BIKA REMISUJE Z DIRRELLEM
Po zaciętej i dramatycznej, a momentami bardzo dobrej walce Sakio Bika (32-5-3, 21 KO) zremisował z Anthonym Dirrellem (26-0-1, 22 KO). Sędziowie punktowali: 114-112, 110-116 i 113-113. Taki wynik oznacza, że tytuł mistrza świata federacji WBC w wadze super średniej zostaje u "Skorpiona", który boksersko ustępował swojemu dzisiejszemu przeciwnikowi, ale bardzo ciężko pracował przez cały dystans i chyba bardziej chciał zwyciężyć.
Od samego początku bardziej aktywny był panujący mistrz, który dyktował tempo i szedł do przodu, szukając sukcesu z obszernym prawym sierpowym. Ostrożniejszy Dirrell postanowił przeczekać szturm i nastawił się na kontrujący lewy sierp. W drugiej rundzie kilka razy zrobiło się już gorąco, a celniejsze i bardziej efektowne były ciosy pretendenta. W trzecim starciu Dirrell dwa razy fantastycznie przymierzył potężnym prawym, ale słynący z betonowej szczęki Bika ustał te ciosy i po chwili uśmiechał się do rywala na znak, że to nie robi na nim wrażenia.
W czwartej rundzie to "Skorpion" miał przewagę. Mistrz szukał drogi do głowy przeciwnika ze swoimi obszernymi prawymi sierpami. Gdy Dirrell był zamknięty w narożniku, nie udało mu się uniknąć kilku takich cepów, co przechyliło szalę na stronę 34-letniego Australijczyka urodzonego w Kamerunie. Krótki prawy sierpowy pretendenta zranił Bikę w piątej odsłonie. Sakio jakimś cudem zdołał to ustać, ale chwilę później wylądował na deskach. Dirrell nie zachował jednak wystarczająco dużo zimnej krwi, by skończyć zamroczonego rywala w ciągu pół minuty, które dzieliło zawodników od gongu.
W szóstej rundzie Bika nieoczekiwanie wrócił do gry i na moment wstrząsnął Dirrellem. Anthony uniknął kolejnych bomb i po chwili sam złapał mistrza świetną kontrą. Na tym etapie można już było stwierdzić, że walka okazała się lepsza niż przewidywano. Siódme starcie było nieco spokojniejsze, a to głównie za sprawą zmęczenia u pretendenta. Bika dalej walczył w swoim stylu i prawdopodobnie odrobił nieco strat z początkowych rund. W ósmej odsłonie Anthony przypomniał sobie o lewym prostym i choć bez wątpienia stracił już sporo sił, to znów zaczął przechylać szalę na swoją stronę.
Zmęczony Dirrell całkowicie odpuścił sobie inicjowanie ataków i rzucał tylko leniwy lewy prosty, by odpychać od siebie Bikę, a kiedy ten chybiał swoimi dyskotekowymi cepami, pretendent szukał kontry. Sakio był jednak wyraźnie aktywniejszy i znów kontrolował tempo i przebieg potyczki. Brzydka, chaotyczna walka to żywioł "Skorpiona". Po dziesięciu starciach pojedynek był bliski remisu, ale w jedenastej rundzie Dirrell znów zaczął trafiać, a Bika odczuwał te ciosy. W pewnym momencie Sakio trafił potężnie poniżej pasa i Anthony ciężko osunął się na deski. Sędzia słusznie zinterpretował ten faul i dał pretendentowi czas na dojście do siebie.
Mistrz został ukarany odjęciem punktu, ale wyczuł, że jego rywal słabnie i rzucił się do ataku, starając się odrobić w końcówce straty z poprzednich dwóch minut. Ostatnia runda była wypełniona faulami i przepychankami. Dirrell wyraźnie unikał już walki, a Bika starał się dokonać czegoś dramatycznego. Nic takiego nie miało miejsca i na 10 sekund przed końcem Anthony podnosił już ręce w górę i biegał dookoła ringu, świętując zwycięstwo. Kilka minut później musiał pożałować, że oddał tę dwunastą odsłonę w taki sposób...