 'RIGO'
Boris Arencibia obok stajni Top Rank jest współpromotorem genialnego, acz mało spektakularnego Guillermo Rigondeaux (13-0, 8 KO). Na championa według WBA i WBO kategorii super koguciej spadła fala krytyki pomimo iż w sobotę pokonał do jednej bramki Josepha Agbeko. Arencibia broni swojego podopiecznego, a także atakuje wspólników o to, że nie potrafią odpowiednio zadbać o losy Kubańczyka.
- Od samego początku chcieliśmy by "Rigo" wystąpił w Miami. Przecież ludzie w Atlantic City przyszli na galę tylko po to, by zobaczyć w akcji Glenna Tapię. Reszta ich nie interesowała. Do tego promocja walki Guillermo była fatalna, a przerwa od ostatniej potyczki w kwietniu zdecydowanie zbyt długa. Wszystko razem jest po prostu frustrujące - nie ukrywa współpromotor mistrza świata.
- Jako champion dał szansę Agbeko, a ten jej nie wykorzystał. "Rigo" mógł może uderzać częściej, jednak wynik i tak byłby ten sam. Poza tym czy to nie Agbeko miał atakować by zdobyć te pasy? To przecież on zawiódł, a teraz cała wina spada nie wiedzieć czemu na "Rigo". Naszym celem jest sprowadzenie teraz dla niego jak najmocniejszych rywali i występ w Miami, tak by Kubańczycy mogli dopingować swojego rodaka - zakończył Arencibia.
Niech odchodzi od Arum'a jak najszybciej - szkoda takiego talentu na tak mierne taktyki promocyjne. Nie ma w tym zadnej winy Rigondeaux - nie sprzedaje sie z jednego i tylko jednego powodu - z powodu miernego prowadzenia przez niechetnego od samego poczatku obrazajacego wlasnego zawodnika promotora i braku inteligentnie przemyslanej kampanii promocyjnej. Rigo robi wszystko co do niego nalezy - wygrywa i prezentuje swoj nadprzecietny talent w kazdej walce. Zawsze jest przygotowany i traktuje swoj zawod w sposob profesjonalny. Jedyna rzecz ktorą mozna mu zarzucic to niechec do nauki angielskiego przez co staje sie mniej atrakcyjny medialnie. Poza tym wypelnia swoją role w 100%. Reszta w rekach promotora.
Ma więcej ryzykować, przyjmować, zadawać itd.
To taki Floyd tyle że mało barwny.