GROVES CZEKA NA FROCHA
Niepokonany George Groves (19-0, 15 KO) przybliżył się do walki o tytuł mistrza świata, łatwo rozbijając niezłego Noe Gonzaleza (30-3, 22 KO) na gali w Londynie, gdzie w walce wieczoru Carl Froch (31-2, 22 KO) zunifikował pasy IBF i WBA Super, rewanżując się Mikkelowi Kesslerowi (46-3, 35 KO) za porażkę sprzed trzech lat.
- Oczywiście, że chcę teraz walczyć z Frochem. Wielu ludzi pewnie teraz przeciera oczy ze zdumienia, ale ja tu jestem i czekam - powiedział podopieczny Adama Bootha.
- Carl jest już u kresu swojej kariery i ciągle mówi o swojej spuściźnie, ale prawda jest taka, że jeśli teraz zawiesi rękawice na kołku, to nie będzie można przyrównywać go do Ricky'ego Hattona i Joe Calzaghe. On potrzebuje jeszcze kilku dobrych walk, ale woli wybierać takich rywali, z którymi porażka nie przynosi wstydu. Celuje w takich jak Andre Ward, który raz już go pokonał. Gdyby przegrał z kimś takim jak ja, jego duma bardzo by ucierpiała.