MASKAJEW WYPUNKTOWAŁ WILLIAMSA
W grudniu ubiegłego roku Oleg Maskajew (39-7, 28 KO) wymyślił sobie, że powróci na tron wagi ciężkiej. Wygrał w przeciętnym stylu dwie walki, a przed momentem dołożył trzecie kolejne zwycięstwo po powrocie ze sportowej emerytury.
Pierwotnie Rosjanin miał skrzyżować rękawice z Coreyem Sandersem, lecz ostatecznie tego zastąpił dawny pogromca Mike'a Tysona i pretendent do tytułu, Danny Williams (44-19, 33 KO). W pierwszych minutach przewagę zyskał Maskajew, jednak szybko tempo spadło, a walka bardziej przypominała sparing niż realną rywalizację. Ale co się dziwić, wszak Oleg ma już na karku 44 lata, zaś Anglik tylko o cztery mniej. Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie opowiedzieli się za dawnym mistrzem świata w wersji WBC, lecz z każdym wybijającym się ponad przeciętność młodym zawodnikiem raczej przegra. Wystarczy przypomnieć, że tego samego Williamsa pod koniec sierpnia porozbijał i zastopował w czwartej rundzie nasz Marcin Rekowski (10-0, 9 KO).
Wcześniej wysoko notowany (WBC #3, IBF #7, WBO #12) w kategorii super średniej Maksim Własow (27-1, 13 KO) łatwo uporał się z Artemem Redko (20-3-3, 11 KO), stopując go mocną bombą z prawej ręki. Na początku grudnia czeka go teraz potyczka z Maxwellem Taylorem (18-5-1, 8 KO).