Mateusz Masternak (30-1, 22 KO) nie jest już mistrzem Europy wagi junior ciężkiej. Przegrana z
Grigorijem Drozdem (37-1, 26 KO) to duży zawód.
Można było przewidywać, że starcie z Rosjaninem na gali organizowanej w stolicy jego kraju okaże się najtrudniejszym wyzwaniem w siedmioletniej karierze zawodowej Masternaka, jednak takich kłopotów, a momentami bezradności polskiego pięściarza mało kto się spodziewał. 34-letni, wyjątkowo mocny fizycznie w tym pojedynku Drozd od początku narzucił wysokie tempo i nieustannie parł do przodu niczym czołg. Dzięki niskiej pozycji, dobremu balansowi tułowia oraz ruchom głowy uniknął wielu lewych prostych "Mastera", którymi w poprzednich potyczkach Polak ustawiał przeciwników i otwierał sobie pole do wyprowadzenia ciosu z prawej ręki. W sobotę lewa ręka wrocławianina często zawodziła, przez co i prawa nie mogła rozbijać głowy Drozda tak jak Davida Quinonero czy Juho Haapoi. Po zadaniu ciosu lub dwóch Masternak nie szedł za ciosem, podczas gdy rosyjski przeciwnik często odpowiadał seriami. Najgroźniejsze były jego ataki przy linach. Po jednym z nich, już w drugiej rundzie, Polak doznał poważnego rozcięcia łuku brwiowego.
- Nie mogłem złapać rytmu walki. Między innymi dlatego, że bardzo przeszkadzała mi kontuzja. Nie mogłem ustawić się bocznie do Drozda, bo krew zalewała mi oko i w ogóle nie widziałem jego prawej ręki. To nie był mój dzień, ale widocznie tak musiało być. Na pewno chciałbym rewanżu. Może nie od razu w pierwszej walce, ale może w drugiej? Nie uważam, że jestem gorszym bokserem niż Drozd. Jeśli będę dobrze przygotowany i nie przytrafi mi się taka kontuzja, na pewno będę w stanie wygrać - ocenia 26-letni Masternak, który po badaniu antydopingowym wsiadł do karetki. W szpitalu założono mu cztery szwy.
"Master" pozostanie pięściarzem niemieckiej grupy Sauerland Event. Niemieccy promotorzy przez półtora roku zainwestowali w niego duże środki i po pierwszej porażce w zawodowej karierze z Polaka nie zrezygnują. O przynajmniej rok oddala się za to perspektywa walki o mistrzostwo świata, której "Master" podobno byłby już bardzo blisko w przypadku wygranej z Drozdem. Pojawiły się też pytania o zmiany w sztabie szkoleniowym. Póki co pięściarz nie podjął decyzji, czy będzie kontynuował współpracę z Andrzejem Gmitrukiem. - Przede wszystkim muszę odpocząć. Porozmawiam na spokojnie z ludźmi, którzy mi doradzają i wybierzemy rozsądne rozwiązanie. Czy zmieni się sztab trenerski? Jest zdecydowanie za wcześnie, by o tym mówić - powiedział nam Masternak.
Więcej przeczytasz w "Przeglądzie Sportowym".
A z kontuzjami tez trzeba umiec walczyć. PRzykład Chambers.
Niestety , jesteś kolejnym polskim balonikiem. Huck , czy nawet Czakijew by Cię przemielili.
Cała przyszłość Mastera rozstrzygnie się w najbliższych godzinach, bądź już się rozstrzygnęła w jego głowie.
Wielu zapatrzonych w siebie sportowców bardzo źle znosi porażki i nie potrafi poradzić sobie z wątpliwościami dotyczącymi ich własnych umiejętności.
Szkoda mi każdego naszego chłopaka, który dostaje baty, Mateusza jest mi żal dwakroć, bo był jednym z niewielu, którzy mogli liczyć się w boksie przynajmniej na europejskim rynku.
Dlatego młodych prospektów musi być kilkunastu w poszczególnej kategorii w każdym pokoleniu, by w ogóle można było liczyć na światowy sukces chociaż jednego z nich.
Nie możemy tego oczkiwać, jesteśmy zadupiem boksu amatorskiego i każdy kto chociaż "amatorsko" trenował boks "amatorski" wie, jak wyglądają nasze warunki i ilu chętnych przychodzi na sale regularnie.
