CIĘŻKI ŁOMOT W MIEŚCIE MAFII
Podmoskiewska miejscowość Lubiercy to rosyjski odpowiednik naszego Pruszkowa. Miasto położone na obrzeżu stolicy Rosji zasłynęło w latach 90. XX wieku jako siedziba jednej z najgroźniejszych rosyjskich mafii. Oczywiście należy przy takim porównaniu pamiętać o różnicy wynikającej z rozmiarów Polski i Rosji. A więc miasto jest znacznie większe od Pruszkowa i liczy ponad 170 tysięcy mieszkańców, brutalność gangsterów była proporcjonalnie większa, a i trup słał się dużo częściej i gęściej.
W sporcie Lubiercy zasłynęły przede wszystkim za sprawą dobrej drużyny koszykówki o nazwie Triumf. Właśnie w hali Triumfu Lubiercy w sobotę odbyła się gala boksu zawodowego, a w jej ramach walka wieczoru w kategorii cruiser. Rosję w tym pojedynku reprezentował Dmitrij Kudriaszow (12-0, 12 KO). Z wyglądu i sposobu walki przypomina on większą i gorszą kopię Siergieja Kowalowa. Gorszą pod względem technicznym, bo pod względem siły ciosu i pewności siebie Kudriaszow utytułowanemu rodakowi chyba nie ustępuje.
Jego przeciwnikiem był Zack Mwekassa (14-4, 13 KO)), postrach afrykańskich ringów o pseudonimie Black Warrior mający na rozkładzie m.in. takich przeciwników, jak Thabiso Mchunu i Tshepang Mohale. Bombardierowi z Kongo zdarzały się też jednak przykre wpadki, z których najbardziej spektakularna miała miejsce w 2008 w starciu z twardym węgierskim journeymanem Jozsefem Nagy'em. Nagy był liczony aż 5 razy, a jednak przetrwał i w 6 rundzie wygrał przed czasem.
Walka zakończyła się nokautem na Mwekassie w 50. sekundzie walki. Ten Kudriaszow to jakiś potwór.