W LUTYM JACOBS vs QUILLIN?
Richard Schaefer przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że już zaczął starania o organizację kolejnej świetnej walki pod banderą Golden Boy Promotions. Chodzi o mistrza świata federacji WBO wagi średniej - Petera Quillina (30-0, 22 KO), a także Daniela Jacobsa (26-1, 23 KO), którego historia wzruszała tysiące kibiców na całym świecie. Przypomnijmy pokrótce całą sprawę.
W lipcu 2010 roku był już bliski zdobycia tytułu mistrza świata wagi średniej, ale został zastopowany w piątej rundzie przez Dmitrija Piroga. Był wówczas rozbity psychicznie, bo kilkadziesiąt godzin wcześniej zmarła jego babcia, która go wychowywała.
- Tego wieczoru nie byłem gotowy wyjść do ringu. Nie byłem gotowy psychicznie - przyznał "Złoty dzieciak".
- Pamiętam, że będąc jeszcze w szatni przed pojedynkiem wciąż płakałem. Z kolei siedząc w narożniku przed piątym starciem modliłem się do Boga, że nie chcę już tu dłużej przebywać. Wolę wrócić do domu i swojej rodziny. Potem przyszła piąta runda i ten cios. Ludzie mnie krytykowali po wszystkim, mówiąc iż moje słabości zostały obnażone, ale oni nie rozumieją tego co się wtedy działo. Babcia była dla mnie niczym mama. A jeśli toczy się najtrudniejszą walkę w karierze w najtrudniejszym momencie życia, to nie pomaga - wspomina amerykański pięściarz.
Jacobs szybko pokonał dwóch kolejnych rywali, lecz jego drogę powrotną na szczyt przerwała straszna informacja - okazało się, że jest chory na raka i grozi mu śmierć.
- To były dramatyczne chwile. Nikt się tego nie spodziewał. Wiele nocy spędziłem płacząc i zadając sobie pytania na temat mojego życia oraz przyszłości - dodał niedoszły mistrz. Musiał przejść skomplikowaną operację. Poszedł pod nóż i długo dochodził do siebie. Dalsze leczenie było równie trudne.
- Aż 25 razy byłem poddawany promieniowaniu. To zupełnie odebrało mi apetyt, miałem straszne wahania nastrojów i ciągle czułem się źle. Zadawałem sobie pytania, kiedy to wszystko się skończy?
Na szczęście kilka miesięcy później, dodajmy po kolejnym zabiegu, osłabiony Danny powrócił na salę treningową i znów założył rękawice. Powrót do sportu nie był jednak łatwy.
- Nie byłem tak naprawdę gotowy na to. Wyglądałem tragicznie - mówi dziś ze śmiechem. Ale wtedy mu do śmiechu nie było. - Byłem słaby, jednak powiedziałem sobie, zobaczmy jak sprawy będą się miały potem.
Apetyt wracał, Jacobs znów nabierał masy, a z dnia na dzień na sali prezentował się coraz lepiej.
- Początkowo, kiedy się trochę przetrenowałem, wszystko mnie bolało. Czułem się z czasem coraz lepiej, a ból ustępował, aż w końcu w ogóle zanikł. Walka z rakiem okazała się największą i najtrudniejszą walką w moim życiu. Nic już mnie teraz nie złamie psychicznie. Mam zupełnie inne nastawienie do wszystkiego, a determinacja do bycia mistrzem, w ringu czy też poza nim, jest po prostu niesamowita. Wiem, że teraz już nic mnie nie zatrzyma - wspominał jeszcze niedawno. I rzeczywiście idzie jak burza przez kolejne walki. W połowie sierpnia jako pierwszy zastopował bardzo twardego i groźnego Giovanni Lorenzo. To ostatecznie otworzyło mu drogę do spotkania z Quillinem, do którego prawdopodobnie dojdzie już 1 lutego w Nowym Jorku, zaledwie dzień przed "Super Bowl Weekend".
- Bardzo mi zależy na organizacji tego pojedynku i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, kolejnym przeciwnikiem Quillina będzie właśnie Jacobs. Moim zdaniem jest już absolutnie gotowy na tego typu wyzwania. Udowodnił to ostatnim występem. Po chorobie wrócił jeszcze większy i silniejszy - nie ukrywa Schaefer.
- Mam zamiar zostać mistrzem świata i spełnić tym samym swoje największe marzenie - dodaje 26-letni Jacobs, na co dzień mieszkaniec Brooklynu w Nowym Jorku. Podobnie zresztą jak Quillin, z którym się przyjaźni poza ringiem.
- Jeśli masz kumpla w tej samej dywizji, to prędzej czy później musi do tego dojść - szybko ucina wszelkie spekulacje Quillin, champion federacji WBO od ponad roku. W minioną sobotę obronił ten pas po raz drugi, zwyciężając w dziesiątej rundzie Gabriela Rosado przez TKO na skutek kontuzji.