VERA CZUJE SIĘ OKRADZIONY
Nie milkną echa sobotniego pojedynku pomiędzy Julio Cesarem Chavezem Jr (47-1-1, 32 KO) a Brianem Verą (23-7, 14 KO).
Syn meksykańskiej legendy boksu, który wrócił pomiędzy liny po rocznej przerwie zaprezentował się zdecydowanie poniżej oczekiwań kibiców i pomimo iż wygrał jednogłośną decyzją sędziów (96-94, 97-93 i 98-92), to część obserwatorów walki uznała tę punktację jako mocno kontrowersyjną. Zawiedziony jest również Vera, który twierdzi, że to on powinien wyjść zwycięsko z tej batalii.
- Nie będę dyskutował na temat decyzji sędziów. Powinienem zdawać sobie sprawę, że może ona tak wyglądać. W trakcie walki byłem pewny, że cały czas to ja wygrywam. Myślałem, że zrobiłem wystarczająco dużo – powiedział Vera. - Po ogłoszeniu werdyktu, czułem się jakby mnie okradziono.
Na pytanie o rewanż i wypowiedź Chaveza Jr, który kategorycznie stwierdził, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, Amerykanin odparł:
- To oczywiste, że on tego nie chce. Naprawdę myśli, że wygrał walkę. Widzieliście jednak, jak wyglądała jego twarz po 12. rundach, widzieliście też moją. To pokazuje wiele.
Po za tym powinien mieć odjęty co najmniej 1pkt za low blows i headbut.
A gdzie jest w regulaminie napisane, że takimi pacnięciami nie można wygrywać rund? Albo że jeden mocny cios jest więcej warty niż 10 pacnięc?
Wszystko zależy od gustu sędziego.
W przypadku Vera-chaves zdania są podzielone.
Jaki sens ma więc taki autorytatywny koment z twojej strony?
Sądzę iż, Vera zadał kilkukrotnie więcej ciosów niż Chavez, był skuteczniejszy, celniejszy, aktywniejszy oraz bardziej przejrzysty technicznie. Chavez nie zrobił kompletnie nic żeby wygrać, ależ znowuż Bob Arum uratował mu skórę, ponieważ gdyby nie on i sędziowie z ołówkami to zwycięztwo by poszło na konto Very, któryż zrobił wystarczająco wiele by dostać wygraną...lol...