Zawiódł mnie również Andrzej Gimitruk, który wygaduje ostatnimi czasy w narożnikach rzeczy niestworzone. Mówił przecież Andrzejowi Gołocie, który ledwo stał na nogach, że Saleta nie ma już sił, przez co biedak próbując go naciskać zupełnie się wystrzelał w czwartej i piątej rundzie. Uznajmy to za przypadek. Powtórzyło się to również wczoraj, trener wmawiał zawodnikowi, że jego oponentowi zaczyna brakować sił, co było ewidentną nieprawdą.
Andrzej Gimitruk nie zasugerował niczego przydatnego, przecież w takiej rozpaczliwiej sytuacji zastosowanie "brudnego boksu" i ogólnie pojętego cwaniactwa to często najlepsze wyjście, co pokazał już wielokrotnie Bernard Hopkins czy kilkadziesiąt minut później Władymir Klitchko.
A może, tak po prostu nigdy Mateusza tego nie nauczył?
Moje wątpliwości co do warsztatu Gimitruka, potęgują się również poprzez obserwację trenerskich rad jego ucznia, czyli Piotra Wilczewskiego. Nawiązuję tutaj do pamiętnej walki Pawła Głażewskiego. Nie chce już nawet tego rozwijać.
A może mit Gimitruka jako świetnego taktyka i stratega, to tylko złudzenie wykreowane na plecach Tomasza Adamka. Sam już nie wiem. Właściwie od czasu walk górala Andrzej Gimitruk zaliczał już tylko mniejsze bądź większe wpadki.
Nie da się nie zauważyć, że zawodnicy przez niego prowadzeni, nie mają pojęcia o efektywnej defensywie i często są karceni "frajerskimi" ciosami, kolejny przypadek?
Zapomniałem dodać to, co mnie wczoraj zastanowiło najbardziej.
Mianowicie, w przerwie zaraz po nabawieniu się kontuzji, Andrzej Gimitruk dopytywał się swojego zespołu o to, kto zabrał adrenalinę - nie wiem czy dobrze zapamiętałem i usłyszałem bo w koło mnie kręciła się moja żona ale chyba o to chodziło. Odpowiedź jaka padła, znów podkreślam jeżeli dobrze usłyszałem, była w rodzaju "myślałem, że ty to zabrałeś".
No cóż profesjonalizm, dopracowanie najdrobniejszego szczegółu.
Mateusz ma czas, ale chyba powinien zmienić trenera.
Mitrila jest już stary i coraz mniej spostrzegawczy, przez co faktycznie gorzej czyta walkę. Nie można tego jednak powiedzieć o Wilku. Piotrek zawiódł mnie nie mniej niż Mateusz.
Myślę że Master sam musi coś pozmieniac w swoim boksie i najpewniej w swojej głowie oraz podejściu do pracy.
Mitrila jest już stary i coraz mniej spostrzegawczy, przez co faktycznie gorzej czyta walkę. Nie można tego jednak powiedzieć o Wilku. Piotrek zawiódł mnie nie mniej niż Mateusz.
Myślę że Master sam musi coś pozmieniac w swoim boksie i najpewniej w swojej głowie oraz podejściu do pracy.
podobnie jak Wach nie mial klasowych sparingpartnerów, po co sparingi z Pulevem?
przeciez wiadomo ze Master bedzie szybszy, podbudowywanie psychiki Mastera ? ,ze wytrzymuje sparingi z HW, moze,
ale przed walka z klasowym zawodnikiem nie mozna tak samo sie przygotowywac jak do bumów, "past tajmów" i journeymanów :-)
Master byl chyba za dlugo poklepywany po plecach, ze juz idzie na miszcza... :-) sam w to uwierzyl,
znamy to z pilki kopanej,
Master musi tez sie skoncentrowac 100% na boksie, urodzi dziecko, do tego robi studia, no i trenuje w Berlinie a żona mieszka we Wroclawiu,
do tej pory Master wygrywał walki dzieki swojej sile fizycznej i talentowi, ale teraz wchodzi na najwyzszy poziom, gdzie rywale tez sa silni i utalentowani,
i tu naturalnie przechodze do taktyki... trener Drozda zdał egzamin,
Gmitriuk miał tylko jeden plan, lewy prosty na lewy prosty,
wedłóg mnie 50% winy Mastera a 50% Gmitriuka,
ale to nie koniec swiata, Master musi tylko trenowac na swiatowym poziomie i miec takich sparinpartnerów
Jedna porażka to nie koniec świata, a sądzę, że jeszcze nie należy młodego przekreślać.
Wtedy wróci świeżość, dynamika i wszystko co w tym zawodniku najlepsze. Jak będzie dobrze trenował to wierzę, że może być najlepszym polskim junior ciężkim.
