MITCHELL I ARREOLA BOJOWO NASTAWIENI: LEPIEJ BY ZAŁOŻYŁ SWÓJ STARY KASK
Co prawda Seth Mitchell (26-1-1, 19 KO) zrewanżował się Johnathonowi Banksowi za jedyną porażkę w karierze, ale na pewno wciąż jeszcze nie przekonuje jako przyszły pretendent, dlatego swoją wartość będzie musiał udowodnić 6 września przeciwko Chrisowi Arreoli (35-3, 30 KO). On sam zdaje sobie z tego sprawę i nie ukrywa, że ewentualna porażka mogłaby na dobre zatrzymać jego karierę.
- To może się okazać decydujący pojedynek dla jednego i drugiego, dlatego spodziewam się Arreoli w najlepszej formie. Nie sądzę by nasza walka potrwała do ostatniego gongu, ale za to będzie ekscytująca dla kibiców. Szczerze mówiąc już rok temu chcieliśmy do niej doprowadzić, lecz jak widać wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Będę świetnie przygotowany - zapewnia Mitchell.
- Nie obchodzi mnie specjalnie jego plan taktyczny, bo widziałem wszystkie jego walki i wiem na co go stać. On lubi się bić i zawsze naciera na swojego przeciwnika. Walcząc przeciwko komuś takiemu jak on należy być w najwyższej możliwej formie, bo Chris nie robi kroku w tył. Nawet jeśli jest już wyczerpany i teoretycznie nie ma sił, wciąż prze do przodu, zadając przy tym ciosy. Właśnie tego się spodziewam po Arreoli. Oczywiście jeśli coś zmieni i będzie chciał ze mną poboksować, ja się do tego dostosuję - kontynuuje Seth.
- Dla nas obu to bardzo ważne spotkanie. On powraca po porażce, a ja dopiero co zrewanżowałem się za swoją przegraną z Banksem. To jednak nic nie znaczy jeśli znów przegram, tylko z Arreolą. On podobnie jak ja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że dla obu z nas to jest walka z rodzaju "Być albo nie być" - dodał Mitchell. A co na to jego najbliższy rywal?
- Lepiej żeby on na walkę założył swój stary kask. Przyda się mu - żartuje Arreola, odnosząc się oczywiście do przeszłości rywala z futbolem amerykańskim. - On mam nadzieję wie już o tym, że w boks się nie gra - zakończył uszczypliwie "Koszmar".