BROWNE ZASTOPOWAŁ TOWERSA
W spotkaniu dwóch niepokonanych i ciekawych bokserów wagi ciężkiej Lucas Browne (18-0, 16 KO) rozmontował defensywę Richarda Towersa (14-1, 11 KO).
Tak jak można było się spodziewać, Anglik próbował utrzymać silnego rywala na dystans, zaś ten dążył do półdystansu, albo przynajmniej otwartych wymian. Na początku drugiej rundy Towers wręcz panicznie klinczował nacierającego Australijczyka. Po przerwie odważniej ruszył do przodu, polując na prawy krzyżowy. Trafił kilka razy i nawet rozciął oponentowi prawy łuk brwiowy, lecz wtedy poczuł się zbyt pewny swego, nadział na krótki prawy sierp i przeleciał przez pół ringu, a przed upadkiem uratowały go tylko liny. Obyło się bez liczenia, bo kilka sekund później zabrzmiał gong. Niemal całą czwartą odsłonę Towers spędził w defensywie, opierając się o liny, jednak czynił to naprawdę sprytnie i unikał potężnych bomb Lucasa.
Na początku piątego starcia znów oparł się o liny, ale zagapił się na ułamek sekundy i wszystko skończyło się dla niego tragicznie. Browne trafił akcją lewy-prawy sierp, Anglik odchylił się jeszcze bardziej, jednak ciosy Australijczyka dosięgnęły jego szczęki. Po trzech straszliwych bombach do akcji wkroczył sędzia, licząc wiszącego na linach reprezentanta gospodarzy. Kiedy doliczył do ośmiu, kazał Towersowi podejść do siebie. Ten miał kłopoty z utrzymaniem równowagi, więc absolutnie słusznie przerwał pojedynek, ogłaszając wygraną Lucasa w 51. sekundzie piątej rundy.