DE LA HOYA: MAYWEATHER BĘDZIE ZOSTAWAŁ W PÓŁDYSTANSIE
Redakcja, Eastsideboxing
2013-06-04
Oscar De La Hoya twierdzi, że Floyd Mayweather (44-0, 26 KO) będzie w walce z Saulem ''Canelo'' Alvarezem (42-0-1, 30 KO) stwarzał Meksykaninowi okazje do walki w półdystansie. Przypomnijmy, że pojedynek Mayweather-Alvarez czeka nas 14 września w Las Vegas.
- Mayweather będzie zostawał w półdystansie i walczył. Będzie również boksował, ale zostawanie w półdystansie sprawi, że się odsłoni i będzie go można trafić - twierdzi ''Golden Boy'' w wywiadzie z ''The Ring''. De La Hoya właściwie przed każdą walką Mayweathera tworzy wizje upadku króla P4P i PPV. Jak pamiętamy, 5 maja 2007 roku Oscar sam zmierzył się z Floydem i przegrał po niejednogłośnej decyzji sędziów. Czy prognozy De La Hoyi wreszcie się sprawdzą?
z Cotto walczyl zbyt agresywnie bedzie walczyl jak z guerrero
Floyd jest skazany na współpracę z Oscarem, bo z Arumem jest w głębokim konflikcie. Gdyby Oscar chciał to by Floyd miał ogromne problemy ze znalezieniem przeciwnika dla siebie, bo w dywizji półśredniej/junior średniej/ czy super lekkiej główne gwiazdy walczą pod banderą GBP, i to jest Fakt, więc raczej Floyd musi łdnie gładzić po kolanku oscara i prywatnie mówić mu ciepłe słówka, obaj wiedzą że razem mogą zarobić grube miliony, ale osobno to raczej floyd najwięcej by stracił, przeciwnicy floyda a także zawodnicy walczący na karcie walk to wszystko pochodzi od Golden Boya, nie muszę dodawać że zawodnik tak popularny jak Saul Alvarez czy Broner zdobywają popularność bez Floyda i Canelo obył by się bez niego, przecież Cynamon równie dobrze mógłby zawalczyć na swoim pierwszym PPV z Cotto i zarobiłby też dobrze a i zwycięstwo jest o wiele bardziej realne niż w przypadku walki z Floydem
Wracajc do walki, to na dzis dzien nie wyobrazam sobie trudniejszego testu dla bedacego na finiszu swojej kariery Mayweathera, niz potyczka z mlodym, silnym, i najprawdopodobniej w dniu walki ciezszym blosko 20funtow-Canelo. Mozna rozne zarzucac Moneyowi, ale glowe do zarbainia to on ma, a wszystko to poparte bardzo "glebokim" resume. Gdyby tak Amerykanin wygral z Saulem, to ktory bylby to ex misrz/mistrz na rozkladzie... 18, 19? Do czego zmierzam... Floyd w swoim rekordzie ma na tapecie pokonanych blisko 20 mistrzow, tj. prawie polowe swoich walk. I teraz pytanie.. byl przed Mayweatherem jakikolwiek champion, ktory moglby sie pochwalic podobnym resume? Ja tak na szybko nie kojarze.
Niezaleznie od tego, czy Mayweather przegra, czy nie, jego wysokie miejsce jako jednego z najwybietniejszych championow jest juz "zaklepne".
Pacman wszystkie walki z Marquezem przegrywał przez psychikę.
Warto też pamiętać że on już nie jest taki agresywny jak kiedyś.
Money jet też świetnym przykładem na to że strach może niesamowicie motywować do wygranej.
Chyba Sugar Ray Robinson miał na rozkładzie coś koło dwudziestu. W każdym razie pamiętam, że mówiono się że Floyd mu się jeszcze nie zrównał. Manny też ma chyba z 16 pokonanych mistrzów świata.
Floyd walczący z Canelo w półdystansie to byłby (GAMOŃ ROKU). Nie wyobrażam sobie floyda z nawet jego najlepszym rollem mogącego znieść bomby od Canelo. Floyd będzie uciekał i oszukiwał Canelo. I punktował jednym ciosem. W kazdym razie wydaje mi się, że Floyd postara się to sprowadzić do szybkości.
"Mayweather będzie zostawał w półdystansie i walczył. Będzie również boksował, ale zostawanie w półdystansie sprawi, że się odsłoni i będzie go można trafić"
będzie można go trafić, owszem, jak najbardziej możliwe, ale pojawia się pytanie jaką wymowę będzie miał ten cios ?
Wydaje mi się, że za bardzo się skupiają nad wygraną przed czasem.
Obstawiam, że to będzie miało efekt odwrotny i Canelo przegra przed czasem.
jimmyF
Floyd jest skazany na współpracę z Oscarem (..) więc raczej Floyd musi łdnie gładzić po kolanku oscara i prywatnie mówić mu ciepłe słówka
Nie zgodziłbym się
Każdy chce walczyć z Floydem, bo to największa wypłata i największa szansa w życiu, więc jeśli Floyd by proponował zawodnikom z GBP walki, a Oscar by im to blokował to zaraz by odchodzili od niego.
Poza tym Mayweather jeszcze 2 lata temu szydził z Oscara, nazywał jego i Ortiza Golden Girl b****es itp. więc Oscar za organizowanie gal Mayweathera musi brać taką kasę, że takie zniewagi może przełknąć :)
Czy jeśli ktoś nazywałby Cię "Dziw*ą", wrzucał zdjęcia, które Cie ośmieszają, a wcześniej jeszcze pokonałby Cie w walce byłby dobrym kompanem do współpracy? Oczywiście, że nie :) Oscar go promuje, bo generuje to niesamowity hajs i tyle. Floyd może pluć mu w twarz, a on się śmieje
http://www.youtube.com/watch?v=LrvzB-DNLHc
więc w tej sytuacji nie można powiedzieć, że to Oscar nim rządzi i mógłby mu uprzykrzyć życie :)
Co do pisania usera bambam, ze Mayweather nie moze przegrac tej walki, to proponowalbym przesledzic pilnie historie boksu, i zdac sobie sprawe z FAKTU, ze byly walki, a nawet dziesataki walk, ze ci najwieksi padali pod cisoami zawodnikow, ktorzy nie miali pozornie cienia szansy na chocby wyrownana walke. W takim sporcie jak boks, porazka moze przyjsc w najmniej oczekiwanym momencie, a wyglupami mozna nazwac, robienie z kogos 100% fawoyta, bo w boksie takich faworytow po prostu nie ma, i winien wiedziec to kazdy.
Przed tymi walkami tez faworyt dla wiekszosci kibicow byl pozornie jeden:
Liston-Ali, Ali-Spinks, Holmes-Spinks, Tyson-Douglas, Tyson-Holyfield, Rahman-Lewis, Jones-Griffin, Hopkins-Tarver, czy Jones-Tarver, i wiele wiele innych, ktorych nie wyminiam, bo musialbym za dlugo klikac w klawiature.;)