LARA: WIEDZIAŁEM, ŻE GO ZASTOPUJĘ
W minioną sobotę Erislandy Lara (18-1-2, 12 KO) zastopował Alfredo Angulo w dziesiątym starciu, ale dwie chwile nieuwagi kosztowały go dwa nokdauny po lewych sierpowych słynącego z mocnego uderzenia Meksykanina. Niektórych Kubańczyk zachwycił, a inni wytykają mu błędy, lecz on sam przekonuje, iż wszystko miał pod kontrolą i był przekonany o swoim nieuchronnym zwycięstwie przed czasem.
- Angulo zaczął bardzo ostro, jednak szybko poczułem, że schodzi z niego powietrze i bije coraz słabiej. Cały czas wszystko kontrolowałem i wygrywałem walkę, nawet pomimo tych dwóch liczeń. Byłem przekonany i czułem to, że w końcówce na pewno zdołam go przełamać i zastopować. Trafił mnie czystymi i mocnymi ciosami, ale ja uciekałem w wodzie pełnej rekinów oraz pracowałem zbyt mocno, żeby teraz jakiś przypadkowy cios stanął mi na drodze. Chciałem dać kibicom dobre widowisko i przyjmowałem z nim otwarte wymiany, stąd też te dwa liczenia - tłumaczy świetny Kubańczyk.
Jak to kontr-bokser, technik - miał i będzie miał problemy ze swarmerami (Molina i Angulo), ale już z najlepszymi przedstawicielami tego stylu walczył.
Brak ciosu? Brak ciosu to jest u Carlosa Moliny, prędzej nawet u Trouta, ale nie u Lary. Erislandy jak mało kto zasłużył na prawdziwego title shota, już nawet wałowany Molina bije się o IBF, a Lara wciąż ma pod górkę :/ Zresztą ma chyba najlepsze obecnie nazwiska na rozkładzie w junior średniej.
Alvarez, Molina, Trout, Lara, Cotto, Smith, Bundrage, Andrade, Rodriguez, Charlo, Porter, Rosado...
Z Troutem byłyby szachy na najwyższym poziomie, ale z drugiej strony wielki płacz, że nuda. Cotto zostałby zmieciony efektowniej niż zrobił to Trout, niestety. Byłbym dość ciekawy rewanżu Lary z Moliną, bo to jedyna prawdziwa plama na resume Kubańczyka, tylko teraz już o pas IBF, bo spodziewam się wygranej Carlosa nad Ishe.