PORAŻKA PRZEZ NOKAUT Z PERSPEKTYWY MANNY'EGO PACQUIAO
Leszek Dudek, HBO Sports
2013-11-20
FIlmy promujące pojedynek Manny'ego Pacquiao (54-5-2, 38 KO) z Brandonem Riosem (31-1-1, 23 KO) pokazują, że "Pacman" może być jedyną osobą, która tak naprawdę przebolała już porażkę przez nokaut z Juanem Manuelem Marquezem (55-7-1, 40 KO). Podczas gdy wszyscy zastanawiają się, jak tamta klęska wpłynie na ringową postawę Filipińczyka w jego następnym występie, sam Manny wydaje się być pogodzony z rzeczywistością i stwierdza nawet, że lepiej stało się, że przegrał po otrzymaniu jednego potężnego ciosu, niż gdyby miał otrzymać więcej mocnych uderzeń. Posłuchajcie, jak czwarta walka z "Dinamitą" wyglądała z perspektywy Pacquiao.
Cytuję :” Mimo, że nie jestem sympatykiem Pacquiao a znaczna część jego kariery to mit i przekręt stulecia w boksie” koniec cytatu.
Jeżeli chodzi o „przekręt” to większość czołówki bokserów na tym jedzie.
Takim przekrętem i wejściem w świat milionowych gaży była dla Mayweathera walka z Oscarem De La Hoya.
To Oscar wprowadził Floyda w świat bardzo wysokich zarobków .
Bo samo wygrywanie walk nie wystarczy.
W boksie jest podobnie jak w muzyce.
Beznadziejny wokalista nie potrafiący śpiewać [np. Madonna] poprzez promocję i układy może zostać wywindowany na szczyt i stać się krezusem.
W boksie takich przypadków nie brakuje.
Floyd jest doskonałym przykładem choć w jego przypadku nie chodzi o umiejętności bo te akurat posiada.
Ale chodzi o to że mało widowiskowy boksera opłacany jest w sposób niespotykany dotąd.
Dla jego promocji i oglądalności wykorzystano fakt że nie jest w Ameryce lubiany i tłumy chcą oglądać jego klęskę.
I to nakręca koniunkturę., bo w USA nikt nie idzie na Floyda aby zobaczyć jego zwycięstwo. Nawet czarni na niego gwiżdżą.
Floyd zarabia na swoich „przeciwnikach” Taki paradoks ale skuteczny na dolary..