KESSLER: NIE BYŁEM W STANIE GO WYKOŃCZYĆ
Wczoraj byliśmy świadkami kapitalnego widowiska na hali O2 w Londynie. Carl Froch (31-2, 22 KO) na oczach własnych kibiców pokonał jednogłośnie na punkty Mikkela Kesslera (46-3, 35 KO) udanie rewanżując się za porażkę z 2010 roku.
Duńczyk nie szuka wymówek po porażce i przyznaje, że tempo narzucone przez "Kobrę" było zbyt duże. Kessler nie ukrywa również, że fakt walki na terenie rywala odegrał swoją rolę.
- Ciężko było wygrać wtedy, gdy twojego rywala wspiera ogromna rzesza kibiców. Wyjście do ringu w hali pełnej wrogich ci kibiców nie jest niczym przyjemnym. Cieszy to, że boks jest taki popularny. Wiem, że kibice będą na mnie czekać w domu i bardzo dziękuję im za wsparcie. Dałem z siebie wszystko. W końcówce byłem już bardzo zmęczony. Zraniłem Carla w 11. rundzie, jednak nie byłem w stanie go wykończyć. Po prostu opadłem z sił. To był ciężki pojedynek na wrogim terenie, jednak cieszę się, że natrafiłem na wojownika, który chce walczyć - powiedział Kessler.
Punktowałem 117:111 dla Frocha, mimo że sercem byłem za Kesslerem, którego bardzo lubię.
Nie sądziłem, że Froch będzie aż tak dobry, niesamowicie boksował, lewy z biodra - poezja.
Trzecia walka - to byłoby coś wspaniałego, choć mam wrażenie że Kessler może nie mieć już na to zdrowia.
pozdrawiam
Sądzę, że oglądasz dużo walk z Kostyrą.
Jabs landed - Froch:16, Kessler:1
Czego dowiaduję się z transmisji HBO? Celne ciosy w 1. rundzie - Froch:17, Kessler:13 - jest różnica? :) Nie zmienia to faktu, że i tak runda dla Frocha, ale jak można zgrabnie manipulować cyferkami.
"Czego dowiaduję się z transmisji HBO? Celne ciosy w 1. rundzie - Froch:17, Kessler:13 - jest różnica? :) Nie zmienia to faktu, że i tak runda dla Frocha, ale jak można zgrabnie manipulować cyferkami."
I niedzielnymi kibicami. Trzeba mieć własny rozum w tym wszystkim. Ja staram się odseparować przebieg walki od paplaniny Kostyry. A Kevin Rooney z MU, Allan Green leżący w pierwszej rundzie z Kesslerem, Schmeichel kolegą Frocha, Groves Duńczykiem i TE PIERDOLONE "INCZE" świadczą tylko o tym, że "Andrzej Kostyra jest równie beznadziejny, jak Gosia Andrzejewicz" (cytat, bo to parafraza jego własnych słów wypowiedzianych bodajże o USS).
Rzeczywiście, jak na Kostyrę to mega odważne stwierdzenie ;)
Matys90
"Jabs landed - Froch:16, Kessler:1
Czego dowiaduję się z transmisji HBO? Celne ciosy w 1. rundzie - Froch:17, Kessler:13 - jest różnica? :)"
Jedyne co może tu wytłumaczyć to "jabs" - ciosy proste, a na HBO mówili chyba o wszystkich trafionych ciosach w rundzie. Wynika z tego, że u Frocha na 17 ciosów trafionych 16 to proste, a Kessler na 13 trafionych tylko jeden prosty.
Na szczęście Froch i tak wygrał zasłużenie, mimo że przed walką ostrożnie stawiałem jednak na Kesslera, stąd w samej walce jemu trochę bardziej kibicowałem.
Dokładnie, co byś teraz nie powiedział negatywnego to wszystko sprowadza się do tzw "hejtu", nawet jeżeli jest to sensowna i uzasadniona krytyka.
Ten facet z MMA na Polsacie widzi każdy cios i są emocje.
Niektórzy komentatorzy nie mają pojęcia, że są częścią przedstawienia. To świadczy o ich amatorstwie.
Nie idź znowu w drugą stronę za daleko. Nie zaprzeczysz chyba, że pod wzgledem oglądu sytuacji to nasi są kilkanaście sekund po akcji, bo akurat kończą anegdotkę.
Ten gość od MMA o którego przypuszczam, że Ci chodzi to "Juras". Gość nie ma startu do Kostyry. Strasznie się podnieca kiedy komentuje walki, nie lubię gościa. MMA/KSW odglądam od święta, bo nie lubię po prostu mieszanych sztuk walki. Ale ostatnią galę MMA Atack obejrzalem i chyba w walce Drwala z jakimś tam gościem komentator zacząl krzyczeć: "WOW! WOW!" No dajcie spokój :)
Pan Andrzej choć wczoraj mial niezliczoną ilość wpadek, albowiem chyba zabraklo by palców obu rąk, aby je zliczyć to mimo wszystko dobrze wykonuje swoją robotę! Potrafi nakręcać atmosferę i kiedy coś się zaczyna dziać w ringu momentalnie zmienia ton i zaczyna "przyśpieszać" tzn. szybciej mówić :D A te jego kawaly, anegdoty często są powtarzane, ale za każdym razem śmieję się z tego jak bym slyszal je pierwszy raz :)
Odnośnie pana Janusza Pindery to wiedzą przewyższa znacznie Kostyrę, ale komentuje strasznie monotonnie, w jednym tempie, nie raz idzie zasnąć, szczególnie kiedy ogląda się galę z USA od 3 w nocy.
Wczoraj Kostyra mnie rozbawil powtarzając kilka razy zamiast Manczester Junajted, "Manczester JUNAJTID" :D
Zgadzam się z Tobą w 100%. Prawdziwa walka wojowników o prawdziwe pasy, a nie jakieś tam paski do spodni! :D
Ale komentując gale Wojaków to już taki kozak nie jest :D haha
Ale wiadoma sprawa, tam na takie uszczypliwości pozwolić sobie pan Andrzej nie może :)