MATWIEJ KOROBOW BYŁ W TARAPATACH, ALE POKAZAŁ DOBRY BOKS
Wyraźnie "przypakowany" Matwiej Korobow (22-0, 13 KO) pokazał bardzo dobry boks i choć przez moment zawisł nad krawędzią, ostatecznie efektownie rozprawił się z Derekiem Edwardsem (26-3-1, 13 KO).
Jeśli dotąd można było cokolwiek zarzucić Rosjaninowi, to brak dynamiki. Dziś wyszedł w wielkiej formie, poruszał się szybko i bił błyskawicznie. Natychmiast ruszył do zdecydowanej ofensywy, obijając głównie lewym hakiem okolice wątroby, a krótkim prawym sierpowym posłał rywala na liny. Za moment liny uratowały Amerykanina po lewym sierpowym. W końcu Korobow ruszył z ostatnim szturmem. Władował w oponenta kilka kolejnych bomb i gdy wydawało się, że walka właśnie się kończy, Edwards powrócił zza światów rozpaczliwie bitym obszernym prawym, który doszedł idealnie do celu - brody Rosjanina. Pod tym ugięły się nogi, potem klinczując w ostatnich sekundach aż do gongu ratował się właśnie on. Minutowa przerwa bardzo się mu przydała, bo zaraz po niej znów natarł, jednak już nie tak otwarty. Kilkanaście sekund przed końcem drugiej rundy po kombinacji lewy-prawy-lewy sierp Edwardas w końcu wylądował na deskach. Trzecie starcie również przegrał wyraźnie, jednak najtrudniejsze chwile miał już za sobą. W czwartym dał się Matwiejowi złapać raz w narożniku serią potężnych ciosów, ale i tym razem Derek pokazał charakter. W piątej rundzie trochę zmęczony Korobow zmniejszył tempo, nie atakując już z taką agresją jak wcześniej. Nadal dyktował warunki, lecz w kolejnych minutach boksował już zachowawczo i nie tak przebojowo jak wcześniej. Tym samym jednocześnie uśpił rywala. Kilka sekund przed końcem siódmego starcia w końcu wystrzelił długim lewym prostym, po raz drugi posyłając go na deski. Zanim jednak Steve Smoger doliczył do ośmiu, zabrzmiał już gong na przerwę.
To wyraźnie dodało wiatru w żagle Rosjaninowi, który w ósmej odsłonie demolował twarz twardego niczym skała Edwardsa. Ten dzielnie wszystko wytrzymywał, momentami szukając nawet desperackich prób kontry. Kiedy jednak na początku dziewiątej rundy Korobow skosił go z nóg lewym krzyżowym po raz trzeci, arbiter ringowy tym razem już bez liczenia przerwał dalszą rywalizację, ogłaszając wygraną Matwieja przez TKO.