SULĘCKI: CZUJĘ GAZ, BĘDĄ FAJERWERKI!
- Będą fajerwerki połączone z zimną głową. Czuję gaz! - zapewnia w wywiadzie dla SportoweFakty.pl Maciej Sulęcki (15-0, 3 KO), przed sobotnią walką z Łukaszem Wawrzyczkiem (18-1-2, 2 KO) o tytuł bokserskiego mistrza Polski.
Sulęcki zawodową karierę rozpoczął w 2010 roku. 24-letni podopieczny Andrzeja Gmitruka uchodzi za jednego z najzdolniejszych polskich pięściarzy młodego pokolenia. Potencjał niezwykle pewnego siebie "Stricza" zweryfikuje Łukasz Wawrzyczek na dystansie dziesięciu rund podczas sobotniej gali Ełk Boxing Night. Przypadki ostatnich miesięcy pokazały, że batalie polsko-polskie wzbudzają szczególne zainteresowanie i potrafią dostarczyć dodatkowy ładunek emocjonalny.
Piotr Jagiełło: Od dłuższego czasu mówiłeś o tym, że czekasz i liczysz na poważne sportowe wyzwania i jesteś na nie gotowy. Łukasza Wawrzyczka traktujesz jako trudny pod względem sportowym test?
Maciej Sulęcki: Na pewno tak. Jesteśmy blisko w rankingach. Łukasz jest poważnym zawodnikiem, choć nie można uznać go za wielkiego punchera. Spokojnie mogę się z nim sprawdzić na dłuższym dystansie, jednak nie ukrywam, że mam nadzieję na wcześniejsze zakończenie walki. Analizowałem jego pojedynki, nastawiam się na rozstrzygnięcie przed czasem, w drugiej połowie pojedynku.
Wzmocniłeś się fizycznie? W ostatnim czasie brakowało nokautów w twoim wykonaniu.
- Nie do końca chodzi o brak siły ciosu, a bardziej o głupie rozkładanie energii. W pierwszych trzech rundach często się wypstrykiwałem, a potem już nie miałem siły przyspieszyć, gdy przeciwnik był zamroczony. Teraz zmieniliśmy trening, robiliśmy dużo siły crossfitowej i naprawdę weszła w organizm wytrzymałość siłowa. Jestem gotowy na dobry boks!
Czyli pojawiły się nowe elementy przygotowań?
- Troszeczkę zmieniliśmy przygotowania. Zaczęliśmy współpracę z Pawłem Kłakiem, który pokazał nam inny trening i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Na sparingach i na treningach widać, że siła daje nowe efekty. Zmieniłem styl boksowania, robię to inaczej niż wcześniej. Te elementy powinny wyjść na plus.
Wnioskuję, że czujesz wewnętrzny gaz i pełną mobilizację na sobotni wieczór?
- Czuję gaz, czuję spokój, czuję mobilizację! Damy dobrą walkę, ale jestem pewien, że ja wygram.
Łukasz przegrał jedną walkę i była to porażka przed czasem. Jest to sygnał, że można go pobić przed ostatnim gongiem?
- Można. Oglądałem ostatnie kilka walk Wawrzyczka, wiem gdzie i jak atakować, żeby go złamać.
Jakbyś ocenił Łukasza Wawrzyczka na tle dotychczasowych przeciwników, takich jak Robert Świerzbiński czy były mistrz świata Jurij Nużnienko?
- Ciężko ocenić. Nużnienko w walce ze mną nie miał wielkiej formy, był zawodnikiem na skraju, na wykończeniu. Łukasz jest na pewno mniej utytułowany, Ukrainiec w latach swojej świetności był dużo lepszym pięściarzem od Wawrzyczka. Myślę, że czeka mnie ciężka walka, ale czy najcięższa? Łukasz jest porównywalnym bokserem do Świerzbińskiego. Gdy mierzyłem się z Robertem, to był on niepokonany, chciał wygrać. Wawrzyczek jest w gazie, zwyciężył kilka ostatnich pojedynków, co pokazuje, że wziął się na poważnie za ten sport. Będzie bardzo fajna konfrontacja.
Potyczka ze Świerzbińskim mocno wybiła cię w górę. Niektórzy nawet twierdzili, że byłeś największym zwycięzcą gali Polsat Boxing Night Gołota vs Saleta. Może walki z niezłymi Polakami służą ci?
- Dla mnie nie ma różnicy, czy staję w ringu z Polakiem czy nie. Ważne, by te walki coś mi dawały. Pojedynek ze Świerzbińskim mógł skończyć się inaczej. Dostałem kilka pochwał, ale nie byłem do końca z siebie zadowolony.