Nie widzę w roli mentora Gmitruka. Po tym wszystkim co się stało z Masterem powinien odejść.
Przecież Gimitruk nie miał nic do gadania. Masternakowi odbiło i myśli że sam dla siebie jest lepszym trenerem. Sparingpartnerów dobierał po kosztach i wyszła prawda w ringu.
Tak samo zachowuje się Szpulka, tyle że miał więcej szczęścia i poziom przeciwnika to nie było poziom Drozda.
Gdyby Mollo miał kondycje na 10 rund to Patol by przegrał przez ciężkie KO.
Masternak to nie Włodarczyk walczący z podwójnej gardy i bijący obszernymi sierpami.
To zawodnik punktujący z defensywy, ale w ostatnich walkach z blokadą zadawania zbyt małej ilości ciosów.
Za duży przeskok w przeciwnikach i za długi okres treningu na zmęczeniu.
Na tym samym złapał się Wilczewski, czekając na walkę prawie 9 miesięcy.
1) PRZESKOK KLASY: Master to wciaz mlody bokser, ktory jest na dorobku oraz sie rozwija. W ostatniej walce, walczyl pierwszy raz na "swiatowej" arenie z bokserem, ktory jest co najmniej klase lepszy niz najlepsi poprzedni przeciwnicy Mastera. Nie porownujmy Mastera do Diablo.
2) DOSKONALA FORMA PRZECIWNIKA: Wszyscy myslelismy, ze Drozd bedzie "oddychal rekawami" po 6-tej rundzie, ale to sie nie sprawdzilo. Drozd wygladal swietnie: dobry technicznie, odporny na cioy, szybki w ringu oraz z calkiem dobra kondycja.
3) CHARAKTER MASTEra: Master pokazal character w tej walce po fatalnej kontuzji. Walczyl dalej po paskudnym rozcieciu oraz wygrywal rundy.
4) STYL WALKI: Master musi dopracowac swoj styl, tak aby uwypuklac swojej atuty oraz minimalizowac swoje niedostatki. S.P. Emmanuel Steward byl najlepszy w optimalizowaniu walorow swoim bokserow. Jest styl powienien byc oparty na intensywnosci (presji) oraz luzie w ringu.
5) PRAWY SIERPOWY: Z czysto technicznego punktu widzenia, zauwazylem, ze on wyprowadza prawy sierpowy w dosc "dziwny" sposob. Troche zgietym ramieniem, tak jakby z gory w dol. Niby to powinno pomagac w uderzaniu ponad lewym prostym przeciwnika, ale ten cios wydaje sie nie miec zadnej sily. Jest taki troche "pchano-pacany."
Drozd dostal sporo tych prawych, ale nie zrobily na nim zadnego wrazenia. Chyba Master musi popracowac nad bardziej zwartym ciosem w jednej plaszczyznie, popartym "calym cialem." Taki cios by mial duzo wieksza "wymowe."
6) TEAM MASTERNAK: Master musi byc aktywny w poukladaniu relacji zawodnik-promotor-trener, tak zeby wszyscy nadawali na "tej samej fali." Rozwdzieki w Team Masternak beda mu tylko przeszkadzac. Powinien tez potraktowac tz porazke, jako wazna lekcje zawodowa oraz zyciowa.
Rewanż - zdecydowanie tak i myśle, że tym razem to Masternak wygra i nie pozostawi żadnych wątpliwości.
Podobało mi się, że hymn Polski puszczono w długiej wersji...
Ani razu nie widziałem zejścia w dół, tylko kliczkowe odchylenia i nieszczelne ręce.
Drozd wyglądał rewelacyjnie. Rozluźniony, silne nogi, ciosy bite od nóg przez biodra, strasznie fajnie się chłopak rusza. Miękki, szybki, czujący dystans. W zasadzie każde przyśpieszenie Drozda było niebezpieczne. Żal....
Drozd mial swietny balans ciała, rytm i kocie naturalne ruchy,
Master tracil duzo energii... usztywniony,
jak szermierz lub karateka...
skoro nawet stary Adamek nauczył sie wyginac to i Master tez sie nauczy
po tej przegranej może dostanie dobre walki,
bo jako bokser z recordem 27-0 klasowi przeciwnicy nie chcieli ryzykowac, teraz zobaczyli słabe punkty Mastera
bokserzy i ich promotorzy jak piranie :-)
PS
angielscy komentatorzy byli zaskoczeni ze Master po takim zranieniu dalej boksował