PACQUIAO: TE PORAŻKI NA MNIE NIE WPŁYNĘŁY
- Choć w moich ostatnich występach poniosłem oficjalnie dwie porażki, to nie wpłynęły one na mnie w żaden znaczący sposób - zapewnia Manny Pacquiao (54-5-2, 38 KO), który przygotowuje się do powrotu między liny.
W czerwcu ubiegłego roku "Pacman" przegrał niejednogłośnie na punkty z Timothym Bradleyem (31-0, 12 KO), choć niemal wszyscy obserwatorzy widzieli wyraźną wygraną Filipińczyka. W grudniu Pacquiao zmierzył się po raz czwarty z Juanem Manuelem Marquezem (55-7-1, 40 KO) i przegrał przez ciężki nokaut w szóstej rundzie, mimo że w chwili przerwania prowadził na punkty u wszystkich sędziów.
- Akceptuję decyzję sędziów, choć nie rozumiem, jak mogli wypunktować zwycięstwo Tima Bradleya. To ja byłem agresorem. Widać wyraźnie, że w środkowych rundach Bradley przestał się wdawać w wymiany, bo odczuwał moje ciosy i bał się, że za dużo przyjmie. Postanowił uciekać. Jeśli płynie z tego jakaś lekcja dla mnie, to żeby niczego nie przyjmować z góry. Nadal uważam, że byłem lepszy w tamtej walce. Kiedy rywal nie chce się z tobą bić i unika kontaktu, sędziowie powinni zwrócić na to uwagę. Ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że mogę przegrywać tamtą walkę. Bradley miał potem problemy, ludzie nie chcieli go uznać za mistrza. Słyszeliście sami, bo to jego słowa. Na mnie ta porażka nie wpłynęła w żaden sposób - tłumaczy Pacquiao.
- Jeśli chodzi o czwarty pojedynek z Marquezem, to byłem zdeterminowany, żeby skończyć to raz na zawsze. Podczas obozu przygotowawczego, a był on jednym z najlepszych w mojej karierze, skupiałem się na tym, żeby zdominować Marqueza od samego początku. Ciężko trenowałem, by opracować techniki ataków ze wszystkich kątów. Marquez miał oczywiście swoje momenty, ale wiedziałem, że wygrywam. Wiedziałem, że coraz bardziej go rozbijam i ranię moimi uderzeniami. Widziałem to, czułem to. I wtedy stałem się nieostrożny. Kiedy usłyszałem sygnał, że zostało 10 sekund w szóstej rundzie, a Marquez wydawał się być naruszony, pomyślałem sobie, że skończę go jeszcze przed gongiem albo chociaż jeszcze raz trafię go mocno, żeby razem z trenerem mieli o jeden problem więcej w narożniku. Zapomniałem o ostrożności, a on trafił mnie perfekcyjnym uderzeniem. Obejrzałem powtórkę później tej samej nocy i wiedziałem, że popełniłem straszliwy błąd w walce, którą miałem wygrać i wygrywałem. Taki jest boks. Pojedynek był ekscytujący, a ja nie martwiłem się ani trochę porażką. Taka jest natura tego sportu i trzeba to akceptować. Byłem doskonale przygotowany, dałem z siebie wszystko - dodaje blisko 35-letni Pacquiao.
Dobrze ze wrzucil obie porazki do jednego worka i zaznaczyl ze byly one jedynie oficjalnymi rezultatami. Jest jasne ze porazka z Marquezem nieoficjalnie byla tak naprawde zwyciestwem Pacmana.
Że co? Hahaha. Nie wiem od kiedy leżenie nieprzytomny twarzą do desek nazywa się zwycięstwem.
Co do walki z Bradleyem w pełni się zgodzę, co do Marqueza to Manny nadział się jak dzieciak na cios którym w poprzednich walka dostał z 50 razy i po którym w tej walce leżał.
Manny jest zresztą doskonałym taktykiem ma dwa plany -
plan A - napierdalać dużo mocno i szybko a jak coś nie idzie to
plan B - Napierdalać jeszcze mocniej, więcej i szybciej :)
Długowieczni są bokserzy cwani taktycznie, silni fizycznie i duzi jak na swą wagę (patrz Benek Foreman).
Manny ma już 35lat i na mój gust to naprawdę dużo jak na ten styl..
Ratuje go dobra genetyka, sportowe prowadzenie poza ringiem itd.
Riosa rozniesie w pył bo Rios to prościutki kołek, ale dalej to już raczej będzie zwalniał.
Bo źle sie będzie oglądało walkę w Łodzi z Łaszczykiem.
normalnie dostawal ten sam kontrcios ale tu poszedl tak ze nogi zostaly, ostatni ulamek sekundy w rundzie - normalnie az tak lekkomyslne nigdy nie atakowal nawet on.... dlatego rozumiem co chcial powiedziec Manny i jak sie czul
a porazka to porazka, o ta oficjalna chodzilo mu z Bradleyem
jesli nie wplynie to na postawe Mannego to dalej jest top3 p4p
pomyslcie ze wygrywa demolujac Marqueza (tak by zapewne bylo gdyby...) a z Bradleyem zbedny komentarz...czy to powod aby pisac ze jest skonczony ?
jak dla mnie to tylko kwestia wplyniecia na zdrowie/psychike tego jednego KO, oby bylo OK i wroci do gry jeden z najbardziej ekscytujacych i najlepszych bokserow
Mam tylko nadzieje, ze Rios Team maja swojego kucharza w Azji i nie polegaja na lokalnych kulinarnych cudach...lol...
...moim zdaniem lepszy już nie będzie"
Niewatpliwie masz racje. Manny dokonal juz wiecej, niz ktokolwiek mogl 8-10 lat temu przypuszczac. Czy ma jeszcze na tyle energii i wiary w siebie by dac kilka dobrych walk? No coz, juz wkrotce Brandon Rios to sprawdzi.
"Czy nokaut z Marquezem zawazy na dalszej karierze Filipinczyka? No coz, niewatpliwie tak. " a skąd ty taki pewny jesteś? prorok czy co?
cop
"Czy nokaut z Marquezem zawazy na dalszej karierze Filipinczyka? No coz, niewatpliwie tak. " a skąd ty taki pewny jesteś? prorok czy co?"
Nie musze byc prorokiem by wiedziec, ze takie nokauty jak ten z walki Pacquiao - Marquez odbijaja sie nie tylko psychicznie ale glownie fizycznie na dlaszych losach piesciarzy. Przyklady wielu potwierdzaja to w doskonaly sposob. Zreszta to wlasnie jest przedmiotem wielu "poglosek" z obozu Filipinczyka i najwiekszych obaw przed walka z Riosem.