"Wawrzyczek jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie" - spotykałem się nie raz z tą opinią. Technika jest atutem twojego najbliższego rywala?
- Łukasz jest bardzo dobrze wyszkolony, ale przy tym jest wolny i odkrywa się. Są sygnały, że można go złamać. Technika jest, ale niepozbawiona błędów i tu będę szukał swojej szansy.
Jak na boks zawodowy, wciąż jesteś bardzo młodym zawodnikiem. Występ na sobotniej gali, w najważniejszym wydarzeniu wieczoru, może być dla Ciebie grą o być albo nie być w poważnym boksie? Bo jak się wybić, to chyba teraz, i jest to idealna okazja, żeby pokazać się kibicom w hali i przed telewizorami z jak najlepszej strony.
- Zawsze sam sobie narzucam presję i teraz jest tak samo. Chcę wygrać w jak najlepszym stylu, ale też chcę zachować zimną głowę od samego początku. Nie chcę, by znowu poniosły mnie emocje, nie chcę próbować urwać rywalowi głowy, bo to jest bez sensu. Wiem o co walczę, w głowie mam rozłożony plan taktyczny. Jestem gotowy na bardzo wiele.
Czyli będą fajerwerki, ale rozsądnie dozowane?
- Można tak powiedzieć. Plan taktyczny musi być inny niż w przypadku walk o krótszych dystansach. Będą fajerwerki połączone z zimną głową.
Stawką Waszego boju będzie tytuł mistrza Polski w wadze średniej. Traktujesz pas jako ciekawy dodatek, cenny skalp w kolekcji?
- Najbardziej skupiam się na tym, by pokazać dobry boks. Skupiam się też na Łukaszu. Tytuł mistrza Polski jest fajny, ale nie jest to pas, który dodaje mi szczególnego poweru. Ten tytuł jest jak dobra przyprawa do dania, ale nie zwracam na to szczególnej uwagi (śmiech).
Podejmując analizę waszych dotychczasowych karier widać, iż po stronie Wawrzyczka jest doświadczenie. Przeboksował łącznie 139 rund, przy twoich 81. Toczył pojedynki na dłuższych dystansach. Jak zamierzasz zniwelować potencjalną przewagę Łukasza?
- Pewnie jest to plus Łukasza, karta jest po jego stronie. Stoczył kilka walk dziesięciorundowych, ma też na swoim koncie "dwunastkę". Jest to jego atut, ale nie przejmuję się tym. Nie patrzę na niego, spoglądam na siebie, na swoje przygotowania.
Na treningach dawałeś radę sparować dziesięć rund?
- Bez problemu! Zrobiłem dwa sparingi dziesięciorundowe w bardzo wysokim tempie z różnymi partnerami. O kondycję w ogóle się nie martwię.
Zapewne szczególnie zmotywowany jest także twój trener, Andrzej Gmitruk? Wiemy, jak wyglądała walka Mateusza Masternaka z Grigorijem Drozdem, potem drogi "Mastera" ze szkoleniowcem rozeszły się. Gmitruk szczególnie chce powrócić na zwycięski szlak?
- Po przegranej Mateusza Masternaka z Grigorijem Drozdem trener na pewno odczuwa wyjątkową mobilizację. Trener będzie chciał, żebym wygrał w bardzo dobrym stylu, ale jak wcześniej wspominałem, skupiam się na sobie. Będę starał się nie zawieść oczekiwań.
Jakiś czas temu pojawiały się informacje o twoim ewentualnym odejściu do niemieckiej grupy Sauerland Event. Ten temat powraca?
- Coś pewnie jest na rzeczy, ale ta kwestia obecnie ucichła. Kontrakt mam do grudnia, więc na razie spokojnie. Pojawiają się ciekawe propozycje. Nie napalam się na Sauerlanda, zobaczymy jak to będzie w nowym roku.
Przyszły rok może przynieść zdecydowany krok naprzód?
- Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie zmiany i szansę boksowania o poważniejsze tytuły. Nie ukrywam, że w 2014 chciałbym dostać szansę walki o pas Mistrza Europy. Pomiędzy tym jest jeszcze polityka, ja mogę chcieć, ale nie ode mnie wszystko zależy. Czeka mnie dużo pracy, ale jestem przygotowany na duże wyzwania. Powoli poprawiamy mankamenty, znam swoje wady, jestem świadom swoich zalet.