'W 11. RUNDZIE MIAŁEM FROCHA NA WIDELCU'
Od rewanżowej walki z Carlem Frochem (31-2, 22 KO) minęło już kilka miesięcy i Mikkel Kessler (46-3, 35 KO) potrafi dziś wskazać przyczyny porażki. Duńczyk uważa, że zwyczajnie się przetrenował, bo szczyt formy osiągnął kilka tygodni przed starciem z "Kobrą". Potwierdzają to relacje Cleverly'ego i Grovesa, którzy sparowali z Kesslerem. Podobno każdy z nich miał ogromne problemy ze świetnie dysponowanym Mikkelem, a jeden został nawet znokautowany...
- W jedenastej rundzie miałem go na widelcu, ale nie potrafiłem wykończyć roboty. Nie dałem rady, byłem zbyt wyczerpany. W ostatniej minucie dwunastej rundy zabrakło mi sił. W pierwszej walce to ja ostro finiszowałem, a w drugiej zrobił to Froch. Dobra robota, nie mam wymówek. Po prostu za szybko osiągnąłem szczyt formy, to tyle - wspomina 34-letni Kessler.
bo jesli by przyrównąc Władka do Vita , to "slaba psychicznie faja" jest jak najbardziej trafnym określeniem ;p
Mógłbym tak powiedzieć o Gołocie,ale nie o gościu który 3 razy wsawał z Peterem i wygrał walkę.A od tamtej pory niszczy niemal każdego z łatwością.
Szkoda , że nie chcieli mnie puścić z pracy , bo miałem chęć na żywo obejrzeć
Bardziej Groves, on ma niepewną szczękę , Clev ma bardzo dobrą , ale Kovaliev ma lepszy cios